Mazurska książka kucharska
Prowincja pełna smaków to kolejna już - po Prowincjach pełnych marzeń, gwiazd i słońca pochwała życia na wsi. To bardzo optymistyczna i pełna pozytywnego ciepła powieść o losach Ludmiły, znanej już z poprzednich części. Prawie czterdziestoletnia bohaterka mieszka sama z córką w mazurskim domu, wybudowanym wspólnie z byłym już mężem. Próbuje ułożyć sobie nowe życie z leśnikiem - nie byle jakim jednak, bo zarazem będącym znanym entomologiem. Wciąż utrzymuje kontakt z byłym teściem, stara się o przyjaźń z byłym mężem. Nic jej nie złamie, nic nie jest w stanie zaburzyć jej wypracowanego poczucia szczęścia i harmonii ze światem.
Ludmiła, mieszkając na wsi, odkryła w sobie miłość do przyrody, a tym samym jej darów, co przejawia się w odczuwaniu głębokiej satysfakcji z przygotowywania posiłków. Tak znielubiana przez kobiety czynność, jak zmywanie naczyń czy obieranie ziemniaków, dla Ludmiły jest źródłem radości. Przy każdej niemal okazji bohaterka coś gotuje, podając przy tym szczegółowy przepis. I są to przede wszystkim tradycyjne mazurskie potrawy, wykonywane z niezwykłą pasją ze świeżych składników, zerwanych we własnym ogrodzie lub kupionych od znajomych sprzedawców z mrągowskiego ryneczku. Zatem - żadnych gotowych przetworów, zupek w proszku, mikrofalówek i fast-foodów. Mieszkańcy dużych miast, nie mający czasu na zbieranie komosy (jeśli w ogóle wiedzą, co to jest) czy robienie syropu z melisy, muszą odczuwać prawdziwą zazdrość. Szczególnie czytając sugestywne opisy wypraw po grzyby, a potem przygotowywania z nich zupy. Ślinka cieknie, trzeba przyznać.
Obserwujemy Ludmiłę, jej córkę oraz bliskich jej mężczyzn od jednej wiosny do drugiej. Zmieniają się pory roku, kolory, zapachy. Zmienia się też bohaterka. Staje się jeszcze bardziej szczęśliwa i zadowolona ze swojego prostego życia, a nawet swojej "łatanej rodziny". Choć w tragicznym wypadku ginie jej były teść, pojawia się zazdrość o młodszą narzeczoną byłego męża, nie zmienia to głębokiego przekonania bohaterki o głębokim sensie życia. Nawet typowo "babskie" problemy, związane z upływającym nieubłaganie czasem, jak zmarszczki i utrata formy, nie wpędzają jej w kompleksy. Ludmiła zwyczajnie "zabiera się za siebie" i zapisuje na zajęcia jogi, choć nie jest jej łatwo pogodzić ćwiczenia z codziennymi obowiązkami. A ma co robić: dom na utrzymaniu, córka, pisanie artykułów i… książki o samej sobie oraz o swoim życiu.
Wszystko jednak układa się dobrze: były mąż spłaca kredyt za dom, który przepisuje na byłą żonę, książka znajduje wydawcę… Szczęście spływa hurtowo.
Skąd się to bierze? Otóż odpowiedź jest prosta: z odrzucenia zbędnych rzeczy. Bohaterka zagłębia się w filozofii zen coraz bardziej świadomie: Tracimy masę energii, zabiegając o coraz bardziej skomplikowane gadżety wypełniające naszą przestrzeń. (…) Tymczasem istota człowieka nie kryje się w rzeczach. Myślę, że bogate i dobre życie nie zależy od tego, ile dóbr zdołaliśmy w ciągu niego zgromadzić. Polega na tym, bez ilu rzeczy potrafimy się obejść, wybierając to, co najprostsze. Sztuka gotowania opiera się na tej samej zasadzie. Prostota smaku i dobór produktów są w niej najważniejsze.
Bohaterka aktywnie sprzeciwia się konsumpcjonizmowi, wyrzucając nawet telewizor. Stawia na proste życie, oparte na prostych smakach i naturalnej kuchni. Prowincja pełna smaków to książka dla tych, którzy są zbyt zabiegani, by porządnie zjeść, którzy mają za mało czasu by obserwować ptaki i drzewa, którzy żyją w ciągłym lęku o przyszłość, podczas gdy tak naprawdę liczy się teraźniejszość: tu i teraz.
Pełna wdzięku i świeżości współczesna powieść, będąca hołdem dla uroków polskiej prowincji, w której splata się wątek Mazur dzisiejszych...
Czy coś - oprócz pierwszej litery - łączy Mazury z Marokiem? Ludmiła, bohaterka kolejnej części ,,prowincjonalnego" tryptyku, po raz kolejny stawia...