Główny bohater Synonimu zła, Bartłomiej Schmidt, to dwudziestoparoletni chłopak, marzący o zamieszkaniu w Nowym Jorku. Wkrótce - w roku 1997 - udaje mu się to i tak zaczyna się jego sen. Bart poznał wiele osób, z którymi od razu się zaprzyjaźnił. Poznał swoją prawdziwą miłość i miał szansę zarobić ogromnie pieniądze. Wykorzystał wszystkie szanse, jakie dał mu los. Był człowiekiem naprawdę urzekającym. Sposób, w jaki zwracał się do przedstawicieli policji, zwyczajnie powala. Nie brak mu poczucia humoru, był powszechnie lubiany. Nie sposób go było zresztą nie lubić.
Synonim zła to niezwykła historia. Nieco straszna, miejscami - zabawna i bardzo wiarygodna. To opowieść o przeciętnyn chłopaku i jego amerykańskim śnie, który jednego dnia spełnił się. Autor ukazuje Nowy Jork od tej drugiej, gorszej strony. Zatargi z gangsterami, porachunki z zabójcami i dziesiątki innych spraw związanych z postacią głównego bohatera - to wszystko składa się na fabułę powieści.
Język, jakim posługuje się autor, jest plastyczny, nadzwyczaj naturalny. Pewną wadą mogą być jednak wszechobecne wulgaryzmy. Jest ich, według mnie, po prostu zbyt wiele. Rzadko trafia się rozdział bez choćby jednego przekleństwa. Tym sposobem chce autor odzwierciedlić rzeczywistość, w której wulgaryzmy zaczynają opanowywać współczesny świat, jednak bardziej wrażliwym czytelnikom może to przeszkadzać.
Interesujący jest punkt wyjścia, pomysł autora na jego powieść. Intryguje to, w jaki sposób autor opisał Nowy Jork. Wielu osobom wydaje się, że to miasto spokojne, że to idealne miejsce, by rozpocząć w nim swoją karierę. Jak bardzo błędne to przekonanie! Nie ma tu może szybkiej i wartkiej akcji, ale powieść jest tak skonstruowana, że nie można się od lektury oderwać. Czytelnik chce jak najszybciej poznać losy Barta oraz jego przyjaciół, przez cały czas zastanawiając się, jak skończy się historia głównego bohatera.
Synonim zła to dobra powieść o przeciętnym-nieprzeciętnym emigrancie. To opowieść, która spodoba się wszystkim miłośnikom powieści głęboko osadzonych w rzeczywistości.
Kto stał się ofiarą systemu, a komu ten system udało się przechytrzyć? Sprawa Tomasza Komendy wstrząsnęła opinią publiczną i doprowadziła do wszczęcia...
Gdybym mógł się cofnąć i coś zmienić, to zrobiłbym tak: złapałbym za fraki samego siebie i zdzielił po pysku tak mocno, żebym w końcu zaczął myśleć jak...