Na prowincję ucieka się przed dotychczasowym życiem, wścibskimi spojrzeniami, przed samym sobą. Tutaj spotykają się wygnańcy, uciekinierzy i emeryci. Stąd uciekają młodzi do wielkich miast i spektakularnych karier. Tu zostają nieudacznicy.
Troja właśnie zakończyła pracę w charakterze nauczycielki historii. Przez całe życie miała tylko to: pracę. Nie stworzyła domu, nie założyła rodziny. Gdzieś w przeszłości zamknęła niespełnioną miłość. Zostawia to wszystko i kupuje zaniedbany domek w jakiejś dziurze. Na powitanie dostaje psa i kota ze schroniska. Zwierzęta będą jej odtąd towarzyszyć, choć sama takiego towarzystwa nigdy nie planowała. Pies staje się Parysem, a kotka Heleną, by dopełnić ulubionej starożytnej historii. Zresztą same zwierzęta ogrywają w powieści wcale niemałą rolę.
Franek miał zostać księdzem, pasterzem dusz, coś jednak nie wyszło. Choć powołanie go nie opuściło, to jednak ludzie zawiedli. Zgodnie ze swoim imieniem, stał się obrońcą braci mniejszych, miejscowym dziwakiem, który dba o zwierzęta i ekologię. Społeczność jednak odrzuca go, bo jest (czy raczej był) alkoholikiem, a to nigdy nie budzi zaufania.
Karolina miała spełniać się w życiu jako żona, ale mąż nie był ideałem – szczególnie gdy lubił jej przywalić, bo nie była idealna. Po kolejnym razie Karolina oddaje, za co trafia do więzienia. To zmienia jej życie, które odtąd przepełnia skrucha i poczucie, że musi umniejszać siebie.
Tych troje przyciąga coś do siebie nawzajem, choć różnią się wiekiem i życiowymi doświadczeniami. Są jednak wyrzutkami, nie spełniają norm, wychodzą na margines. Nie stanowią kroczącego dumnie w procesjach trzonu społeczeństwa. Mają własną moralność, kierują się sumieniem, a nie tym, „co ludzie powiedzą". Jak łatwo się domyślić, nie zdobywają sympatii w miasteczku swoją niepokorną postawą, ciętym językiem i walką o najsłabszych, najmniej znaczących.
Cofamy się w czasie, by lepiej poznać losy postaci, konsekwencje ich decyzji i wyjaśnić, dlaczego zachowują się w tak nietypowy sposób. Tercet prowincjonalny pokazuje, że każdemu należy się uwaga, a ocenianie innych na podstawie pozorów może prowadzić na manowce. To mądra i ciekawie napisana książka, która pozwala na chwilę refleksji nad zawiłościami ludzkich losów, czasem kształtowanymi przez przypadek.
Dorastanie w czasach PRL-u nie jest łatwe. Trzeba uważać na to, co się robi i mówi, bo ściany mają uszy, a pytań przecież nie ubywa. Dlaczego nie...
Drugi tom sagi Kobiety z rodziny Wierzbickich Młody księżyc nazywają tu wilczym księżycem. Powiadają, że w tym czasie młode wilki opuszczają swoje stado...