Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2012-05-08
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 440
To moja pierwsza "wysłuchana" książka, podchodziłam sceptycznie do tego, ale pierwsza próba bardzo mi się podobała. Dużą zasługą jest nie tylko autorka książki,lecz również lektor, Pani Elżbieta Kijowska.
Książka jest super humorystycznie napisana, Jarcio mieszka z babcią Halinką, jest typowym ciapą, którego utrzymuje babcia, bo gdy on rzucił pracę nauczyciela w-fu w gimnazjum, nie może znaleźć pracy.
Pewnego dnia Jarek spotyka lekarkę, która zauważa u niego duże znamię, Jaro chcąc zaimponować lekarce wpada na pomysł, że jest prywatnym detektywem... i tu się dopiero wszystko zaczyna komplikować, bo lekarka ma dla niego zlecenie...
Mniej więcej w tym samym czasie, babcia Halinka z koleżanką "od kotów", z którą łączy je sekret utrzymywany przez 50 lat, zauważają, że na osiedlu, ktoś zabija koty...
To kolejne zlecenie dla Jarka.
Starsze panie dużo namieszają w całej książce, wydawałoby się, że takie staruszki są słabowite i potrzebują opieki, lecz w tej książce ten wizerunek ulega wielkiej zmianie. Przekona się o tym pewien pan... aż strach się bać na osiedlu takich babć.
Bardzo polecam tę książkę, naprawdę warto przeczytać lub posłuchać.
"Starsza pani wnika" to książka z kategorii lekkich, łatwych i przyjemnych, idealnie nadających się na letnią, wakacyjną lekturę. Autorka była mi do tej pory nieznana, ale wrażenie zrobiła na mnie bardzo dobre. Powieść skrzy dowcipem, ostrym, trafnym i dobrze przyswajalnym, jest świetnie napisana, nieobciążająca. Ot, czysta rozrywka z wplecionymi obserwacjami społecznymi, ale lekko podanymi na tacy. Intryga z kolejnymi stronami stawała się coraz bardziej skomplikowana, zbiegi okoliczności niewiarygodne, ale w przypadku tego typu lektury nie ma w tym nic złego. Postać starszej pani i jej koleżanek dodały książce ciepła i przytulności. Całość przyjemna, odstresowująca, idealnie się sprawdzi jako odskocznia od trudniejszych lektur.
"Nikt bowiem nie traktuje poważnie starszych pań, bo przecież powszechnie wiadomo, że ledwo widzą, słabo kojarzą oraz robią z igły widły. Mają też spaczony obraz rzeczywistości, są wścibskie, nadmiernie krytyczne i patologicznie podejrzliwe."
Sporo się w tej książce dzieje, jest wiele różnych wiekowo postaci. Jednak prym wiedzie starsza pani, babcia Halinka, która zgodnie z tytułem "wnika." Wnika ona razem ze swoją babciną kompanią. Jest to kryminał, bo, a jakże, jest i trup Tymoteusza, nauczyciela języka angielskiego, który sporo miał za uszami, oj sporo. Jednak oprócz śledztwa, które prowadzi niewydarzony obżartuch Jaro, jest sporo o relacjach międzyludzkich, sąsiedzkich i nie tylko. O stereotypach na temat postrzegania staruszków w naszym zaściankowym społeczeństwie. W trakcie akcji pada sformułowanie, które obrazuje powyższy cytat. Jednak autorka przedstawia starsze panie, zupełnie odmiennie. I właściwie wszystko byłoby w porządku. Książka jest dość przyjazna, czyta się bez większych potknięć, nie ma błędów, do których można się jakoś bardzo przyczepić, ale ja mam jedno "ale".
Uważam, że wątek bestialskiego mordowania kotów pani Fryczkowska mogła sobie darować. Nigdy nie uznaję i nigdy nie uznam podnoszenia walorów swojej twórczości poprzez obrazowe przedstawianie kaźni zwierzaków. Zwłaszcza gdy w książce dzieje się tak dużo, że to niczego do fabuły nie wnosi i wcale jej nie uatrakcyjnia. Gdybym została ostrzeżona wcześniej, absolutnie nie wzięłabym tej książki do rąk. Nie zostałam ostrzeżona, ale ja ostrzegam. Owszem, w opisie i nawet niektórych opiniach są jakieś niewielkie ogólne wzmianki, że "ktoś w okrutny sposób pastwi się nad podwórkowymi kotami". Jednak nikt nie uprzedził, że nie jest to jakiś marginalny epizod. Jest to wątek, który ciągnie się przez całą książkę i każde kolejne zabicie kota jest dokładnie opisane. Oczywiście świr, który to robi, ma bardzo bujną wyobraźnię i to zabijanie jest coraz bardziej "pomysłowe".
Co z tego, że ów obrzydliwiec w końcu zostaje ukarany, niestety nie przez nasze kulawe, nie tylko w tym temacie prawo, kiedy autorka i tak go "tłumaczy" ukazując czytelnikom, jakie to on miał, biedak, koszmarne dzieciństwo ze swoją "świętej pamięci babcią". Tak czy siak, ja nie toleruję w książkach pastwienia się nad zwierzętami. Ode mnie więc książka dostanie tylko dwie gwiazdki i jeszcze raz ostrzegam. Wrażliwi na cierpienie zwierząt, niech się trzymają od niej z daleka.
Fascynujące losy rodziny, która potrafiła ocalić miłość i godność. Drugi tom wzruszającej sagi rozgrywającej się w szalonym XIX w. Rok 1852, świat zaczyna...
Seria tajemniczych zaginięć nastoletnich chłopców, którzy zniknęli pod koniec lat 90. w Zachodniopomorskiem. Co łączy te dramaty? Czy chłopców...