Dzień, w którym umrę
Zazwyczaj, w pogoni za dobrami materialnymi, gnając wciąż do przodu i bez określonego celu, nie mamy czasu na rozważania dotyczące naszego życia i śmierci. Nie robimy rachunku sumienia, nie mamy pomysłu na to, co czeka nas po drugiej stronie. Co najwyżej podejmujemy szaleńczą walkę, aby nasz pobyt na ziemi trwał jak najdłużej. I tylko niekiedy, najczęściej w chwilach dla nas tragicznych, zadajemy sobie pytanie: co dalej? (…) Co zrobiłbyś w ostatni dzień życia. Tuż przed śmiercią. Czy spędziłbyś go z bliskimi? Czy może poszedłbyś do kasyna z całym swoim dobytkiem?
Do poszukiwania odpowiedzi na te pytania prowokuje nas Anna Maria Jaśkiewicz w swojej debiutanckiej powieści Przeczekać ten dzień. Jestem pewna, że młodziutka (rocznik ’94) autorka swoją książką wywoła prawdziwą rewolucję, bowiem dojrzałości i kunsztu może jej pozazdrościć niejeden pisarz z pokaźnym dorobkiem. Jak widać, nagroda Yale Book Award nie tylko nobilituje, ale i mobilizuje, warto więc wyjątkowo uważnie śledzić karierę tej licealistki.
Jaśkiewicz przedstawia nam Karola Brzezickiego, nauczyciela języka polskiego w jednym z liceów, człowieka przepełnionego obojętnością i zniechęceniem. Taki stan zawieszenia trwa u niego od lat, od śmierci żony. Nie bez znaczenia jest fakt, iż opuścił ją, znużony ciągłymi kłótniami i humorami, które okazały się symptomami choroby. Odtąd nie zależy mu już na niczym, z trudem wstaje każdego dnia, zmuszając się do pójścia do pracy. Również nauczanie młodzieży jest dla niego mało satysfakcjonującym zajęciem. Czy jednak to, że nie zależy mu na życiu, oznacza, że pragnie umrzeć?
Drobne, z pozoru niewiele znaczące wydarzenia dotyczące codzienności Karol ma zwyczaj spisywać w terminarzu, do którego przywiązanie nie przypomina nieszkodliwego dziwactwa, lecz raczej - obsesję. Nic dziwnego, że kiedy pewnego dnia kalendarz ginie, mężczyzna jest wyjątkowo roztrzęsiony. Traumę przeżywa jednak dopiero, kiedy odnaleziony w klasie terminarz zawiera pewien wpis, którego wcześniej nie było. Z niego właśnie Karol dowiaduje się, że w piątek czeka go… śmierć, zaś notatka jest wykonana jego charakterem pisma i piórem, z którym się nigdy nie rozstaje. Czy to halucynacje? Okrutny żart losu? A może któryś z uczniów postanowił zakpić sobie z wymagającego nauczyciela?
Napięcie rośnie z każdym dniem, zaś piątek zbliża się nieubłaganie. Horacy niegdyś pisał: chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie. Ale czy Karol zastosuje się do rad wielkiego poety? Czy w ramach rozgrzeszenia odmieni czyjeś życie na lepsze? Czy pożegna się z bliskimi, od których odsunął się po śmierci żony? A może przyszłość ma już dla niego scenariusz i cokolwiek zrobi, to i tak nie zmieni losu zapisanego w gwiazdach? Zostawiam pytania te otwartymi, a kolejne pojawiać się będą niemal z każdą przeczytaną stroną - podobnie, jak ze strony na stronę gęstnieć będzie atmosfera napięcia.
Przeczekać ten dzień to debiut zaskakująco dobry. I choć można zauważyć pewne braki, to tak niekonwencjonalne ujęcie mało popularnego przecież tematu wskazuje, że autorka, dopiero zaczynająca karierę, z pewnością mierzy duży wyżej. Powieść wywołuje oddźwięk w sercach i duszach czytelników, sprawiając, że zaczynamy się zastanawiać nad naszymi lękami, słabościami czy postępowaniem. Powieść pozostawia nas również z pełną goryczy refleksją, że przez wszystkie lata swojego życia nie dokonaliśmy niczego wartościowego. A może jeszcze nie jest za późno?