Recenzja książki: Tajny agent. Moje życie wśród narkoterrorystów

Recenzuje: Damian Kopeć

Agenci DEA pracują w ukryciu, żyją w nieustannym niebezpieczeństwie i umierają bez rozgłosu   

Świat, w którym żyjemy, ma bardzo różne strony. Czasami fascynujące, często - piękne, bywa, że urocze, najczęściej -całkiem zwyczajne, nierzadko - wyjątkowo mroczne. O tych ostatnich raczej wolimy nie wiedzieć, bo i po co budzić się z pięknego snu złotego wieku i śmiało kroczącego postępu. Te mroczne strony niekoniecznie przypominają filmy i książki kryminalne czy sensacyjne. W filmach bowiem cierpi się, umiera czy ginie na niby. W życiu to fakt dotykający konkretnej osoby i innych, z nią związanych. Osoby z imieniem, historią życia, rodziną, przyjaciółmi, bagażem doświadczeń. Na ekranie, w literaturze często wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane, atrakcyjne, ciekawsze, pociągające niż w życiu. Zwłaszcza zło. To swoista magia kina i słowa pisanego, która jednakże doskonale zakłamuje mniej barwną rzeczywistość. Książka Tajny agent. Moje życie wśród narkoterrorystów wprowadza nas w ów mniej większości z nas znany, mroczny świat. Wprowadza, ale nie całkiem dogłębnie, w świat narkobiznesu, wielkich pieniędzy, bezwzględnej walki o wpływy i rynki, morderstw dla przykładu. Przede wszystkim zaś w świat ludzi, którzy walczą z owym świetnie zorganizowanym, coraz silniejszym, coraz bardziej bezczelnie stającym naprzeciw państw i organizacji międzynarodowych konglomeratem zbrodni. Organizacje o charakterze mafijnym są bowiem, co może niektórych zdziwić, coraz lepiej przygotowane do walki o swoje miejsce w świecie, a środki, po które sięgają, są coraz bardziej porażające. I tej ciemnej strony życia nie omija bowiem ogólny postęp i swoiście rozumiana nowoczesność.

Tajna praca polega na zwodzeniu. Budujesz zaufanie - ale nigdy nie jest to zaufanie wzajemne. Nigdy niczego nie odwzajemniasz. Wszystko jest tylko na pokaz. Ty sam jesteś jak hologram.
 
Prolog. Kabul, rok 2006. DEA czyli Drug Enforcement Administration walczy z narkobiznesem w różnych częściach świata, często na jego terenie, tak jak w Afganistanie. Kontrolowane zakupy, przenikanie w mafijne struktury, próby infiltracji i dojścia do ważnych osób, pociągających z sznurki w tym interesie. Tu nie zawsze wszystko dzieje się zgodnie ze scenariuszem, a plany mają to do siebie, że mogą błyskawicznie się zmienić. Tarik, współpracownik agenta Follisa i ich afgański informator, zostają porwani. To perfekcyjnie przeprowadzona akcja dobrze wyszkolonych twardych facetów. Takich, którym wiedzę przekazało zabójczo zdolne w tych tematach KGB. Porwanych udaje się odnaleźć dosłownie w ostatniej chwili. Profesjonalnie pobitych, z metodycznie połamanymi żebrami, rozwalonymi nosami i wybitymi zębami. Życie z nich uchodzi po tym, jak zajęła się nimi grupa operatywnych afgańskich policjantów. W walce z kartelami sięga się często po środki przymusu bezpośredniego. Zwłaszcza wtedy, kiedy liczą się dla kogoś nie tyle ogólnie słuszne cele, co forsa, którą można szybko i prawie bezproblemowo zdobyć. Zabijając dilerów, można praktycznie bezkarnie osiągnąć to niewielkim nakładem kosztów. Tak zaczyna się opowieść agenta Edwarda Follisa o jego pracy w DEA. O początkach kariery, sukcesach, porażkach, blaskach i ceniach. O tym, co go pociąga w tej pracy, co uzależnia, co „kręci”. O krajach, w których działał, oraz o ważniejszych sprawach, którymi się zajmował, o osobach, które rozpracowywał.

Jose Martinez zawsze powtarzał mi, że w pracy tajnego agenta najważniejsza jest intuicja. Zdolności do takiego zajęcia są wrodzone: albo je masz, albo nie.

