Akcja tej bardzo interesującej książki toczy się w kolumbijskim miasteczku Medellin. Panuje tam bieda, wojny gangów, strzelaniny i narkotyki są na porządku dziennym. Główną bohaterkę - tytułową Rosario Tijeras, płatną morderczynię- poznajemy w chwili szczególnej. Zostaje postrzelona podczas pocałunku. Jak mówi narrator:
“Ponieważ Rosario została postrzelona w chwili, kiedy ją całowano, ból miłości pomylił jej się z bólem śmierci. Ale kiedy oderwała swoje usta od tamtych ust i zobaczyła pistolet, zrozumiała”.
I tak po raz kolejny miłość i śmierć splotły się w jej życiu. Historię tego życia poznajemy z ust mężczyzny, z którym ją całowała i który siedzi w szpitalnej poczekalni. Jest on jej przyjacielem, a przynajmniej ona go tak traktuje. Z jego strony bowiem to znacznie więcej niż przyjaźń. Jest w niej beznadziejnie zakochany. Nie ma szans na wzajemność. Mimo to trwa przy niej wiernie. Zna ją znacznie lepiej niż Emilio- jej kochanek. Jak mówi, “Rosario podzieliła się między nas: mnie przypadła jej dusza, a jemu- jej ciało”.
A jaki to obraz wyłania się z jego opowieści? Poznajemy Rosario jako kobietę pełną sprzeczności. Na sprzeczność tę wskazuje zresztą jej imię i przydomek. Tijeras bowiem to po kolumbijsku nożyczki. Imię kojarzy się z kwiatami, przydomek wzięty od ostrego narzędzia. Nożyczki zresztą pojawiają się w jej życiu wielokrotnie. Jej matka była krawcową, więc posługiwała się nimi na co dzień. Rosario jako uczennica kaleczyła nimi nauczycielki. Potem wykastrowała nimi mężczyznę, który ją wcześniej zgwałcił (to wtedy właśnie przylgnął do niej ten przydomek).
Sprzeczność między imieniem a przydomkiem nie jest jedyna. Ta kobieta zdaje się składać z samych sprzeczności. W jej życiu miłość i śmierć, czyli Eros i Tanatos, jak już mówiłam, splata się nierozerwalnie. Choć lepiej chyba byłoby powiedzieć: seks i śmierć. Wielu mężczyzn zabija podczas seksu, jak modliszka. Wszystkich natomiast całuje, zanim umrą. Podobno dlatego, że jest ich jej żal. Żałuje tych, których zabija? A cóż to za płatna morderczyni, która ma skrupuły?!
No właśnie. Rosarie to nie jest typowa zimna, bezwzględna zabójczyni. Wiele jej cech nie pasuje do takiego schematu. Niejednokrotnie pokazuje ludzką twarz. Po każdej wykonanej przez siebie akcji jest przerażona. Żeby zagłuszyć strach, wpycha w siebie tony jedzenia (czyli zachowuje się jak typowa bulimiczka!) i tyje na potęgę. Po paru miesiącach przechodzi jej, zaczyna się głodzić i jest szczupła do momentu, aż nie popełni kolejnej zbrodni. Poza tym potrafi płakać. Na ogół robi to ze złości, ale po śmierci brata naprawdę łka z bólu. Przy rodzicach Emilia nie potrafi ukryć zdenerwowania ich nieżyczliwością i ze stresu nie potrafi wydobyć z siebie słowa. Chce zerwać z dotychczasowym życiem, a przynajmniej tak deklaruje, ale nigdy tego nie robi. Wszystkie te ludzkie słabości sprawiają, że budzi ona pewną sympatię. Wiemy, że jest morderczynią, ale potrafimy ją zrozumieć. Bo w końcu jaki wybór dało jej życie? Urodziła się w ubogiej dzielnicy. Jej “bajkowe” dzieciństwo wypełniały obrazy strzelanin i osób odurzonych narkotykami. Została zgwałcona w wieku 8 lat (stąd jej nienawiść do mężczyzn). Od osoby wychowanej w takich warunkach trudno oczekiwać, że będzie aniołkiem. To nie znaczy, że ją rozgrzeszamy. Cały czas pamiętamy o tym, że jest zabójczynią. Ale gdy umiera, robi się nam dziwnie ciężko na duszy. Żal nam jej. Dziwne, prawda? Dziwne i skomplikowane, takie jak sama Rosarie, o której losach naprawdę warto przeczytać.
Kalina Beluch
Dziewczyna bohatera, Reina, opętana jest ideą emigracji do USA. Składają więc potajemnie wniosek wizowy, który oczywiście zostaje odrzucony. Wówczas pracownica...
„Każdego popołudnia sterczę pod ogrodzeniem w nadziei, że zjawi się znowu. Czekam na nią do szóstej, licząc, że wyjdzie do lasu. Ale nie ujrzałem...