Wydawnictwo: Znak
Data wydania: b.d
Kategoria: Popularnonaukowe
ISBN:
Liczba stron: 296
Mary Roach, pisząc "Sztywniaka" zdecydowała się na poruszenie tematyki trudnej, dla niektórych wręcz nie do przejścia/przeczytania, a jednak autorka znalazła sposób, by do kwestii zwłok podejść nawet z... humorem.
Co znajdziemy w książce?
12 rozdziałów, a do każdego osobną bibliografię na końcu książki ;)
Zgodnie z opisem na okładce "Dociekliwa reporterka Mary Roach wścibia nos tam, gdzie inni się boją, wstydzą lub brzydzą. Dzięki temu mogła napisać Sztywniaka, który jest nie tylko jedną z najbardziej niezwykłych, ale najzabawniejszą książką popularnonaukową ostatnich lat."
Jak wiadomo, sporo osób woli trzymać się z dala od książek popularnonaukowych, ponieważ tego typu literatura jest uznawana za nudną.
Sięgnęłam po tę pozycję, ponieważ:
- nie zasypiam przy książkach popularnonaukowych,
- interesuję się biologią, która ma niezliczoną ilość dziedzin pokrewnych - w książce można znaleźć m.in. fakty i ciekawostki ze środowiska medycznego (np. przeszczepy narządów), kosmetologicznego (np. operacje plastyczne twarzy), ekologicznego (np. kompostowanie zwłok) i wielu, wielu innych (niekoniecznie "biologicznych" - np. fragmenty dotyczące testów zderzeniowych),
- najwyraźniej jestem ciekawska i chciałam sprawdzić czy faktycznie da się z humorem napisać o ludzkich zwłokach (uwaga - przypominam, że humor to nie jest cecha charakterystyczna dla literatury popularnonaukowej).
I co? Nie zawiodłam się.
Myślicie, że to z tym humorem to ściema? Macie możliwość przekonać się sami ;)
Dodam tylko, że to nie jest jedyna książka autorki.
A i jeszcze jedno - w książce można znaleźć rozważania Mary nad tym, co "chciałaby zrobić" (a czego absolutnie nie) ze swoimi zwłokami...
Jeśli myślicie, że łatwo było zdobyć autorce informacje do książki, to również o tym są fragmenty. Czy wszyscy wytypowani chcieli zdradzać swoje/nieswoje tajemnice? Kto podejmował współpracę z Mary z entuzjazmem, a kto nie?
No i na sam koniec...
Komu nie polecam?
Osobom bardzo wrażliwym i ze względu na konieczny jednak realizm przedstawienia niektórych zagadnień - tym, którzy w niezbyt odległym czasie stracili bliskich.
Śmierć dotyka każdego człowieka, to temat, który niezależnie od naszej woli powraca do naszego życia. Pomimo zmian cywilizacyjnych na przestrzeni pokoleń zagadnienie śmierci wciąż wywołuje strach i obawę. O dziwo jest to wątek, który w telewizji, filmach i mediach eksploatowany jest bardzo często, rzadziej jednak porusza się go w rozmowach, to temat tabu.
Mary Roach postanowiła jednak podejść do tego zagadnienia nieco inaczej niż zazwyczaj, bez nadmiernego patetyzmu i podniosłości, z uśmiechem i dystansem, starała się go oswoić. Tak oto powstał „Sztywniak”, czyli fascynująca książka o tym jak nauka wykorzystuje ludzkie ciała do badań. Mają one służyć rozwijaniu medycyny sadowej, zwiększać bezpieczeństwo transportu oraz służyć tworzeniu nowych możliwości w dziedzinie chirurgii. „Niesamowita odporność zwłok czyni je superbohaterami, którym zawdzięczamy bezpieczeństwo i zdrowie”.
