Osoby, które nie czytały jej książek, mogłyby uznać Mary Roach za osobę niespełna rozumu. Albo – co gorsza – za kobietę o dziwnych, może nawet: niezdrowych upodobaniach. Ale jej książkowe, mocno rozbudowane reportaże popularnonaukowe (bo tak chyba należałoby zakwalifikować te publikacje na tematy mocno kontrowersyjne, choć zapewne interesujące większość z nas i przybliżające w przystępny i przezabawny sposób najnowsze osiągnięcia nauki) to lektura pyszna. O ile, oczywiście, lubi się opisy świeżych zwłok przy śniadaniu.
W pierwszej swej książce, w “Sztywniaku”, Roach usiłuje opisać, co dzieje się z ludzkim ciałem po naszej śmierci oraz jakie pożytki płynąć mogą z zajmowania się zwłokami. Jest więc o operacjach, jakich dokonuje się na zwłokach, o nadużyciach, jakich dopuszczali się na przestrzeni lat badacze, jest i o porywaczach ciał oraz o sytuacji, w której naukowcy usiłują łączyć naukę z religią. Roach pisze o testach wypadkowych, dzięki którym zmarli mogą przyczynić się do postępu nauki i pomóc chronić ludzkie życie, o zwłokach i wojskowości oraz o tym, kiedy ciało stać się może czarną skrzynką. Wraz z poznanymi naukowcami Roach zabiera się za poszukiwanie w ciele śladów duszy, dekapituje, reanimuje i przeprowadza transplantację. W końcu ma okazję posmakować (na szczęście nie w sensie dosłownym) ludzkich pierożków oraz zastanowić się, co powinniśmy zrobić z własnym ciałem, gdy już odejdziemy. O wszystkim tym zaś autorka opowiada nam w bardzo charakterystycznym dla siebie stylu – w sposób ogromnie dowcipny, przystępny i naprawdę atrakcyjny dla czytelnika.
Przystępność – to słowo doskonale pasuje do książek Mary Roach. Choć bowiem autorka stara się być precyzyjna, choć badania jej rozmówców dotyczą spraw niełatwych, Roach wynajduje anegdotki, czasem nieco wyolbrzymia, by uzyskać efekt komiczny. Dziennikarka z ogromną łatwością zadaje rozmówcom mocno czasem niezręczne pytania (bo jaka anegdota może wiązać się z rozkładem zwłok?), zmusza ich do nieustającej gimnastyki umysłowej, wkracza na tereny, których pióro dziennikarza jeszcze nie opisało. Roach potrafi przy tym śmiać się z samej siebie i przyznać do własnej ignorancji. Czasem delikatnie dworuje sobie z rozmówców, wytyka im dziwne przyzwyczajenia, nawyki. Pisarka ma ogromne poczucie humoru – i choć może jest ono nieco wypaczone, to właśnie ono sprawia, że książki Mary Roach czyta się tak doskonale.
Sprawia to także drobiazgowość, z jaką do swego tematu podchodzi Mary Roach. Autorka wyszukuje setki anegdot, tysiące informacji, a choć – ogólnie rzecz biorąc – narracja jest tu uporządkowana, Roach nie potrafi czasem powstrzymać się od popadania w dygresje. Dygresje często równie interesujące, co główny nurt tej opowieści. Dziennikarka potrafi tworzyć dygresję w dygresji (a nawet w dygresję wobec dygresji dygresji) – a jednak w niczym to czytelnikom nie przeszkadza.
Oczywiście ma “Sztywniak” także i wady. W gruncie rzeczy bowiem nie mamy pojęcia, czemu służyć ma ta opowieść, dlaczego właściwie Roach opowiada nam tę historię i jakie wnioski z niej płyną. Nie jest to także książka dla czytelników wrażliwych – wiele osób niejednokrotnie zarumieni się podczas lektury, w zakłopotaniu. Czasem możemy poczuć naprawdę silne mdłości, jeśli wyobrazimy sobie, o czym pisze Roach. Także to, że autorka nawet nie próbuje silić się na obiektywizm, choć w niczym nie ujmuje wartości książki, niektórym czytelnikom może przeszkadzać.
Ale nie przesadzajmy. Tak odważnych, odkrywczych i śmiertelnie zabawnych publikacji próżno szukać na naszym rynku. “Sztywniak” to więc lektura obowiązkowa dla dziennikarzy pragnących obserwować warsztat zawodowca, dla osób, które lubią wtowarzystwie błysnąć anegdotą czy które uwielbiają może nieco czarny humor. W książkach Mary Roach utonąłem na kilka długich wieczorów – i może niech to stanowi najlepszą rekomendację.
Autorka bestsellerów Bzyk, Sztywniak i Duch dotarła już wszędzie. Nic więc dziwnego, że na temat kolejnej książki wybrała wyprawę na Marsa.\r\n\r\nPodróż...
Mary Roach znów wściubia nos tam, gdzie wszyscy by chcieli zajrzeć, ale się wstydzą. Szeroko otwiera zazwyczaj zamknięte drzwi, za którymi są prowadzone...