Cienie i blaski emigracji
Wielka Brytania już od kilkunastu lat detronizuje Stany Zjednoczone – to o Anglii bowiem mówi się niczym o legendarnym Złotym Mieście, gdzie spełniają się wszystkie sny, a euro płynie nieprzerwanym, wartkim strumieniem. Jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej wielu było śmiałków (lub desperatów), którzy decydowali się na nielegalny pobyt i pracę „na czarno”, imając się różnych sposobów, by nie zostać deportowanym, by zakosztować możliwości, które Anglia przed nimi otwierała. Popularne były wycieczki na Wyspy, z których rodacy już nie wracali do swych domów, pretekst do wyjazdów w jedną stronę dawały także szkoły językowe. Niestety, nie dla każdego emigracja okazała się kluczem do szczęścia i dobrobytu – niejednokrotnie Polacy wracali do swoich rodzin nie tylko bez grosza, ale nawet z zadłużeniem. Wielu także, nie mając do czego i kogo wracać, bądź też wstydząc się swojej porażki poza granicami kraju, znikało w przepastnym Londynie, wiążąc swoją przyszłość z dworcami, ulicami i noclegowniami.
A jak Londyn przyjął Jacka Wąsowicza, autora opartej na własnych, emigracyjnych doświadczeniach książki Przystanek Londyn? Opublikowana nakładem wydawnictwa JanKa niezwykle osobista i zabarwiona sporą dozą emocji relacja z pobytu na Wyspach jest również zwierciadłem, w którym odbijają się funkcjonujące po dziś dzień stereotypy na temat Anglii i jej rodowitych mieszkańców, a także smutnym i rozczarowującym obrazem polskiej rzeczywistości. Autor z wielką pieczołowitością rejestruje swoje przygody, opowiada historie zabarwione humorem, nie szczędzi również gorzkiej prawdy na temat rynku pracy czy zachowań obcokrajowców. To czyni książkę wymarzoną lekturą nie tylko dla tych, którzy z pobytem w Anglii wiążą swoją przyszłość, ale również dla wszystkich, którzy spragnieni są wzbogacającej lektury, dzięki której lepiej poznajemy nie tylko Anglików, ale i samych siebie.
(…) Nikt nie robi rewolucji w swoim niby-poukładanym życiu, jeśli nie musi (…). Z drugiej strony rewolucję robi się właśnie po to, by coś zmienić na dobre (…). Stwierdzić muszę, że na Wyspach są ku takim „rewolucjom” warunki dogodne jak chyba mało gdzie – pisze Wąsowicz, nawiązując również do swoich doświadczeń - przede wszystkim zawodowych. Okazją do pierwszego kontaktu z Anglią, a jednocześnie do przekonania się o potencjale kraju, był kurs językowy. Trzymiesięczny pobyt w celach edukacyjnych przedłużył się o kolejne miesiące, podczas których autor nie szczędził sił, by pracować nad płynnością swojej mowy i nowym słownictwem, a także nad uzupełnieniem swoich skromnych zapasów gotówki. Sporo w tym czasie poczynił obserwacji, które przydały się przy okazji ponownego pobytu.
O ile spotkanie zapoznawcze z Anglią było ograniczone ramami czasowymi oraz presją pozostałej w Polsce rodziny, o tyle drugie – kilka lat później - było już świadomą decyzją o emigracji. Decyzją podjętą w obliczu kolejnych rozczarowań możliwościami, jakie rysowały się przed młodymi ludźmi w rodzimym kraju oraz w oparciu o CV przypominające swego rodzaju patchwork złożony z prac nie mających nic wspólnego z wykształceniem. Autor na kolejnych stronach swojej książki, dzieli się z czytelnikami swoimi przeżyciami, opowiada o problemach i barierach, jakie napotkał na swojej drodze, udziela wielu rad, które pozwolą te bariery ominąć. Wspomina „ścianę płaczu”, będącą dla wielu głównym źródłem informacji na temat potencjalnej pracy, opisuje walkę o przyzwoite lokum, charakteryzuje specyfikę angielskiego rynku pracy oraz swoją długą drogę do nowego zawodu grafika. Towarzyszy temu wnikliwa analiza mentalności poszczególnych grup społecznych i narodów, różnic kulturowych, podejścia do wykonywanej pracy czy zdobytego dyplomu. Nie brak tu smutnych refleksji dotyczących rodzimego kraju i zawiedzionych oczekiwań, nie brak też słów o wyuczonej bezradności Polaków, dla której pobyt na emigracji jest tak naprawdę sprawdzianem siły charakteru i motywacji. Wszystko to składa się na barwny obraz, którego dopełnieniem są zdjęcia londyńskich ulic.
Przyznam, że podczas lektury wielokrotnie ogarniała mnie nostalgia, bowiem z tekstu wyziera autentyzm, zaangażowanie autora w przeżywane wydarzenia, to zaś przypomniało mi pobyt w Londynie i moje doświadczenia oraz spostrzeżenia – zdumiewająco zbieżne z obserwacjami Wąsowicza. Już wiem, że Przystanek Londyn będzie lekturą, do której wielokrotnie będę powracała, odnajdując w niej znajome dzielnice i ulubione miejsca. Do tej wędrówki po Londynie, ale i do przemyśleń na temat różnic pomiędzy krajami – a przede wszystkim pomiędzy mentalnością ich mieszkańców – zachęcam wszystkich nie tylko przyszłych lub byłych emigrantów..