Książkę mimo tego że porusza kontrowersyjny i ciężki temat czyta się bardzo szybko, to wszystko dzięki podejściu autorki nasyconego humorem i ironią ale kiedy trzeba pełnego powagi i szacunku. Poza tym dzięki obrazowym pełnym szczegółów opisom przenosimy się na salę pełną rozczłonkowanych ciał, zbadamy ich rozkład, przyjrzymy się różnym rodzajom pochówku np. procesowi balsamowania, poznamy historie kryminalistyki i pionierów anatomii, a także inne ciekawostki związane z badaniami na zwłokach.
Obyło się na szczęście bez skomplikowanej terminologii medycznej. Treści przekazywane są w sposób przystępny. Po stylu autorki widać jej ogromne zaangażowanie w pisanie książki, ale również w poznawanie otaczającego nas świata. W efekcie powstały historie przedstawione w ciekawy i oryginalny sposób, pełne anegdot, błyskotliwie.
Owszem ksiązka szokuje, zderzenie zwłok i często przekornych pełnych dowcipu uwag autorki może wydawać się nie na miejscu. Ale mam wrażenie że o to właśnie w niej chodzi, o to by spojrzeć z innej perspektywy i z większym dystansem bo według Mary Roach „należy przyjąć że po śmierci człowieka już nie ma, zostaje skorupka, opakowanie”. Co ciekawe to nie sposób postępowania z ludzkimi ciałami najbardziej mnie zdumiał ale to jak traktowano zwierzęta dla celów naukowych. Autorka przedstawia makabryczne wręcz nieludzkie zachowania, np. psom odcinano głowy i przeszczepiano do innego osobnika, odcinano głowy małpom by następnie poprzez sztuczne utrzymanie ich przy życiu obserwować ich reakcje.
Rozumiem że dla wielu osób humor i podejście Mary Roach jest niedopuszczalne, pomijając jednak kwestie moralne, które dla każdego powinny być kwestią osobistą, trzeba przyznać ze jest to pozycja niezwykła przede wszystkim dla tego że próbuje ona w interesujący dla czytelnika sposób wprowadzić w temat o którym się nie mówi, stara się go detabuizować.
Ksiązka od samego początku wciągnęła mnie w swój ciekawy ale i momentami obrzydliwy świat. Interesująca i godna uwagi pozycja, poruszajaca niezwykle ważny temat, zmuszający do refleksji. Polecam ją szczególnie czytelnikom „Trupiej farmy” czy „Tajemnicom wydartym zmarłym”
Pozycja obowiązkowa dla każdego kto interesuje się szeroko pojętym życiem ciał po śmierci, medycyna sądowa czy kryminalistyka i kryminologia. Wiele ciekawych przypadkowo historii, wiele ciekawostek dotyczących tego co może się stać z naszym ciałem po śmierci. Minus jest taki że pewnie wiele z tych rzeczy jest nieaktualna bo książka powstawała ponad 20 lat i można odnieść wrażenie że badania na zwłokach w latach 80, 90 i 2000 to istne eldorado dla osób obrabianacych trupy ?
Osoby, które mnie znają dobrze wiedzą, że w zasadzie nie czytam książek więcej niż jeden raz. Nie potrafię znanej już treści "odkrywać" ponownie. A jednak raz na jakiś czas trafiają się pozycje, które zdarzy mi się odświeżyć po jakimś czasie. Jedną z takich lektur jest "Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków" Mary Roach. To, co u mnie charakterystyczne to poczucie humoru, a dokładniej uwielbiany przeze mnie czarny humor i dystans do wielu rzeczy. Takie podejście powoduje, że Mary jest dla mnie idealną autorką.
Czy zastanawialiście się kiedykolwiek co z waszym ciałem dzieje się po śmierci? Pewnie niejednokrotnie. Większość widzi to w następujący sposób: umieramy, idziemy do trumny, grzebią nas i po jakimś czasie zjadają nas robaczki, reszta się rozkłada, rozpuszcza, kruszy. Druga opcja to kremacja czyli poddajemy się spaleniu.
