Recenzja książki: To coś w śniegu

Recenzuje: Mirosław Kalinowski

Zawieszona ekspedycja naukowa i tajemniczy obiekt, który hipnotyzuje odciętych od świata pracowników dawnego instytutu badawczego – to punkt wyjścia najnowszej książki Wydawnictwa HarperCollins To coś w śniegu.

recenzja To coś w śniegu

Przenosimy się na mroźne krańce globu, gdzie znajduje się opuszczona placówka badawcza. Przed laty pracowało tu całe grono naukowców, niestety – wskutek tajemniczej choroby, a także incydentów z udziałem pracowników badaczy natychmiast ewakuowano. Zamiast nich na miejsce wysłani pracownicy techniczni, których zadaniem jest konserwacja instytutu do momentu, gdy ekspedycja zostanie wznowiona.

Pracujący na miejscu Hart, Gibbs i Cline zajmują się, zdawałoby się, błahymi sprawami: sprawdzają stabilność krzeseł i stołów, testują rolety… Wszystko jednak się zmienia, kiedy pewnego dnia za oknem instytutu odkrywają tajemniczą rzecz. Rzecz, której naturę trudno określić, a która zdaje się z każdym dniem do nich przybliżać.

Zgodnie z zasadami, pracownicy nie mogą wychodzić na zewnątrz. Tam bowiem czyha na nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Jednak czy czekająca na śniegu rzecz nie skłoni ich do podjęcia ryzyka?

Powieść To coś w śniegu zapowiada się jak rasowy thriller. Wraz z lekturą powieści Seana Adamsa szybko można przekonać się, że w jego książce… nic nie jest takie, jakim się początkowo wydaje! To coś w śniegu jest więc powieścią pełną specyficznego poczucia humoru, która z całą pewnością zaskoczy czytelnika.

Sean Adams wykorzystuje w swojej powieści wzorce znane z popkultury – literatury i kina – by na swój sposób spróbować je ograć. Stąd też pojawia się wątek opuszczonego instytutu i zagrożenia, które czyhać ma na bohaterów. Adams ukazuje jednak wydarzenia w krzywym zwierciadle, parodiując główny wątek.

Humor w To coś w śniegu opiera się przede wszystkim na głębokiej ironii wobec współczesnego świata. W powieści ujawnia się to m.in. za sprawą bezradności głównych bohaterów, błahości i bezcelowości ich działań w instytucie. Hart, Gibbs i Cline, niczym figurki w domku dla lalek, są jedynie kukiełkami sterowanymi przez Kay – jedną z kierowniczek instytutu, odpowiedzialną za zatrudnianie dozorców.

Niechętnie wchodzę na wagę w butach i ciężkim ubraniu, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że zobaczę liczbę, która mi się nie spodoba. Tylko że jej nie widzę. Po kilku chwilach na wyświetlaczu miga napis „NAD”. […] Nie schodzę z wagi.
– Ale ona pokazuje jakiś błąd.
– To nie jest błąd – mówi medyczka.
– W takim razie co to jest?
– Pakiet podstawowy pozwala mi jedynie na przełączenie wagi w tryb uproszczony – tłumaczy.

Podczas lektury trudno zatem nie nabrać poczucia, że Sean Adams swoją powieścią krytykuje gospodarkę kapitalistyczną, która wpływa na świat nauki, medycyny, zdrowia czy kultury. Hart sięga po książki, za które zapłaci jak najmniej, Gibbs pracą jako dozorczyni odkłada środki na studia, szefowa oszczędnie przykręca ogrzewanie, medyczka dokonuje bilansu stanu zdrowia dozorców, ale jedynie w ramach podstawowego pakietu wykupionego przez ich pracodawcę.

Powieść To coś w śniegu, choć mogłaby pojawić się w księgarni czy bibliotece na półce „thrillery” lub „komedie”, nie do końca do tych etykietek pasuje. To książka, która obśmiewa świat, w którym żyjemy, nas i nasze przywary. I choć podczas lektury czasem można się uśmiechnąć, jednak bywa to śmiech gorzki, skłaniający również do refleksji.

Kup książkę To coś w śniegu

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce To coś w śniegu
Autor
Książka
To coś w śniegu
Sean Adams
Reklamy