Wesołe jest życie staruszki
Myślisz, że emerytura oznacza przejście w stan spoczynku? Że jedyne, co pozostaje, to wpatrywanie się w cztery ściany mieszkania w blokowisku i moherowy beret? Że już nic nie będzie sprawiało radości, nic nie będzie wyzwaniem? Bzdura! Przekroczenie magicznej granicy wieku, poza którą człowiek staje się jakby niewidzialny dla otoczenia, wcale nie oznacza, że nie może się dobrze bawić. Co więcej: może wykorzystać wszystkie atrybuty sędziwego emeryta, żeby trochę zaszaleć, a nawet… powalczyć o prawo i sprawiedliwość.
Nie jestem pewna, czy babcią Haliną kierowały altruistyczne pobudki, czy też po prostu chciała ona pozbyć się wyrośniętego wnuka z domu. Czytelnik sam może to rozstrzygnąć, sięgając po wciągającą powieść kryminalną Anny Fryczkowskiej Starsza pani wnika. Opublikowana nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka książka ma tylko jedną wadę – zabija śmiechem. Nie można bowiem przejść obojętnie ani obok doskonale wykreowanych przez autorkę postaci, ani wobec prowadzonego przez nie śledztwa. A pomyśleć, że dotąd polska staruszka kojarzyła się z nieustannym narzekaniem i próbami nawrócenia na „dobrą drogę” każdego napotkanego człowieka.
Halina również próbuje wychowywać swojego wnuka. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż Jarcio (a właściwie Jarosław Trzaskowski) ma dwadzieścia dziewięć lat i posturę małego niedźwiedzia. Były nauczyciel gimnazjum, obecnie bezrobotny bez perspektyw i nadziei na podjęcie jakiejkolwiek pracy, spędza całe dnie przed komputerem, zastępując prawdziwe życie jękami namiętnej Azjatki. Tymczasem pod zamkniętymi drzwiami jego pokoju czatuje nadopiekuńcza babcia, gotowa w każdej chwili pospieszyć na ratunek wnukowi, posprzątać i podać jeść (a zjeść Jaro lubi!). Przy okazji, oczywiście, skontrolować portfel w poszukiwaniu prezerwatyw czy prześledzić historię działalności wnuka w Internecie. Gorąco pragnęłaby ona, aby w końcu ułożył sobie życie, z drugiej jednak strony usługiwanie mu stanowi treść jej życia. Oczywiście poza kotami, bowiem w opiekę nad podwórkowymi futrzakami starsza pani angażuje się całym sercem, podobnie jak inne „dziewczyny od kotów”.
Nie dziwi zatem, że kiedy ktoś zaczyna mordować biedne stworzenia, starsze panie pałają żądzą zemsty. Całodniowe czuwanie w oknie nie wystarczy, by zidentyfikować sprawcę, konieczne staje się zwrócenie z prośbą o pomoc do profesjonalnego detektywa. Z tym profesjonalizmem nieco przesadziłam - szczególnie, że babcia Halina zleca śledztwo… własnemu wnukowi. W przypływie uniesienia i zrywie do działania, zainspirowany artykułem w „Polityce” założył on bowiem własną agencję detektywistyczną, choć jego spokojna natura i mierne osiągnięcia na jakimkolwiek polu nie wróżą powodzenia interesowi. Nic dziwnego, że kochana babcia decyduje się trochę pomóc wnusiowi, angażując się w rozwikłanie zagadki morderstwa.
Pierwsze zlecenie, zdobyte przez przypadek, obejmowało co prawda wyłącznie ustalenie miejsca pobytu niejakiego Tymoteusza Maciejko oraz pewnego obrazu, bezprawnie przez niego zabranego, ale pech chciał, że w momencie odnalezienia ten anglista-żigolak był już martwy. Kiedy w ślad za pierwszym zleceniem pojawia się kolejne – odnalezienie zaginionej starszej, choć aktywnej jeszcze zawodowo Agnieszki Zaufał, babcia Halinka rozkręca się, chwytając się desperackiej myśli, że sukces na polu zawodowym odmieni jej wnuka. Rzeczywiście, Jaro przejdzie ekstremalną metamorfozę, choć nie do końca o taką zmianę babci chodziło. Nie dość, że wnuk oderwie się od swojego komputera, to jeszcze wyprowadzi się z domu. W dodatku – o, zgrozo – do kobiety!
Czy samozwańczemu detektywowi uda się rozwikłać choć fragment zagadki morderstwa i odnaleźć zaginiony obraz, który wszyscy chcą odzyskać? Czy wpadnie na trop Agnieszki Zaufał? A co z tropieniem sprawcy makabrycznych morderstw kotów? Czy mężczyzna, który zbliżając się do trzydziestki, wciąż mieszka z babcią, będzie w stanie wykazać się jakąkolwiek inicjatywą? A może babcia wraz z niestrudzonymi koleżankami-emerytkami będzie zmuszona wziąć sprawy w swoje ręce?
Sięgając po powieść Anny Fryczkowskiej, musimy przygotować się na jedno – na potężną dawkę śmiechu i sprzecznych emocji, targających nami szczególnie w obliczu krwawej zemsty na mordercy kotów. Starsza pani wnika to książka niezwykła. Wartka akcja, skomplikowane zagadki, brawurowo (i niekonwencjonalnie) prowadzone śledztwo oraz wyraźnie nakreśleni bohaterowie, którzy ożywają w naszej wyobraźni – tę powieść powinno się dawkować niczym najlepszy antydepresant!
Seria tajemniczych zaginięć nastoletnich chłopców, którzy zniknęli pod koniec lat 90. w Zachodniopomorskiem. Co łączy te dramaty? Czy chłopców...
Ona, dziewczyna ze wsi, niegdyś warszawska służąca i on, przedwojenny atleta. Miłość, porozumienie dusz i brawurowy pomysł: w burzliwych powojennych czasach...