Schulz na nowo
Bruno Schulz jako artysta, pisarz i człowiek wymyka się wszelkim konwencjom i zaszufladkowaniom, jest oryginalny sam w sobie, niepowtarzalny, niemożliwy do podrobienia. Styl pisarski, który wypracował, jest jedyny w swoim rodzaju, zwyczajny, a zarazem głęboki, mistyczny. Do tego niezwykłe rysunki, burzące proporcje, a zarazem podkreślające cechy ludzkie, cechy charakterystyczne dla ich nosiciela: wielkie głowy, małe ciałka, wybujałe, obłe kobiece kształty, ostre męskie rysy, chude kończyny. Nagie kobiece postaci, siedzące przy stole, odurzające erotyzmem i mężczyźni u ich stóp. Odsuwając pończoszkę z kolana Pauliny i studiując rozmiłowanymi oczyma zwięzłą i szlachetną konstrukcję przegubu, ojciec mój mówił: - Jakże pełna uroku i jak szczęśliwa jest forma bytu, którą panie obrały. Jakże piękna i prosta jest teza, którą dano wam swym życiem ujawnić. Lecz za to z jakim mistrzostwem, z jaką finezją wywiązują się panie z tego zadania.
W nowym wydaniu Sklepów cynamonowych rysunki Schulza przeplatają się z tekstem, podkreślając panującą w tej specyficznej prozie atmosferę. Pozbawiona własnej inicjatywy, lubieżnie podatna, po kobiecemu plastyczna, uległa wobec wszystkich impulsów - stanowi ona teren wyjęty spod prawa, otwarty dla wszelkiego rodzaju szarlatanerii i dyletantyzmów, domenę wszelkich nadużyć i wątpliwych manipulacji demiurgicznych. Materia jest najbierniejszą i najbezbronniejszą istotą w kosmosie. Każdy może ją ugniatać, formować, każdemu jest posłuszna. Schulz kształtuje swoją rzeczywistość w sposób plastyczny, erotyczny wręcz, jako materię kształtowaną siłą ducha.
Bruno opisuje swoje dzieciństwo, zdziczałego ojca, upodabniającego się stopniowo do dzikich, egzotycznych ptaków, które hoduje na strychu, młode kobiety, służące, krawcowe, odwiedzające dom Schulzów. Od nich młody Bruno uczy się różnic między kobietą a mężczyzną. I wreszcie niezwykła atmosfera tego nietypowego przedwojennego domu, w którym nic nie jest zwyczajne. Rodzina Schulzów prowadziła sklep w rynku w Drohobyczu. Materialnie wiodło im się nieźle. Ojciec mógł sobie pozwolić na fanaberie, wyjeżdżać na całe lato "do wód", gdy matka zajmowała się rodzinnym interesem. W tym czasie młody Bruno uczył się świata, wkraczając w okres dorastania.
To z pewnością proza, w którą czytelnik zanurza się z ogromną przyjemnością. Szkoda tylko, że jako lektura szkolna jest rozbierana na czynniki pierwsze i kaleczona licznymi streszczeniami oraz opracowaniami. To odbiera jej cały urok. Obecna edycja wydawnictwa MG, z licznymi grafikami autorstwa samego Schulza, przywraca książce honor, urok i zachęca do ponownej jej lektury.
Bruno Schulz. Przedmowa Artur Sandauer. Opracowanie listów Jerzy Ficowski. – Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1964. –...
Jest to zaledwie nikły szczątek niezmiernie obfitych zbiorów epistolograficznych, które bezpowrotnie zaginęły, a które Schulz pieczołowicie przez całe...