Linde pijacki – tak z humorem określił Julian Tuwim przed drugą wojną światową dzieło niebanalne i monumentalne, zbiór określeń dotyczących picia (pijaństwa, spożywania alkoholu), wznowiony teraz w ramach serii „Zabawy literackie” wydawnictwa Prószyński i S-ka „Polski słownik pijacki”. Dawniej w połączeniu z antologią bachiczną (zestawem wierszy podejmujących temat służby Bachusowi), dziś opublikowany osobno i uzupełniony stanowi intrygujące świadectwo kultury picia, a i dowód szperacko-bibliofilskich namiętności Juliana Tuwima.
Po raz kolejny okazuje się, że nie ma Tuwim godnych siebie następców. Kwerendy w bibliotekach i antykwariatach, sięganie po drugi i publikacje z niższej półki, poszukiwanie prac grafomanów… ciężko dziś pokoleniom wychowanym w kulturze Internetu zrozumieć pasję i wartość pracy skamandryty. Tuwim dokonał metodycznego, niby-słownikowego skatalogowania związanych z pijaństwem określeń. Swoje zbiory uporządkował według jedenastu kategorii – sensownie dobranych: znajdziemy tu nazwy czynności (synonimy do czasownika „pić”), pijaków i samego aktu picia, zwyczaje pijackie oraz okazje do zaglądania do kieliszka. Trzy działy podporządkowane są samemu alkoholowi (wódce, wódce w zależności od smaku czy sposobu przyrządzania i innym rodzajom „napojów”).
Całość uzupełniają miary i varia. Korpus Tuwimowskiego słownika tworzyły najrozmaitsze źródła. Warto wspomnieć o kolejnej zmianie serwowanej przez wydawcę: w poprzednich edycjach cytaty-egzemplifikacje oznaczane zostały skrótami, a wykaz skrótów zamykał tom. Teraz czytelnicy mają ułatwione zadanie – źródła podane są bezpośrednio po fragmencie, co znacznie przyspiesza lekturę, ale pozbawia ją też przygotowanego przez Tuwima elementu zaskoczenia i własnego wysiłku. Obok zwyczajnych pozycji bibliograficznych pojawiają się i informacje „zakulisowe” („Juliusz Kaden-Bandrowski w rozmowie”), ale też cytaty, do których większość zbieraczy by nie dotarła – na przykład ten opisany jako „z modlitwy dla członków bractwa wstrzemięźliwości w Poznańskiem”.
Tuwim sięgał często do druków jemu współczesnych, ale posiłkował się też tekstami, które ze względu na jakość (czy jej deficyt) nie zasługują na miano białych kruków, choć już przed wojną osiągały status niedostępnych. Zespół redakcyjny dokonywał cudów, by dotrzeć do źródeł cytatów, poprawić je i uzupełnić tam, gdzie było to konieczne – lub po prostu sprawdzić zgodność cytatów z oryginałem. W pełni widać na przykładzie „Polskiego słownika pijackiego” Tuwimową pasję bibliofila. W tym punkcie pojawia się zasadnicza rozbieżność między dziełem sprzed lat a „uzupełnieniem” Piotra Bikonta. Po raz pierwszy do „Słownika” dodany został aneks – uporządkowane według przyjętych przez Tuwima kategorii „młodsze” określenia na wódkę, pijaków, toasty itp. Z tym że działalność Bikonta w najmniejszym stopniu nie przypomina pracy jego znakomitego poprzednika. Zaledwie kilka przypadkowo wybranych źródeł, brak dokładnych notek bibliograficznych, mało efektowne hasła, niejasne kryteria doboru cytatów. Widać, że to przygotowywany naprędce zestaw – lecz konkurencję z Tuwimem wytrzymałoby naprawdę niewielu.
„Polski słownik pijacki” pokazuje, jak wiele określeń składa się w naszym kraju na kulturę picia. Jest świadectwem słowotwórczych talentów, pomysłowości, poczucia humoru – i odwagi w kreowaniu kolejnych elementów bachicznej nomenklatury. Przypomniany po latach tom staje się nie tylko rozrywkową lekturą, ale i zbiorem ciekawostek, słów i określeń wymarłych – a ożywianych na krótki czas lektury. Soczyste przykłady użycia kolejnych haseł i wytężona, wręcz detektywistyczna praca autora – to źródła sukcesu „Polskiego słownika pijackiego”, istniejącego w naszej literaturze od 1935 roku.
Izabela Mikrut
„Istota rzeczy polegała na prostym fakcie, że nas pisanie absurdów bawiło i dawało radość nie mniejszą od pisania wierszy, artykułów czy sztuk teatralnych”...
Wybór najpiękniejszych wierszy Juliana Tuwima stanowiących dziś kanon literatury dziecięcej zilustrowany mistrzowskim pędzlem Franciszka Maśluszczaka....