„Precz z brunetami” Marty Obuch to powieść, którą można by zaklasyfikować jako obyczajową powieść kryminalną z nutką humoru, podkreślanego jednak głównie przez Monikę Szwaję na czwartej stronie okładki. Powieść – zapychacz czasu, lekturę na jeden raz.
Z domu głównej bohaterki, Madzi, pewnego dnia znika bez słowa Waluś, jej życiowy partner. Madzia oraz jej przyjaciółka i sąsiadka, Neta, postanawiają rozgryźć tajemnicę niepozornego mężczyzny, a pomaga im w tym agencja Bond’s Serwis, czyli prywatne biuro detektywistyczne prowadzone przez trojaczków – Marka, Jurka i Krzyśka. Fabuła książki podporządkowana jest zatem próbom odkrycia mrocznej historii Walusia. Próbom nietypowym, bo w nudną i nieciekawą pracę panów śledczych wkraczają dwie przyjaciółki-amatorki, które na własną rękę starają się poznać prawdę. Nie muszę chyba dodawać, że jak to zwykle w takich przypadkach bywa, metody działania kobiet są dość niekonwencjonalne i niejednokrotnie przyczyniają właściwym służbom śledczym sporo zmartwień.
Jak na czytadło dla pań przystało, są i w „Precz z brunetami” intrygi miłosne. I Neta, i Madzia będą zachwycać się kolejnymi pojawiającymi się w ich życiu mężczyznami, uwidoczni się tu trochę zazdrości, trochę romansów na boku, kilka fascynacji. Wątki romansowe zostały przez Martę Obuch wplecione w fabułę tak, by zachowania obu bohaterek mogły utrudniać albo prowadzenie śledztwa, albo rozwój wielkich namiętności. Żeby napisać dobrą powieść z motywami kryminalnymi, trzeba mieć na nią dobry pomysł.
U Marty Obuch tego pomysłu zabrakło i jest to boleśnie widoczne. Bohaterki miotają się po książce, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Rozmowy – zapychacze miejsca – nie wnoszą nic do treści (bo nawet ów podkreślany przez Szwaję humor jakoś specjalnie przez nie nie przebija). Autorka sprawia wrażenie, jakby wybrała kilka szablonów z kryminałów, połączyła je ze sobą (tak, że widać miejsca klejenia, bo czasem akcja zwyczajnie się rozłazi), podlała wszystko wstawkami „autobiograficznymi” (bo część dialogów musiała zostać wyjęta z kontekstu codzienności, przy czym o ile w życiu i pod wpływem chwili mogły nawet kogoś rozśmieszyć, o tyle w „Precz z brunetami” zatracają swój podstawowy walor).
Powieść zdecydowanie przegadana i, jak dla mnie, zbyt nienaturalnym językiem napisana. Typowe czytadło dla autorki i jej przyjaciółek – czytelników bowiem nie wpuszcza się tu w świat przedstawiony. Nie wiem, czy odrzuciła mnie owa hermetyczność fabuły, czy po prostu nuda.
Książka dobra dla zabicia czasu, ale niekoniecznie do powtórnej lektury. Brakuje autorce wyczucia, zgodności stylu narracji z opowieścią, odwagi w kreowaniu fabuły. Na kryminał za mało tu wątków sensacyjnych, na romans – za mało historii miłosnych, na powieść rozrywkową – za mało rozrywki. Jednego jest tylko za dużo – stron. Brak równowagi pomiędzy poszczególnymi elementami daje się łatwo zauważyć. Czegoś mi w tej książce zabrakło, żeby polecać ją wszystkim. Na pewno jednak wielbicielki serii tete a tete sięgną po powieść Marty Obuch i będą ją czytać z przyjemnością.
Brodacz i brunetka, wszechmocny paralizator (nie: wibrator) i dużo dobrego humoru. A to ci heca! Najnowsza komedia kryminalna Marty Obuch sprawi, że...
W domu aukcyjnym, gdzie pracuje Jola, zaczynają się dziać rzeczy co najmniej dziwne. A wszystkie dotyczą pewnego obrazu. Niepokój zmysłowej brunetki podziela...