„Szyfr Szekspira” to książka złożona z literackich kalek drugiej jakości. Tyle, że równocześnie ta powieść zaskakująco wciąga, intryguje, momentami nawet – porywa. To książka, w której wymagający czytelnik znajdzie bardzo wiele autentycznych ciekawostek z życia Szekspira oraz informacji o jego spuściźnie. A że po przejrzeniu ostatniej kartki pozostanie lekki niesmak z powodu tego, że dało się wciągnąć książce w gruncie rzeczy przeciętnej – to już chyba nieuniknione, jeśli w wolnych chwilach lubi się czytać kryminały czy thrillery.
Katherine Stanley jest Amerykanką, absolwentką historii literatury, do niedawna – obiecującym naukowcem zajmującej się m.in. badaniem spuścizny po Szekspirze. W ostatnim czasie jednak londyński Globe Theater, największa chyba świątynia twórczości dramaturga znad Avonu, zlecił jej przygotowanie inscenizacji teatralnej jednego z najwspanialszych dramatów Szekspira – „Hamleta”. Jak się łatwo domyślić, sprawa jest prestiżowa i stanowić może dla Katherine furtkę do wielkiej kariery. Tyle, że pewnego dnia przybywa do niej dawna mistrzyni, promotorka, Rose Howard i próbuje skłonić Kate do rezygnacji z pracy reżyserskiej i podążenia śladami rękopisu zaginionej sztuki Szekspira. Początkowo nasza bohaterka nie ma na to ochoty, ale gdy jej dawna mistrzyni zostaje zamordowana, a Teatr Globe ogarnia pożar dokładnie w rocznicę podpalenia go przez przeciwników Williama Szekspira, kobieta nie potrafi oprzeć się zewowi tajemnicy. Wraz ze swym aniołem-stróżem, Benem Pearlem, któremu opiekę nad Katherine zleciła Rose, wyrusza w wielką podróż przez cały świat – od Londynu po Nowy York, od Sewilli – po Meksyk, na tle pożarów muzeów, bibliotek, pozostawiając za sobą kolejne trupy. Żeby było ciekawiej – każde morderstwo, które popełnia ścigający ją prześladowca, przypomina śmierć któregoś z bohaterów tragedii Szekspira.
Katherina jest ścigana nie tylko przez złowrogiego mordercę, ale i przez inspektora Francisa Sinclaira – policjanta, który nie wierzy, że literatura może być wystarczającym motywem dla morderstwa. Jedno Jennifer Lee Carrell trzeba przyznać – choć nie jest mistrzynią w konstruowaniu oryginalnej fabuły, potrafi przykuć uwagę czytelników, ale przede wszystkim – popisuje się ogromną wiedzą z zakresu szekspirologii. Fakty historyczne, znajomość teorii literatury, biografii wielkiego Willa znad Avonu, historii sztuki – z całą pewnością są Carrell bliskie, a w dodatku, choć jest debiutantką, znakomicie potrafi je wykorzystać. Przecież opowieść o zbieraniu spuścizny Szekspira na Dzikim Zachodzie, o wpływie wielkiego dramaturga na poszukiwaczy złota czy o jego śladach w Meksyku nie tylko znakomicie ubarwia narrację, ale nade wszystko – daje czytelnikom złudzenie, że mają w rękach coś więcej, niż tylko powieść sensacyjną, kryminał, thriller, ogólnie – literaturę o charakterze rozrywkowym.
Prawda jest zaś, niestety, taka, że „Szyfr Szekspira” to po prostu kolejna książka z cyklu „Dan Brown przedstawia”. Naśladowcy „Kodu da Vinci” poszukują nowych, coraz bardziej interesujących bohaterów, wykorzystując w swoich powieściach chociażby postać wielkiego fizyka, Tesli.
Niemal każdy wielki twórca lub naukowiec, który był w dodatku postacią wzbudzającą kontrowersje (a podobno wpisane jest to w naturę geniuszu) może zostać przez nich wzięty na warsztat. W przypadku Szekspira sprawa jest prosta – skoro rękopisy osiągnęłyby zawrotną cenę, dlaczego nie stworzyć zaginionej sztuki wielkiego dramaturga, która gruntownie zmieniłaby spojrzenie na jego twórczość, dlaczego (w imię poprawności politycznej, a jakże) nie uczynić go homoseksualistą lub osobą biseksualną, a potem taką „papkę” wykorzystać w swej książce? Wówczas dramaturg staje się nie tylko wielkim twórcą, ale i osobą interesującą – przynajmniej na miarę czasów. Naszych czasów. Ale ciekawostki szekspirologiczne – zarówno te autentyczne, jak i zmyślone – byłyby całkiem interesujące, gdyby nie miałkość fabuły. Ta zaś jest schematyczna do granic. Bohaterka otrzymuje od starej mistrzyni, z którą jej kontakt dawno się urwał, dar, musi więc wyruszyć w drogę. U jej boku nagle pojawia się przystojny mężczyzna. Razem stawiają przeciwnościom losu, wykazując się i tężyzną fizyczną, i siłą intelektu. Mszczą śmierć mistrzyni, z którą w dodatku zwykle są spokrewnieni i odkrywają mroczną tajemnicę. Później wszyscy żyją długo oraz – a jakże – szczęśliwie. Gromy, werble, pocałunek na tle zachodzącego Słońca. Wszystko to banalne do granic.
A jednak książka naprawdę wciąga. Dzięki zaskakująco dobremu stylowi (i jeszcze lepszemu tłumaczeniu), dzięki wspomnianym ciekawostkom, dzięki dobremu rozkładowi proporcji między historią a sensacją – „Szyfr Szekspira” czyta się bardzo przyjemnie. I jeśli od literatury oczekujemy wyłącznie krótkich chwil wytchnienia, łatwej przyjemności oraz odrobiny mocnych wrażeń, o których zapomnimy bardzo szybko – powieść Jennifer Lee Carrell będzie dla nas lekturą idealną.
Oto najstarsza z pokus. Nie władza, nie złoto, za które ją kupisz, nie miłość ani nawet głębokie, trawiące duszę płomienie żądzy. Tym, czego pragniemy...