Ale czy pomyśleliście kiedykolwiek o tym by oddać swe ciało na rzecz nauki? No bo skoro można po śmierci oddać narządy do przeszczepów to, czemu nie ciało dla studentów by mogli zwiększać swą wiedzę inaczej niż na komputerach? Naukowcom do badań czy wszelkiego rodzaju firmom do testów? Czy naprawdę aż tak bardzo zależy nam by po śmierci być całym, idealnym, bez jednego szewka, siniaka czy strupka? Czy to robi różnicę ziemi, która nas przysypie lub ogniowi, który nas strawi? Wątpię.
Jestem osobą, która od dawna zastanawia się co ze sobą zrobić. Nie mogę oddać swych narządów do przeszczepu co bardzo mnie uwiera, ale donacja zwłok dla akademii medycznej dla studentów to dla mnie idealny pomysł, który bardzo chcę zrealizować i liczę, że do tego dojdzie jeśli nie doczepi się mnie coś co by mnie zdyskwalifikowało czyli np. choroby zakaźne tj. Aids, HIV czy żółtaczka.
Mary Roach posuwa się jednak dalej niż do powyższych przykładów. Wyrusza śladami ciał by pokazać nam to osobliwe życie nieboszczyków. Tytuł pewnie zaciekawił niejedną osobę no bo jak martwa osoba może żyć i to w osobliwy sposób. Okazuje się, że może i powinieneś/powinnaś być jej wdzięczny/-a!
To, że dziś jadąc autem czujesz się bezpiecznie może być zasługą właśnie osoby, która swoje ciało przekazał tym, którzy zrobią wszystko by podczas wypadku zostało wyrządzone jak najmniej szkód na ciele człowieka. Co prawda taki "pacjent" się nie poskarży co go boli czy gdzie został ranny, ale od tego są medycy, którzy znając anatomię są w stanie określić gdzie i w jaki sposób ucierpiał "pasażer" auta, które uległo kolizji.
A może zamiast kremacji lub klasycznego pogrzebu wolelibyście zmienić się w kompost, a potem ktoś z rodziny lub przyjaciół zasadzi na Was drzewko, lub inną roślinkę? Opcja jak najbardziej prawdopodobna i to już niebawem, a co ciekawe tak niedaleko nas, bo w... Szwecji!
Mary Roach pokazuje jeszcze inne możliwości wykorzystania ludzkiego ciała, gdy jego właścicielowi się już ono raczej nie przyda. Przyznam szczerze, że gdyby w Polsce choć niewielka część tego była dostępna to naprawdę nie wahałabym się co do podjęcia decyzji co ze sobą zrobić. Dla mnie żadna radość leżenia bez ruchu, w idealnej formie w drewnianym pudełeczku. Za to opcja by komuś się przysłużyć czy pomóc to już coś, co chętnie rozpatrzyłabym pozytywnie. W Polsce do dyspozycji mamy niewiele opcji, ale każda choćby najmniejsza, która swój koniec łączy się z pozytywnymi aspektami wobec innych powinna być brana przez nas pod uwagę.
Mary Roach wcisnęła swój nos wszędzie tam, gdzie "zwykły" człowiek raczej by nie poszedł. Była i wypytywała o rzeczy, które wielu z nas brzydzą, wstydzą, a nawet przerażają. To dzięki temu powstał "Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków" - książka, która jest nie tylko jedną z najbardziej niezwykłych, ale i najzabawniejszą książek popularnonaukowych ostatnich lat. Tylko trzeba zachować odpowiedni dystans by zrozumieć tak jak trzeba to, co autorka chce nam przekazać. Uwierzcie, że choć temat straszny to warto zapoznać się z tą niezwykłą pozycją i zastanowić się, czy może jednak nie oddać swego ciała choćby po to by uratować tylko jedną inną osobę. Nas i tak już nic nie uratuje... Osobiście polecam również inne tytuły Mary Roach jeśli tylko strawisz jej poczucie humoru i dystans do raczej omijanych na codzień tematów.
