Święty Wrocław to powieść przedziwna. Mocno przykuwająca uwagę gęstniejącą ze strony na stronę mroczną atmosferą horroru, której podstawą nie są ograne chwyty i tysiące atakujących bohaterów (a przy okazji i czytelników) groteskowych potworów oraz utrzymanymi na granicy ironii i absurdu narracyjnymi komentarzami. To powieść opowiadająca o naszym pragnieniu świętości i przynależności, o samotności w większym lub mniejszym mieście, o nadchodzącej apokalipsie, o małych i dużych końcach świata oraz o próbach uniknięcia ich. O Polsce – z całym bagażem piękna i szaleństwa związanego z tym słowem.
Pewnego dnia na ulicach Wrocławia zaczynają znikać psy i koty. Fakt ten pozostaje niezauważony do czasu, gdy oprócz zwierząt znikają również i ludzie. Wówczas rodzi się Święty Wrocław – osiedle, którego ściany po oderwaniu tynków okazują się wzniesione z dziwnej, ciemnej, niby-organicznej substancji. Substancja ta w dotyku sprawia wrażenie ciepłej, co budzi podejrzenia, że stanowi „żywą” tkankę. Nic dziwnego, że miejsce to przyciąga wszelkiego rodzaju wyrzutków i włóczęgów – gorzej, że z czasem i tak zwani zwyczajni obywatele wyruszają tam na pielgrzymki. A ze Świętego Wrocławia nie można już wrócić.
Z pozoru Święty Wrocław to horror, tyle że pozbawiony typowych, nierealnych zabiegów, tonący w szarościach, czerniach i cieniach, nie zaś pogrążony w morzu krwi. W życie mieszkańców zwykłego miasta wkracza po prostu coś, co nieznane i nienazwane – na takim pomyśle stara się Orbitowski zbudować swą powieść, nawiązując mocno do wcześniejszych książek. Kluczowe jest jednak obserwowanie, jak różni ludzie będą reagować, jak zachowywać się będą w sytuacji skrajnej.
Pierwiastek realistyczny jest tu bardzo silny. Związek dwojga młodych ludzi, ich spory z ojcem dziewczyny, zawiść jej koleżanek, konieczność ukrywania się i zwieńczenie tej historii ogromnie zaskakującym zakończeniem – to elementy przedstawione w sposób jak najbardziej wiarygodny. Uważny czytelnik odnajdzie jednak i w Świętym Wrocławiu zaskakujące z pozoru elementy… eposu! Orbitowski opiewa piękno, siłę, potęgę Świętego Wrocławia niby od jego początków, od jego powstania, ale przede wszystkim – u kresu jego istnienia. Opisuje nie zawsze heroiczne czyny swoich bohaterów, by doprowadzić ich w końcu do uczestnictwa w wielkiej bitwie, nieodmiennie przywodzącej na myśl Apokalipsę – tym bardziej, że zwiastuje ją wielu proroków, „kapłanów” i „bożych szaleńców”.
Autor napięcie buduje wyjątkowo sprawnie – z każdą stroną akcja przyspiesza, nie pozwalając miejscami oderwać się od lektury. Atmosfera gęstnieje z każdą w chwilą, światło niknie, a powieść staje się coraz bardziej mroczna. Wieńczący całość wybuch przemocy zdaje się nieuchronną konsekwencją misternej intrygi.
Orbitowski wykorzystuje postmodernistyczną konwencję, wplatając w swą powieść liczne nawązania do popkultury, do nurtów literackich, filozoficznych i religijnych. Jest tych aluzji bardzo wiele, a ich odnajdywanie może przynieść czytelnikowi sporo satysfakcji. Podobnie jak próba przedarcia się przez nie w celu odnalezienia spójnej interpretacji powieści. Można traktować Święty Wrocław jako opowieść o życiu w izolacji, która szczególnie aktualna okaże się w czasie pandemii koronawirusa (tak właśnie życie nadaje literaturze nowy wymiar). Można czytać tę książkę jako historię o wpisanym w człowieczeństwo pragnieniu poczucia przynależności, wspólnoty, o naturalnej ludzkiej skłonności do gromadzenia się w obliczu sytuacji skrajnych (czy nie dlatego właśnie rozmaite protesty społeczne tak bardzo urosły w siłę właśnie w czasach, gdy gromadzenie się było przez państwo zakazane?). Można podejść do Świętego Wrocławia jako do próby zmierzenia się ze sferą sacrum, co Łukasz Orbitowski czynił również w powieści Kult. Można też traktować Święty Wrocław jako horror i literaturę rozrywkową, można bawić się i cieszyć dobrze budowanym napięciem czy ironiczną nieco grą z konwencją. Każda z tych prób odczytania książki Łukasza Orbitowskiego przynieść może czytelnikom sporo satysfakcji.
Kryminalna intryga w oparach grozy i magii! Kuba i Konrad - kumple z podstawówki przy Wąskiej, na krakowskim Kazimierzu - próbują rozwiązać zagadkę śmierci...
Wędruj samotnie i śpiewaj! Aleister Crowley Wyobraź sobie, że w jednej chwili porzucasz wszystko: rodzinę, pracę, hobby, dom i kredyt. Nic nie...