Ian Rankin zaczął pisać pierwszą książkę o przygodach detektywa Rebusa ponad 20 lat temu. Stworzył postać 40-letnią i postanowił, że czas jego powieści będzie biegł symetrycznie do czasu realnego. W związku z tym przez kolejne 16 książek Rebus starzał się, obchodził urodziny itd. W siedemnastej powieści o tym inspektorze - "Pożegnalnym bluesie" - główny bohater ma już 60 lat, a to znaczy, że według obowiązującego w Szkocji prawa pracy, musi przejść na emeryturę. I rzeczywiście akcja książki rozgrywa się na przestrzeni kilku ostatnich dni dzielących Rebusa przed emeryturą.
Decyzja o uzależnieniu czasu powieści (tj. czasu całej serii) od czasu rzeczywistego niesie ze sobą kilka konsekwencji. Pierwsza, to kreowanie postaci dynamicznej, bohatera, który zmienia się z czasem, na skutek życiowych doświadczeń - co w przypadku Rebusa oznacza raczej pewne wycofanie się, niż otwarcie na czytelnika. Rebus nie sprawdza się w wielu rolach: nie był dobrym mężem, nie jest lubianym człowiekiem. Jest za to profesjonalistą w takim znaczeniu, w jakim określenie to rozumiał C. G. Jung: Rebus jest człowiekiem w pełni oddanym swojej profesji, dla którego życie staje się pewnym biograficznym projektem, nie autentyczną przygodnością. Stąd perspektywa emerytury jest straszna - tak dla oddanego czytelnika, jak i dla samego bohatera.
Ale nim zabrzmi pożegnalny blues, inspektor Rebus ma do rozwiązania jeszcze jedną sprawę: zabójstwo rosyjskiego poety Aleksandra Todorowa. Jego śmierć zbiega się z wizytą w Edynburgu grupy rosyjskich biznesmenów o ogromnych wpływach, ogromnych pieniądzach i - jak łatwo się domyślić - ogromnych wykroczeniach. Ta zbieżność jest aż nazbyt narzucająca się, jednak ze względu na dobro politycznych kontaktów między Szkocją a Rosją, sprawa powinna zostać szybko wyciszona. Rebus, któremu zależy bardziej na sprawiedliwości niż dobrych kontaktach politycznych państwa, zostaje zawieszony. Od tej pory sprawa - która nabiera powagi wraz z kolejnym morderstwem - prowadzona jest dwutorowo: przez partnerkę inspektora, sierżant Siobhanę Clarke, oraz przez zawieszonego Rebusa, co paradoksalnie daje śledczym większy wachlarz możliwości. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na kolejną konsekwencję przypisania czasu powieści do czasu realnego: Rankin może przez to reagować na aktualne tematy i przemiany w świecie. W "Pożegnalnym bluesie" przygląda się separatystycznym tendencjom Szkocji, która ma aspiracje wystąpienia z unii Wielkiej Brytanii - pomóc w tym mają środki finansowe postkomunistycznych potentatów.
Przez 20 lat inspektor Rebus się zestarzał. Ja także posunąłem się w latach, i chyba jestem już za stary, by dać się ponieść przez taki kryminał. Ciężko mi znieść ironiczny dystans, który powstaje, gdy w kolejnej książce kolejnego autora czytam o bohaterze, który jest nielubianym detektywem-indywidualistą, mającym na tydzień przed przejściem na emeryturę rozwiązać ostatnią sprawę morderstwa, które okazuje się wierzchołkiem wielkiej piramidy powiązań przestępczo-politycznych. Pomaga mu w tym kobieta, która od początku do końca jest "partnerką", ale znaczenie tego określenia zmienia się, przechodząc od pracy do życia prywatnego. W całą sprawę wmieszany jest też dawny, wieloletni wróg numer jeden głównego bohatera. Na końcu książki czeka zaskakujący finał, który oczywiście jest wszystkim, tylko nie prawdziwym zaskoczeniem. I choć książka jest naprawdę dobrze napisana i ciekawa, to szablonowość tych rozwiązań tak bardzo się narzuca, że nie sposób poddać się urokom narracji.
W Szkocji ma odbyć się szczyt G8. W przewidywaniu masowych protestów antyglobalistów ochrony zostają ściągnięte ogromne siły policyjne, wspomagane przez...
Kryminał z kultowym Inspektorem Rebusem, który nigdy się nie poddaje. I udowadnia, że w ściganiu przestępców nadal jest niezrównanym mistrzem, nawet jeśli...