Pamięć o wojnie trojańskiej przetrwała dzięki eposowi Homera. Ta niezwykła fabularnie opowieść przez wiele wieków pobudzała wyobraźnię Greków, współtworząc jedną z najbardziej rozbudowanych mitologii świata. Wątki homeryckie wciąż są żywe, odnajdujemy je w niezliczonych dziełach sztuki, literatury, tekstach kultury.
Misją wydawnictwa Egmont stało się przybliżenie najmłodszym czytelnikom tych ważnych kulturowych motywów. Seria książek Czytam sobie przypomina popularny zestaw książeczek do nauki czytania wydawnictwa Usborn, podzielonych na poszczególne poziomy i zakresy słownictwa. Troja Zofii Staneckiej, znanej z mistrzowskiej Basi, należy do tak zwanego Poziomu 2 - Składam zdania. Dziecko na typ etapie ma już umieć odczytać 800-900 słów w tekście i – co najważniejsze – zrozumieć, co czyta. Do tego w książce zawarto dodatkowe, typowe dla języka polskiego ćwiczenia z naszymi głoskami i sylabizowaniem. Pomysł zacny i z pewnością budzący dreszcz podniecenia u ambitnych rodziców. Sama go poczułam, mając córki na różnych etapach szkolnej edukacji i mając świadomość, że grecka mitologia przewija się dosyć często w nauczaniu języka polskiego, a potem historii.
Książeczka Zofii Staneckiej przeznaczona jest jednak dla dzieci w wieku 5-7 lat, a więc będących dopiero na początku nauki czytania. Jako kulturoznawca z nadzieją pokazałam książeczkę córce: zapozna się z uproszczoną wersją eposu, pozna wątki, postaci, będzie po prostu mądrzejsza. Duża czcionka i kolorowe ilustracje wróżyły czytelniczy sukces. A jednak już po pierwszych stronach pojawił się zgrzyt. Nagromadzenie bohaterów i nazw, które nic dzieciom w tym wieku nie mówią: Olimp, Gaja, Zeus, Hera, Hades, Posejdon, Ares, Atena, Mykeny i Sparta. Dla dziecka słowa te brzmią jak magiczne zaklęcia. Potem pojawiają się jeszcze Hektor, Deifobos, Kasandra i Parys, no i, oczywiście, niemożliwe do przeczytania nazwy własne - Menelaos i Agamemnon. Oczywiście, nie jestem za uproszczeniami, ale tu naprawdę by się przydały. Za dużo faktów, przeskoków w fabule, brak ciągłości zdarzeń. Coś dzieje się na weselu Peleusa, za moment przenosimy się do Grecji, przychodzi na świat Achilles, który po chwili jest już dorosły i walczy z Hektorem. Dziecko czuje się jak w jaskini wypełnionej potworami. Ciągle ktoś ginie, ktoś walczy, nie wiadomo, o co chodzi. A można było opuścić kilka wątków i skupić się na tym głównym. Małemu czytelnikowi nie potrzeba aż tylu faktów – pozna je w szkole. Zresztą w czwartej klasie (mając dziesięć lat) dowiaduje się tylko, że wojna trojańska miała miejsce, usłyszy historię o koniu trojańskim i pozna imiona Heleny oraz Achillesa. Z czasem natomiast tę wiedzę poszerzy. Tymczasem tu otrzymuje niemalże wszystkie informacje w ogromnym szeniuet. Zniechęcenie na twarzy, trudności z przeczytaniem długich greckich imion i brak związku przyczynowo-skutkowego. A szkoda, bo zapowiadało się bardzo interesująco.
Ta książeczka to dla twojego dziecka zaproszenie w świat nauki, a jednocześnie sposób na świetną zabawę! Dzięki fantastycznym łamigłówkom...
Do Basi na nocowankę ma przyjść Anielka. Dziewczynki przez cały tydzień przygotowują się do tej wizyty i planują wspólną zabawę. Basia jest tak przejęta...