Wróciliśmy
„Choć w jadeicie rzeźbieni – rozpadliśmy się / Choć ze złota kuci - czas nas zabrał / Choć z piór Quetzala - ślad po nas zaginął”- słowa te są strofami napisanymi wieki temu na cześć króla i poety, wielkiego wodza. Netzahualcoyotl - Głodujący Kojot to przywódca, który za sprawą swych umiejętności był w stanie poprowadzić ludzi do zwycięstwa. Śpiewana ku chwale króla pieśń miała podkreślić jego potęgę, a jednocześnie ukazać grozę nadciągającej zagłady. Tyle tylko, że słowa, na które powinna paść zasłona zapomnienia, rozbrzmiewają nagle w szkolnej sali liceum Generałowej Zamoyskiej.
Czy są one zapowiedzią upadku czy triumfu ludzkości? O tym możemy przekonać się, sięgając po książkę spowitą mrokiem i porażającą grozą, opublikowaną przez wydawnictwo Replika. Szósta era Roberta Cichowlasa jest zapowiedzią nowej jakości polskiego horroru, a o autorze jeszcze nie raz zapewne usłyszymy. Pod warunkiem, oczywiście, że przeżyjemy wizytę krwawych azteckich bóstw, które wróciły na Ziemię i są żądne ofiar.
Inwazja zaczyna się z pozoru niewinnie - ot, nastolatek, chcąc uniknąć odpowiedzi na pytanie nauczyciela, Dawida Galińskiego, rozpoczyna swoje show. Tyle tylko, że nastolatki zazwyczaj nie cytują dawnych pieśni, nie mają możliwości zmiany koloru oczu, a ze strachu nie wbijają sobie paznokci w dłonie aż do krwi. I nawet osoba tak sceptycznie nastawiona do teorii o opanowaniu przez COŚ ciała ucznia, jak partnerka Dawida - Kasia, musi przyznać, że kolejne wydarzenia budzą nie tylko niepokój, ale i przerażenie.
Niemal obdarty ze skóry uczeń z posiekanymi wnętrznościami, kolejny utopiony w umywalce z ponad dwudziestoma litrami wody w ciele i jeszcze jeden, tym razem zupełnie pozbawiony wierzchniej powłoki - to zaledwie początek koszmaru, który dotyka Poznań, a już wkrótce i cały kraj. Napady agresji, spadające samoloty, a na domiar złego piramida pokryta brutalnymi, sugestywnymi płaskorzeźbami i inne niewytłumaczalne zjawiska raz na zawsze burzą spokój ludzi. Oto bowiem spełnia się przepowiednia Indian Mezoameryki, a świat stoi w obliczu zagłady. Nadchodzi dzień, w którym indiańscy bogowie wraz z duchami swoich wyznawców odrodzą się i odpłacą białemu człowiekowi pięknym za nadobne. Nadchodzi początek końca. Nadchodzi… szósta era.
Robert Cichowlas wprowadza do naszego serca niepokój, sączy lęk, który niepostrzeżenie opanowuje nasze myśli i duszę. Szósta era, którą pożera się dosłownie w kilkadziesiąt minut, jest lekturą stanowczą zakazaną w porach nocnych, kiedy to astralne ciała zmarłych krążą nad naszymi głowami. Chociaż, jak wskazują wydarzenia z Poznania, ONI mogą dopaść nas wszędzie - w szkolnej szatni, zakładzie pracy czy nawet podczas śledzenia tej recenzji. Bójcie się zatem, bo oto nastaje szósta era. Era Cichowlasa.