A niech to Saszy!
Oto powieść drogi. Nie tyle asfaltowej czy betonowej autostrady, ekspresówki czy dwupasmówki, co raczej wiejskiej - mniej lub bardziej bitej - dróżki. Takimi drogami idą, jadą na krowach, włóczą się bohaterowie Roku szczura, kolejnego poczytnego cyklu Olgi Gromyko. Nie inaczej jest w jego tomie drugim, którego tytuł jednoznacznie brzmi Wędrowniczka.
Historia nie dba o to, co ty uważasz za cel swojego życia. Ona jest jak sroka, ciągnie do gniazda wszystko co jaskrawe, błyszczące, niezwykłe.
Wieski stoją, wiatry wieją, trawy się kołyszą, ludzie żyją jak mogą, świat oswajając jak potrafią. Tsar miłościwie panuje, ci lepsi (elity) miłościwie się bawią, ci gorsi - niemiłosiernie harują, próbując przeżyć kolejny dzień. Ryska, Żar i Alk ni to miłościwie, ni to niemiłościwie tułają się po drogach, po „wiesiach" i rozmaitych ciemnych zaułkach. Pozornie mają jeden cel, choć tak naprawdę to różne cele. Niekoniecznie te, które głośno wyjawiają. Idą razem, ale jakby osobno, kłócąc się i tocząc swary głupie przy byle okazji. W końcu jednak pomagają sobie nawzajem. Żarowi ciągle wszystko lepi się do rąk, choć Ryska usiłuje temu nieporadnie zapobiegać. Dla gadającego białowłosego pół-szczura Alka język stanowi równie skuteczną broń, co miecze, noże czy zwykłe ręce. Tylko krowom takim jak Miłka pozostaje cicha służba w roli rumaka. Bohaterowie przemierzają tsarskie ziemie i wychodząc szczęśliwie z jednych tarapatów, natychmiast zgrabnie wplątują się w drugie.
Bo tak naprawdę człowiek zawsze próbuje pozbyć się problemów, których nie jest w stanie rozwiązać, a nie życia.
Akcja książki jest raczej niespieszna, taka w rytmie kroków krowy wierzchowej. Nie można liczyć na jej przyspieszenie nawet wtedy, kiedy wydarzenia pozornie nabierają tempa. Prosta, dobroduszna Ryska dorasta, ale powoli, bardzo powoli, jakby nie chcąc wyprzedzać wydarzeń. Żar zmienia się jeszcze wolniej, nie mówiąc już o w dużym stopniu zadufanym Alku. Dominujący humor to humor słowny. Zgryźliwy Alk nieustannie wszystkim docina, święcie przekonany o swojej wielkopańskiej wyższości nad prostym, niewiele rozumiejącym ludem. Żar, choć nie jest szczurem, próbuje się odgryzać jak potrafi, Ryska - jak pewien Marceli szpak - stale dziwi się światu. Ciekawe jest to, że wszystko to ma swój urok. Wyrazistych bohaterów ukazuje bowiem Olga Gromyko z lekkim przymrużeniem oka, z życzliwością wobec ich słabości. Ich przygody nie są bardzo niesamowite, ale niosą dozę refleksji, różnorakiego spojrzenia na świat. Duży nacisk położony został na wzajemne relacje między postaciami, na ich poznawanie się, szukanie porozumienia ukrywane się za słownymi potyczkami. Chwilami mamy poczucie towarzyszenia trzem samotnikom, podróżującym razem i niezwykle powoli uświadamiającym sobie, że tak naprawdę są sobie potrzebni, że w pojedynkę niewiele mogą zdziałać. Wadą tomu dugiego jest jego zakończenie - takie ni stąd, ni zowąd. Szczęście, że jest już dostępna kontynuacja przygód bohaterów książki. Warto zauważyć, że Wędrowniczka to powieść raczej dla tych, którzy lubią sagi, niespieszne rozmowy i towarzyszenie postaciom. Niekoniecznie zaś to propozycja dla wielbicieli fantasy pulsującego dynamiczną akcją.
Jeśli na czas nie zrezygnować z marzenia, które straciło sens, to spełnienie go przyniesie tylko rozczarowanie.
„Wierni wrogowie” to długo wyczekiwana powieść Olgi Gromyko, która z jednej strony usatysfakcjonuje miłośników bestsellerowej...
Prawdziwa gratka dla wszystkich tęskniących do przygód ze świata Belorii! Po raz pierwszy w Polsce, wyjątkowe Kroniki belorskie, w których...
Okazuje się, że zabijanie jest bardzo proste. I szybkie. Jeden ruch kosy, jeden cios nogą. Kiedy całym wyborem jest to, czy ty zabijesz czy ciebie zabiją. Kiedy nie masz czasu zastanawiać się, kto jest bardziej godzien życia.
Pajęczyna losów nie ma ani jednej niepotrzebnej nici i nawet ta najbardziej wąska ścieżka gdzieś prowadzi. Tylko Holga wie, ile razy świat znalazł się na skraju zagłady przez jeden ruch szczurzego ogona - a ile razy został przez niego uratowany.
Więcej