Prowincja pełna smaków to opowieść o dalszych losach Ludmiły, znanej wiernym czytelnikom z wcześniejszych powieści Katarzyny Enerlich. Dla mnie było to pierwsze spotkanie z twórczością autorki, a tym samym ze stworzoną przez nią bohaterką, ale już wiem, że chętnie poznam całą jej historię od samego początku.
Ludmiła to kobieta dojrzała, ceniąca swoją wartość, poszukująca w życiu spokoju i stabilności, wiedząca doskonale, czego chce. I choć jej sposób myślenia może się czasem wydać dość naiwny, a zachowanie - odrobinę irytujące, to w gruncie rzeczy wzbudzi ona sympatię każdej czytelniczki. W końcu która z nas nie dąży wciąż do osiągnięcia wewnętrznej równowagi?
Ta powieść to jednak nie tylko historia Ludmiły, ale też opowieści ludzi ją otaczających. Niewątpliwe zaciekawienie budzą losy Jutty Olbracht, Niemki, wysiedlonej w 1945 z Prus Wschodnich wraz z wieloma innymi mieszkańcami tego obszaru. Niemki, której historia za sprawą najsilniejszych uczuć już na zawsze zostanie złączona z teściem głównej bohaterki.
W Prowincji pełnej smaków autorka przeprowadza czytelników przez kolejne pory roku. Przywołując obłędne zapachy lata czy przypominając o potrzebie zgromadzenia odpowiednich zapasów na zimę, uświadamia jednocześnie czytelnikowi, że życie w wielkim mieście znacznie się różni od tego na prowincji, wciąż poniekąd uzależnionego od kaprysów natury.
Już sam tytuł wskazuje to, jak ważną rolę odgrywają w tej powieści smaki. Pomiędzy słowami opowieści odnajdziemy wiele wspaniałych przepisów, przy lekturze których wręcz chce się od razu biec do kuchni, by je wypróbować. To przy jedzeniu Ludmiła załatwia sprawy ważne, to dzięki dobrej kolacji próbuje znów zaprzyjaźnić się z byłym mężem, to przygotowywanie tak sprawdzonych, jak i niedawno poznanych dań daje ogromną radość nie tylko tym, dla których je przyrządza, ale także jej samej.
Powieść Enerlich - niespieszna, sprawnie poprowadzona narracja, powrót do dawnych historii, opartych na autentycznych wydarzeniach - napełnia czytelnika ogromnym spokojem, wlewa w serce mnóstwo ciepła i mocno wycisza. Powoduje, że ma się ochotę zaparzyć cudownie pachnącej owocami herbaty, zanurzyć w ulubionym fotelu i na chwilę zapomnieć o codziennych sprawach. I choć momentami odnosi się wrażenie, że to jednocześnie powieść o wszystkim i o niczym, to jest w tej książce magia, coś, co sprawia, że czyta się ją z niekłamaną przyjemnością.
Inga urodziła się w Pustnikach, ale wyjechała wraz z matką do Niemiec. Rodzinną ziemię stopniowo wymazywały z pamięci. Tajemniczy Michael z bretońskiej...
Dalsze losy kobiet z rodziny, której korzenie sięgają drewnianej chaty w sercu Puszczy Białej. Stanisława, Marianna, Nadzieja kto jeszcze pojawi się w...