Podbite Węgry okiem Isy, syna Jusufa
Historia Węgier obfituje w okresy niezwykle dramatyczne dla tego kraju. Do nich z pewnością należy bitwa pod Mohaczem w 1526 roku, której onsekwencją stał się podział kraju na trzy części: prowincję turecką ze stolicą w Budzie, Siedmiogród zależny od imperium osmańskiego oraz część zachodnią pod panowaniem Habsburgów. Klęska pod Mohaczem zapoczątkowała panowanie Osmanów na Węgrzech przez sto pięćdziesiąt lat. Wpłynęło ono mocno na węgierską kulturę, język i architekturę. Było swoistym odpowiednikiem naszych zaborów z odpowiadającą im próbą zmiany podbitego społeczeństwa. Wojna i pozostające z nią w związku nieustanne niepokoje na pograniczu stref wpływu nie służyły pokojowemu rozwojowi. Najeźdźcy musieli dbać o swoje interesy, o gotowość do walki, o stały napływ podatków, które jednakże nie równoważyły ponoszonych kosztów. Starali się jednak zaszczepiać swoją kulturę i religię, czasami niszcząc niestety wiele ówczesnych interesujących budowli czy dzieł sztuki. Kościoły były zamieniane na meczety, magazyny, budynki gospodarskie. Niszczono nietolerowane w islamie obrazy, figury i grobowce na terenie kościołów. Islam nie uznawał czegoś takiego jak tolerancja religijna, choć z powodów praktycznych nie zawsze prześladowano niewiernych, czyli wyznawców innych religii.
Do XVI wieku, do czasów panowania na części ziem węgierskich osmańskich władców, w tym tureckiego sułtana Sulejmana II Wspaniałego przenosi nas powieść Tureckie lustro Viktora Horvatha. Nie jest to powieść czysto historyczna. To próba połączenia faktów historycznych, podań i legend zarówno węgierskich, jak i muzułmańskich w opowieść o życiu człowieka i o zmieniającym się wokół niego świecie. Narratorem, który spisuje historię swojego ziemskiego losu, jest Isa, syn Jusufa. Pisze ją w roku 1599, spoglądając krytycznie na lata przeszłe i myśląc już o zbliżającej się śmierci.
Historia, jaką opowiada Viktor Horvath, przenosi czytelnika na drugą stronę lustra, do świata widzianego oczami osmańskich zwycięzców - zaznacza w słowie od tłumacza Anna Butrym, która dokonała budzącego podziw przekładu tej niezwykle trudnej pod tym względem książki. Problemem, zwłaszcza początkowo, może być dla czytelników nagromadzenie słów obcych, tureckich, węgierskich. Ich pokaźny słowniczek zamieszczono na końcu książki. Stopniowo wciągamy się w lekturę i wówczas warstwa specyficznego nazewnictwa nie jest już tak niezrozumiała. Oto próbka zawiłego stylu i trudnego słownictwa towarzyszącego lekturze: Tugry nie ma. To nie ferman ani berat, tylko tezkere. Na nim nie malują tugry. Ciesz się teraz z tezkere. Kiedy odeślesz je defterdarowi i uzyskasz poświadczenie, wówczas zapłacisz tapu eminowi, a amil poprosi kadiaskera o bujurdu z opinią szejcha al-islama, kiedy zaś ten wygłosi fatwę na podstawie kanunname, którą potem spisze Padyszach, bo niestety jesteś giaurem, mój przyjacielu, a Padyszach nawet wierzącemu nie oddał jeszcze nigdy w mukataa dżizje, tapu i wszystkich innych podatków całych miast, zatem, kiedy to wszystko będzie gotowe, wówczas defterdar napisze berat. Na nim zaś niszandży namaluje tugrę. Ale uważaj na szejcha al-islama, bo jest stary, chciwy, nikczemny i lubieżny. W dodatku to dziejopisarz!
Orientalny styl Isy jest niezwykle rozbudowany, kwiecisty, pełen ozdobników i wschodniej maniery nie mówienia niczego wprost. Dominują w nim przesada i patos, nie tyle opis rzeczywistości, co jej ubarwione widzenie. Jest wszakże dużo uroku w tej poetyckiej manierze wysławiania się pełnego niezwykłych metafor. Zwłaszcza, że towarzyszy im rodzaj delikatnego, chwilami lekko ironicznego humoru. Fakty mieszają się z ludowymi opowieściami, na polu bitwy walczą żołnierze, anioły i demony. Wydarzenia są oceniane i widziane przez pryzmat wpływającej na wszystko religii bohatera.
Powieść jest próbą ukazania kawałka historii z innego punktu widzenia, a zarazem pokazania innej mentalności, dla której odmienny kraj i kultura są powodem zaskoczenia, zadziwienia, niezrozumienia, a chwilami nawet pogardy. Przyjęta w książce forma narracji daje nam spojrzenie na wydarzenia oczami konkretnej osoby. Spojrzenie to chwilami jest naiwne, chwilami - pełne realizmu, często bardzo subiektywne, ale zarazem barwne, pozbawione surowości i precyzyjności historycznej analizy.
Sam nie lubiłem czytać i nie przepadałem za pisaniem. Wolałem ogiery szlachetnej krwi, pióra zdobiące koniec strzały, rabunki, zasadzki, wspaniałe kobiety i machiny; interesowało mnie raczej to, jak z dziesięciu kroków trafić kogoś w głowę buzdyganem - stwierdza na początku historii Isa. Opowiada o swoim dzieciństwie, młodości, wieku dojrzałym. O tym, jaki był i co go fascynowało. O świecie, który widział on, dziecko pochodzące z ówczesnych wpływowych elit. To świat odmiennej mentalności, ale również dobrze nam znanych ludzkich zalet i przywar, uczuć i emocji. Świat nieustannych wojen, walki, podstępów, walki o wpływy, o pieniądze, władzę. Świat przyjaźni czasami zmieniających się w nienawiść; pożądania, które przyćmiewa zdrowy rozsądek; przemocy, która złowieszczo pociąga i fascynuje. Możemy poznać szczegóły stylu rządzenia tureckich władców, zasady funkcjonowania znajdujących się w ich rękach szesnastowiecznych miast. Zwykłe życie dotyczy tu jednak raczej elit, a nie prostego ludu.
Często napotykamy w książce cytaty z Koranu, możemy przyglądać się, jak są one używane w odniesieniu do uzasadnienia wielu podejmowanych decyzji. Daty poznajemy w sposób dwojaki: jako daty z kalendarza muzułmańskiego i chrześcijańskiego. Opowieść ożywiają nieustanne intrygi, fantastyczne opowieści odwołujące się do legend. Spore fragmenty są poświęcone kolejnym ważnym postaciom w życiu Isy. On sam jest postacią najważniejszą, wiążącą wszystko ze sobą. Autorem kroniki dziejów własnych i świata, w którym żył.
Breżniew, Kádár, Żiwkow, Ulbricht i Gomułka tworzą plan najazdu wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, a ich burzliwe rozmowy tłumaczy...