Sięgając po „Sztywniaka” liczyłam na interesującą, zastanawiającą i dającą do myślenia lekturę, która zostawi po sobie mnóstwo refleksji i dostarczy wiedzy na temat tego, jak ludzkie ciało może być istotnie wykorzystane po naszej śmierci. Literaturę faktu czytam coraz chętniej i coraz częściej, staram się jednak wyszukiwać co ciekawsze tematy. Bez wątpienia reportaż przygotowany przez Mary Roach porusza kwestie niebanalne. A co ważniejsze, autorka przedstawiła je w dokładnie taki sposób, w jaki tego oczekiwałam i na jaki liczyłam.
„Sztywniak” to tytuł wyjątkowy. Miałam duży kłopot, by od tej książki się oderwać, choć zdarzało mi się robić przystanki dla złapania oddechu i uporządkowania myśli. Bo choć wszystkie poruszane w reportażu kwestie robią olbrzymie wrażenie, a każda kolejna wydaje się jeszcze ciekawsza od poprzedniej, to muszę uczciwie przyznać, że nie jest to lektura lekka i przyjemna. Bo co przyjemnego może być tak naprawdę w rozczłonkowywaniu ciała, w czytaniu o wykorzystaniu do badań zwierząt, w wyobrażeniu jak części jeszcze niedawno żyjącej osoby są traktowane niczym najgorszy wróg? I po co to wszystko?
No właśnie. Dla rozwoju medycyny. Poprawy bezpieczeństwa podróżujących. Dla poznania sekretów skrywanych w naszym ciele. A tematyka jest tak szalenie interesująca i angażująca, że warto się przełamać, popatrzeć na opisywane wydarzenia z pewnym dystansem i nie myśleć o tym, że coś wywołuje nasze obrzydzenie czy niesmak. Autorka opisuje bowiem rzeczy potrzebne, ważne, czyniące świat lepszym i piękniejszym miejscem, a zazwyczaj wszystko odbywa się pewnym kosztem. Tutaj taką cenę stanowi proces „znęcania się” nad zwłokami.
Nigdy nie zastanawiałam się nad kwestią przekazania ciała na badania naukowe. I uwierzcie mi, po tej lekturze wcale nie czuję się bardziej przekonana, teraz jednak towarzyszy mi świadomość, że ludzie, którzy to robią są prawdziwymi bohaterami. Zasługują na szacunek, ciepłe słowo, chwilę zadumy. Roach wraca do tych spraw wielokrotnie, podkreślając, że faktycznie do tych „dawców” podchodzi się z powagą, że nie myśli się o nich bezosobowo, mimo że czasami z takim podejściem jest zwyczajnie łatwiej pracować.
Ta książka jest fantastyczna nie tylko ze względu na opisywane kwestie, ale również ze względu na to, jak zostały one przedstawione. Każdy rozdział to rzetelnie zebrane informacje, mądrze i interesująco przekazane, opinie ludzi zajmujących się daną tematyką, odniesienie do fachowej literatury, powołanie się na konkretne przypadki i przede wszystkim komentarze autorki.
Roach ma lekkie pióro, a podczas pisania, miejscami, pozwala sobie na dość swobodny ton. Jej uwagi mają humorystyczny i ironiczny wydźwięk, nadają książce pewnej lekkości i sprawiają, że myśli czytelnika zaczynają płynąć po nieco innych torach. Autorka wyraźnie nie chce nas tą lekturą zmartwić, oszołomić, zawstydzić, ale pokazać, że po śmierci to wszystko nie ma już znaczenia, że nie warto się przejmować, ale jeśli ma to dla nas sens, to możemy jeszcze raz zrobić coś ważnego, pozwolić sobie na ostatni dobry uczynek.