To nie jest dokładnie przemyślana, chronologicznie poukładana historia pewnego życia. To raczej zbiór wybranych wspomnień, trochę chaotyczny, ale nie pozbawiony swoistej siły przyciągania. Follis sięga po pewne tematy, te, których omawianie nie zdradza zbyt wielu tajemnic i nie ma wpływu na bieżące sprawy. Omawia je ciekawie, choć bez wielu szczegółów, mówiąc o tym, co nie stanowi istotnych tajemnic. Nieźle pokazuje charakter pracy agenta antynarkotykowego, specyfikę bycia tajnym agentem, to, co w tej pracy jest szczególnego. Mówi o postaciach baronów narkotykowych, z którymi się zetknął, przeciwko którym działał. Pokazuje potęgę narkotykowego biznesu, który coraz częściej powiązany jest z międzynarodowym terroryzmem. Stąd też zresztą pojęcie narkoterrorystów, pojawiające się w podtytule książki. Poznajemy specyfikę krajów znanych ze znaczącego udziału w produkcji i handlu narkotykami. Obok dość dobrze już znanych krajów Ameryki Południowej i Środkowej (np. Meksyk, Kolumbia, Boliwia) czy Azji (Birma, Tajlandia) pojawiają się tu również Liban czy Korea Północna. Pewne fakty podawane przez Follisa nie są wcale powszechnie znane. Wydaje się, że mediom niespecjalnie zależy na ich nagłaśnianiu. Tak, jak w przypadku północnokoreańskiego reżimu komunistycznego.

Korea Północna jest obecnie jedynym tego typu miejscem na świecie: rozwijającym przemysłową, w pełni kontrolowaną przez rząd produkcję najlepszej jakości „lodu”. Władze stosują perfekcyjny kamuflaż: zwyczajnie wyglądające fabryki farmaceutyków, rzekomo produkujące lekarstwa. To w nich jednak potajemnie wytwarza się na masową skalę wysokoprocentową metamfetaminę, która następnie wprowadzana jest na rynki w Tajlandii, Kambodży, na Filipinach, w Laosie, Japonii i Australii.

Korea Północna istnieje dzięki czerpaniu korzyści z szeroko zakrojonej działalności przestępczej: sprzedaży metamfetaminy, heroiny, fałszywych banknotów i papierosów. Jest to możliwe dzięki pomocy organizacji mafijnych z różnych krajów i korupcji sięgającej szczytów władzy. Wydaje się zresztą, że problem korupcji, zaledwie wspominany w książce, jest ważnym czynnikiem nie do końca udanej walki z narkoterroryzmem i mafią.

Doświadczamy ogromu zjawiska, z którym walka przypomina zmagania z hydrą: na miejsce jednej odciętej głowy szybko pojawiają się nowe. Follis pokazuje, że współcześni bossowie narkobiznesu to często inteligentni, posiadający doskonałe wyczucie, a nierzadko i wykształcenie przedsiębiorcy. Gdyby działali w legalnym biznesie, z pewnością odnieśliby sukces. Oni jednak wybierają szybszą karierę i jeszcze większe pieniądze. I odpowiednio do tego intensywne, choć zdecydowanie krótsze życie.

Agenci organizacji walczących z narkobiznesem, mafią, kartelami są zawsze na straconych pozycjach. Ich, przynajmniej formalnie, obowiązuje prawo. Muszą brać je pod uwagę, tak jak czekające na ich potknięcia media, organizacje broniące praw człowieka, sprawnych prawników-obrońców rozmaitych kanalii. Handlarzami narkotyków i innymi przestępcami kieruje brak cywilizowanych zasad, liczą się dla nich tylko stawiana na piedestale przez liberałów forsa i wolny rynek, kieruje nimi absolutna chciwość, bezwzględność, determinacja w likwidacji konkurencji i tych, którzy im szkodzą. Dla większości z nich nie jest problemem poćwiartowanie agenta służb i zalanie jego szczątków kwasem. Nie mają żadnych ograniczeń, o czym co rusz wspomina Follis.

Książka warta jest lektury. Pokazuje nie tylko dosyć dobrze opisany narkotykowy świat kilku Ameryk, ale również ten związany z Azją i mniej kojarzonymi z narkobiznesem krajami. Czyta się ją nieźle, mimo niezbyt solidnej korekty.

Nigdy nie lekceważ tego, że przestępca może myśleć tak samo jak ty.

Kup książkę Tajny agent. Moje życie wśród narkoterrorystów

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Tajny agent. Moje życie wśród narkoterrorystów
Książka
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy