„Człowiek na świat musi przyjść sam.
Odejść musi też sam.
W czasie, który jest pomiędzy, nic nie musi. Ma prawo wyboru”.
Motto busiaby
Wolne wybory
Singiel czy też stara panna – kim wolisz być? A może to jedno i to samo, a angielska nazwa ma jedynie dodawać „nowej jakości egzemplarzy do sparowania, brzmieć dumnie i nowocześnie”. Bez wątpienia obecnie modnie jest być singlem, bowiem określenie "stara panna" ma negatywny wydźwięk i kojarzy się z anachronizmem, oziębłą postawą i zdystansowaniem się wobec wszystkiego i wszystkich.
Ten stereotyp łamie Ola, bohaterka zabawnej, choć niekiedy boleśnie refleksyjnej powieści „Tak dobrze, że aż źle”. Jolanta Kwiatkowska stworzyła balsam na duszę wszystkich samotnych, niedopieszczonych, zdeklarowanych albo i nie, a wybuchy szaleńczego śmiechu podczas lektury przeplatają się z dyskretnym ocieraniem łezki.
Oleńce stuknęła trzydziestka, jej kariera zawodowa nabiera tempa, dwupokojowe mieszkanie zapewnia schronienie i komfort, tyle tylko, że w wielkim łożu ciepła jest tylko jedna strona. Po skreśleniu „jednonocków, weekendowców, mertoseksualistów, pracoholików, kolesiów, bysiów i ciacha” niewielu już kandydatów do przytulenia (i nie tylko) zostaje. Choć przez jej życie przewijają się mężczyźni mniej lub bardziej odpowiedni, to wciąż strzała Amora nie ugodziła jej serca. Mimo wszystko nie traci optymizmu i pogody ducha z satysfakcją mianując siebie stara panną, celebrując rozliczne dziwne święta (jak chociażby Dzień Ręcznika, Dzień Testera i Programisty, czy … Dzień Orgazmu), a pomniejsze depresyjki i smuteczki wypłakuje na ramieniu wspaniałego i lojalnego przyjaciela, Ludwika. Do grona jej towarzyszy zaliczają się także zakochane w sobie bez pamięci, choć z trudem radzące sobie z innością Basia i Elżunia, Gosia ze Staszkiem oraz nowo poznana Zosia.
Każdy z paczki boryka się ze swoimi problemami i rozterkami, przeżywa wzloty i upadki, ale łączy ich niewidzialna nic porozumienia i bezdyskusyjna chęć wzajemnej pomocy. W tę piękną opowieść o lojalności i przyjaźni, jaką bez wątpienia jest „Tak dobrze, że aż źle”, wpleciony zostaje również wątek traktujący o tolerancji względem inności (również preferencji seksualnych), problemach z narkotykami wśród młodzieży oraz o wolontariacie.
Nie tyle na tle wydarzeń, co raczej nimi żyjąc, Ola wśród tych „genetycznie felernych produktów wyjściowych” (facetów), próbuje znaleźć tego jednego, jedynego. Wychowana w tradycyjny sposób, z głową nabitą przez babcię (zwaną pieszczotliwie busiabą) maksymami i sentencjami, nie może pogodzić się z obecnym światem pełnym pozorów, iluzji i łatwych, nic nie znaczących podbojów. I choć zdarza jej się być egoistką (słabość jest wszak rzeczą ludzką) i bezwiednie grać na czyichś uczuciach, to wiele bym dała, żeby taka Ola znalazła się w gronie moich przyjaciół.
Jolanta Kwiatkowska z niezwykłym wyczuciem pisze o sprawach ważnych, trudnych i bolesnych, a w sportretowanych osobach możemy łatwo odnaleźć swoje rysy. Autorka pozwala bohaterom popełniać błędy, zmieniać decyzję, a czytelnik żywo angażuje się we wszystko, co go otacza. Jak tu bowiem nie dać się wciągnąć w poszukiwanie szczęścia i miłości, szczególnie, że mamy je niejako „pod nosem”.
„Tak dobrze, że aż źle” to nie tylko idealna powieść na lato, ale także panaceum na bolączki duszy i serca oraz mniejsze i większe smuteczki. To po prostu „lek na całe zło” i obojętność współczesnego świata…
Akcja „Pułapki Nowego Roku” zaczyna się w piątek. Ale taki, który wypada raz na kilka lat i staje się ostatnim dniem roku. Główna bohaterka...
Jolanta Kwiatkowska napisała powieść, która jest niczym ożywczy, pobudzający do życia koktajl. Kiedyś ktoś z recenzentów napisał...