„Sztywniak” to cenna publikacja, dostarczająca nie tylko istotnych informacji, ale także skłaniająca do refleksji. Podczas lektury miałam chęć rozmawiać o opisywanych faktach, czułam się ożywiona i zaaferowana. Roach całkowicie mnie przekonała. Pokochałam jej książkę.
"Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków" to książka, która samym tytułem budzi ogromne zainteresowanie. Jedni poczują ciekawość, drudzy zdziwienie a jeszcze inni obrzydzenie lub oburzenie. Autorka w 12 rozdziałach pokazuje w jaki sposób nauka wykorzystuje ludzkie ciała po śmierci oraz przybliża nam nieco tajemniczy świat nieboszczyków. Znajdziemy tutaj szczegółowe opisy rozczłonkowywania, otwierania i przerabiania ciał w imię rozwoju nauki i zdobywania nowych doświadczeń. Oprócz powszechnie znanych zastosowań ludzkich zwłok w postaci preparatów anatomicznych czy wykorzystywania narządów zmarłych w transplantologii i ratowaniu życia autorka pokazuje również inne, mniej oczywiste.
Jeśli chcecie poznać etapy rozkładu ciała i dowiedzieć się w jaki sposób armia testuje kamizelki kuloodporne to lektura dla Was. Jeśli przeraża Was myśl o wykorzystywaniu ludzkich zwłok do testowania bezpieczeństwa w branży motoryzacyjnej, koniecznie musiscie wiedzieć, że to dowód na to, że nawet po śmierci możemy uratować czyjeś życie. Jeśli chcecie dowiedzieć się jak rozpoznać trupa, gdzie stacjonuje ludzka dusza i czy psy też ją mają - musicie sięgnąć po książkę Mary Roach. A jeśli przetrwacie wszystkie niezwykle plastyczne opisy rozkładu ciała, informacje o wykorzystywaniu ciała w "trupiej medycynie" i .. ogrodnictwie w nagrodę zdradzę Wam jak stać się eksponatem na wystawie słynnego Gunthera von Hagensa. Obrzydliwie interesująca i zabójczo ciekawa ! Czytajcie !
Rewelacyjna książka! Pomimo trudnego tematu bardzo lekko mi się ją czytało. Mary Roach w niezwykle ciekawy sposób przedstawiła kwestię losów ludzkiego ciała po śmierci. Jeśli ktoś jest ciekawy jak wygląda balsamowanie zwłok, co to jest plastynacja albo na czym polega liofilizacja tkanek, to zachęcam do lektury. Oprócz tego można dowiedzieć się ile pożytecznych rzeczy można "zrobić" po śmierci decydując się na darowanie swoich zwłok na cele naukowe. Można uratować czyjeś życie przez oddanie organów do transplantacji, przyczynić się nowemu pokoleniu lekarzy poprzez zostanie eksponatem laboratoryjnym lub brać udział w różnego rodzaju testach. Podziwiam autorkę za jej upór i poświęcenie przy zbieraniu materiałów do tej książki. Musiała przebyć tysiące kilometrów, zadawać wiele trudnych pytań wielu (niekoniecznie chętnym do współpracy) ludziom oraz przyglądać się z bliska rzeczom, które dla większości z nas byłyby nie do zniesienia. Doceniam również jej fantastyczne poczucie humoru, dzięki któremu podjęty przez nią temat był przedstawiony w bardzo przystępny sposób.
Mary Roach znów wściubia nos tam, gdzie wszyscy by chcieli zajrzeć, ale się wstydzą. Szeroko otwiera zazwyczaj zamknięte drzwi, za którymi są prowadzone...
Co wspólnego mają suknia ślubna i kombinezon sapera? Dlaczego dla marynarzy bardziej niebezpieczne od rekinów są krewetki? Kiedy kurczak...