Niecodzienna codzienność
Są książki, dzięki którym człowiek utwierdza się w przekonaniu, że czytanie to fantastyczna przygoda i niepowtarzalne przeżycie, wnoszące nową jakość do codzienności. Są książki, które w pełni zasługują na miano wyjątkowych, a czytając je, człowiek uświadamia sobie, co oznacza określenie „literatura piękna”. Magiczne, czarujące słowem, oplatające czytelnika niczym bluszcz. I z taką książką mamy okazję dzisiaj się zetknąć.
Rantis mieszkającej w Krakowie Aidy Amer, pół-Polki i pół-Arabki, to historia, która urzeknie chyba każdego. Autorka, wychowana na styku dwóch kultur, doskonale wie, jak oczarować snutą opowieścią czytelnika, spragnionego wyjątkowej lektury. Bo Rantis jest opowieścią wyjątkową, opowiedzianą z pasją, dużym zrozumieniem wobec opisywanych wydarzeń i zjawisk, magiczną i czarującą, a jednocześnie - nieco okrutną i przerażającą.
Aida Amer przenosi czytelnika w świat znany przeciętnemu Polakowi mniej-więcej w tym samym stopniu, co przestrzeń kosmiczna. Co nieco widział, co nieco słyszał, ale niewiele wie o jego ogromie i niesamowitości. Ten świat to dla czytelnika (w tym i dla mnie) świat orientalny, nieznany, pełen niespodzianek i tajemnic, które odkrywa przed nim autorka. To za pomocą słów Aida Amer przekazuje zapach i smak egzotyki, byśmy - zderzając swą niewielką wiedzę na jego temat - skonfrontowali ją szybko z tym, co czytamy, byśmy poznali tę niezwykłą codzienność. W ten sposób owa egzotyka staje się bliska, bo oswojona.
Czym jest tytułowe Rantis? Małym, spokojnym miasteczkiem w Palestynie, zamieszkałym przez wyznawców Allaha. Tu życie toczy się sennie i leniwie, a ludzie są z reguły życzliwi i przyjaźni wobec siebie. Czytelnik, obserwując historię jednej z mieszkających tu rodzin, poznaje miasto i mieszkańców na przestrzeni wielu lat, bo od początków XX wieku aż po schyłek lat 60-tych. Poznaje ich marzenia, pragnienia, ich lęki. Szara codzienność tych ludzi przerywana jest od czasu do czasu niezwykłymi wydarzeniami.
Z sympatią i ciepłem autorka opisuje swoich bohaterów, czasem karcąc ich zachowania. Bo obok pozytywnych bohaterów, w Rantis spotkać można i ludzi złych.
Autorka opisuje zwykłe cuda, od cudu narodzin i przemian, po haniebne czyny, które przydarzają się również w tej społeczności – gwałt, morderstwo. W magiczny sposób snuje opowieść o ludzkich pasjach i namiętnościach, o ludzkiej bezsilności, o miłości, przyjaźni, nienawiści, bólu, odrzuceniu. Opowiada o wszystkich tych uczuciach, które towarzyszą człowiekowi od wieków, na każdej szerokości geograficznej. Opowiada o tym, co czyni z nas istoty zdolne do uczuć wyższych i do poświęceń. Uszlachetniających nas lub upadlających.
Choć opowieść niesie z sobą mnóstwo bólu i ogrom wydarzeń niełatwych (chociażby wojna w Palestynie, zbierająca krwawe żniwo), ma się wrażenie obcowania z baśnią, niezwykle piękną i szlachetną. Być może tajemnica tkwi we wprowadzonych do książki legendach snutych przez Miriam, może to sprawa języka powieści? Grunt, że wszystko komponuje się tu w cudowną, baśniową całość.
Rantis to ten rodzaj literatury, obok którego nie jest się w stanie przejść obojętnie. Powieść urzeka wielowątkowością historii i barwnością bohaterów, a historie, jakie niesie, na długo zapadają w pamięć. To książka po prostu warta poświęcenia jej każdej wolnej chwili.
Dwie rodziny, polską i niemiecką, łączy niewidzialna nić. Sztulmowscy z Podlasia i Stuhlmacherowie z Prus Wschodnich nigdy się nie spotkali, ale ich losy...
Kraków dzisiaj i w chwili rozpoczynającej się rewolucji neolitycznej tysiące lat temu. Ta opowieść prowadzi nas równolegle przez życia bohaterów...