Najnowszy tomik poetycki Wisławy Szymborskiej „Tutaj” może zapewne zachwycić czytelnika z jej twórczością nieobeznanego. Zapewne też spodoba się wszystkim patrzącym na poezję Noblistki bezkrytycznie. Miłośnicy odnajdą w nim bowiem wszystko to, co znają z poprzednich tomików Szymborskiej. Problem w tym, że nie ma w nim właściwie nic nowego, zaś wiele wierszy okazuje się po prostu tekstami słabymi.
W najnowszym swym tomiku Szymborska zdaje się po raz kolejny rozliczać ze światem. Ponownie w jej miniaturach, refleksjach nad przemijającą chwilą odbija się cała nasza rzeczywistość – zarówno płynące po niebie chmury, jak i monumentalny Wszechświat. Tak jest już w otwierającym zbiorek tytułowym liryku „Tutaj”. Poetka jak zwykle zderza ze sobą drobne przemioty z wielkimi dziełami rąk człowieka, czy ważnymi dla niego emocjami:
"Tutaj wytwarza się krzesła i smutki,
nożyczki, szczypce, czułość, tranzystory,
zapory wodne, żarty, filiżanki"
Po raz kolejny Szymborska podkreśla to, jak doskonale świat jest urządzony – skontruowany tak, że jakimś cudem nie rozpadnie się nagle w pył. Zaznacza też, że czynnikiem wyróżniającym Ziemię spośród ogromu Kosmosu jest obecność na niej rozumnego życia – istnienie człowieka, który potrafi docenić piękno świata oraz odzwierciedlić je w sztuce. Świat – w swym bogactwie form, mnogości barw i istnień – jest jednak skończenie powtarzalny. Pisze Szymborska w liryku „Myśli nawiedzające mnie na ruchliwych ulicach”:
"Natura - bo kto ją tam wie -
może zmęczona bezustanną pracą
powtarza swoje dawniejsze pomysły"
Najgorsze jest to, że poetka bardzo często obok wspaniałych gier słownych, zaskakująco zderzanych fraz poetyckich i wśród charakterystycznego dla niej subtelnego żartu czy ciepłej ironii, często – tak jak właśnie we fragmencie cytowanym powyżej – stara się swoje myśli wyjawić wprost. A wówczas cały skrzętnie budowany urok nieodwracalnie ulatuje i pozostaje tylko wszechobecny banał.
Kompletnie nieudany i – właśnie – banalny jest liryk „Pomysł”. Szymborska – niemal jak drugorzędny lub początkujacy poeta – poczyna zachwycać się nad urokami tworzenia, nad tym „skąd się biorą... wiersze”. Niestety, mimo swojego znakomitego warsztatu Noblistka nie potrafi i tutaj zbyt wiele nowego powiedzieć.
Niektóre wiersze zawarte w zbiorku zdają się tylko nieco zmienionymi wersjami starych liryków. Chwila zdumienia nad egzotyką stworzeń morskich i kompletną ich obcością wobec świata ludzi w „Otwornicach” stanowi w przypadku Szymborskiej niemal plagiat samej siebie. Utwór „Terrorysta, on patrzy” nieodmiennie przywodzą na myśl „Zamachowcy”, zaś „Rozwód” to nic innego tylko kolejna wersja „Kota w pustym mieszkaniu” – nawet bohater przecież pojawia się ten sam. Nie potrafię przekonać się do „Identyfikacji”, którą chyba – podobnie jak wspomnianych już „Zamachowców” – należałoby chyba zaliczyć do wypracowań na zadany (a może po prostu: modny) temat. Z kolei „Ellę w niebie” – mimo całego uroku tego wiersza – oraz potwornie przegadany liryk „W dyliżansie” zaliczyłbym do rozprawek na temat „znanych i lubianych”.
Ciekawy – choć również niekoniecznie zbyt odkrywczy – wydaje się wiersz „Kilkunastoletnia”. U jego podstaw legł pomysł, by współczesną, wiekową już sylwetkę poetki z całym jej bagażem życiowym zestawić z nią samą z przeszłości – kilkunastoletnią jeszcze dziewczyną. Pierwsze, młodzieńcze wiersze zderzają się z całą naszą wiedzą o dorobku poetyckim życia późniejszej Noblistki i ich jakość "niczego dobrego nie wróży". Mimo że jest to ogromne uproszczenie, wiersz nieuchronnie budzi skojarzenia z „Pierwszą fotografią Hitlera”, w której poetka naszą wiedzę dotyczącą biografii późniejszego zbrodniarza zderza z postacią małego, niewinnego jeszcze dziecka, które będzie musiało przejść jeszcze całe życie. Myśl przewodnia obu tych wierszy jest zupełnie inna – w „Kilkunastoletniej” Szymborska dość sprawnie potrafi zainspirować do refleksji o przemijaniu – koncept, punkt wyjścia tego tekstu jednak trudno uznać za świeży czy nowy.
Można rzec, że z ostatnim tomikiem poetki jest tak, jak Szymborska opisuje w „Trudnym życiu z pamięcią”. W wierszu tym przeszłość i pamięć pragną, by autorka „nieustannie słuchała jej głosu”. Pamięć:
"Podsuwa gorliwie dawne listy, zdjęcia,
porusza wydarzenia ważne i nieważne,
przywraca wzrok na prześlepione widoki,
zaludnia je moimi umarłymi."
Poetka zaś na jej nalegania odpowiada:
"Czasami mam jej towarzystwa dosyć.
Proponuję rozstanie. Od dzisiaj na zawsze."
I wówczas właśnie, kiedy Szymborska próbuje znaleźć temat nowy, świeży, odkrywczy, kiedy – nawet doskonale nam znanym językiem i za pomocą ogranych chwytów – próbuje opowiedzieć o sprawach, których wcześniej nie poruszała, wtedy właśnie łapie „drugi oddech”, wówczas jej poezja na nowo zaczyna być interesująca. Niestety, z wiekiem Szymborska coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie jest w stanie uciec od samej siebie, wie, że jej przeszłość w odpowiedzi na próby buntu tylko:
"uśmiecha się z politowaniem,
bo wie, że byłby to wyrok i na mnie. "
Szymborska nie wierzy chyba, że jest w stanie znaleźć temat nowy, opowiedzieć o czymś, czego w jej poezji jeszcze nie było. Dlatego w tomiku „Tutaj” poddaje się, oddaje głos przeszłości. Pytanie tylko, czy zdaje sobie sprawę z tego, że pisanie kolejnej wersji starych wierszy, publikowanie zbiorku, który w istocie jest tylko nowym wydaniem starego tomiku pod zmienionym tytułem, może skończyć się dla niej jeszcze straszniejszym wyrokiem? Wyrokiem skazującym – wydanym przez czytelników.
Zbiór felietonów umieszczanych przez autorkę w "Życiu Literackim", później w miesięczniku "Pismo" i "Odrze". Są to opis przeczytanych przez autorkę książek...
Oboje są przekonani że połączyło ich uczucie nagłe. Piękna jest taka pewność, ale niepewność piękniejsza. Włoska ilustratorka Beatrice Gasca...