Epopeja czasów kryzysu.
Czym jest kryzys? Czy tylko brakiem pieniędzy, a - co za tym idzie - brakiem dostępu do restauracji, fryzjera, niemożnością robienia zakupów? Czy to może coś więcej, coś, co zbliża się w ciemności i zaciska na gardle szpony, atakuje nasz układ odpornościowy, wysysa energię, odbiera siły i każe się bać? Czy kryzys to strach? Czy lęk przed niepewną przyszłością może być zabójczy? Jeśli tak, to zabójczy jest nie kryzys, ale dobrobyt, bo pozbawia ludzi instynktu samozachowawczego, odbiera im umiejętność przewidywania, zabezpieczania się, myślenia krytycznie o otaczającym ich świecie. I - wreszcie - czy kryzys finansowy zawsze oznacza to samo?
Oczywiście - nie. Tam, gdzie jedna kobieta, której odebrano pracę, nie ma na fryzjera, nie jest tak samo, jak w miejscu, gdzie inna, pracująca, nie może zapłacić za taką usługę. Krótko mówiąc: co w jednym kraju wydaje się kryzysem, w innym może być... dobrobytem. Wszystko to jest względne, a jedynie ludzie w nim zanurzeni potrafią powiedzieć, co naprawdę oznacza kryzys.
Kryzys po 2008 roku, który przetoczył się jak tornado po Europie, zaskoczył wielu. Nieprzyzwyczajeni do oszczędzania, nagle znaleźli się w świecie, w którym zabrano im nie tylko pieniądze, ale też nadzieję i spokój. Grandes wyraźnie podkreśla, że wcześniejsze pokolenia doznawały biedy, oswajały ją, potrafiły z nią żyć i być szczęśliwe. Dlaczego zatem nie uodporniły swoich dzieci i wnuków na kryzys? Wszak niestabilność jest w przyrodzie normą, stabilizacja jest okazjonalna. Dlaczego zatem miliony żyły tak, jakby dobrobyt miał trwać wiecznie?
Wrzuceni w nowy świat ludzie z zakurzonych dzielnic starego Madrytu poszukują nowej tożsamości. Odnajdują więzi, które ich łączą, poznają siłę, która pozwala im walczyć o swoje prawa, jednoczą się w obronie zamykanej przychodni, zbierają żywność dla najuboższych, wreszcie - dzielą się tym, co najcenniejsze: zrozumieniem i miłością, które - nie zawsze przeliczalne na pieniądze - nie zawsze były w mieście cenione.
Almudena Grandes pokazuje losy młodych i seniorów, singli i całych rodzin, które dostrzegły swą siłę, pokonały obezwładniający strach i podjęły walkę, przede wszystkim o siebie, ale także z uprzedzeniami, które zbyt łatwo wsiąkały w madrytczyków, pozwalając im na bezrefleksyjne metkowanie świata, w którym żyli. Czy młoda i wykształcona kobieta może pozwolić sobie na zmysłowe relacje ze stróżem? Kiedyś – nigdy! A jeśli ten dzisiejszy stróż to wczorajszy inżynier-architekt? Wrażliwy i subtelny, szukający ratunku w pracy poniżej swoich kwalifikacji? Kto wie, jaki los czeka jego dzisiejszą kochankę? Czy jutro nie będzie musiała sięgnąć po prostą, niskopłatną pracę, bo nie będzie już miała innego wyboru?
Grandes odziera nasze wyobrażenia o życiu w metropolii ze złudzeń. Pokazuje, jak iluzoryczny jest przekaz znany od lat, że każdy ma to, na co zapracował, że jesteśmy tym, do czego dążymy. Amerykańskie poczucie sprawiedliwości, oparte na złudnym przekonaniu, że wszystko można osiągnąć, jeśli się tylko czegoś bardzo chce, a wartość człowieka należy mierzyć miarą jego sukcesu to kłamstwo, które wyjałowiło dwa pokolenia z empatii, wrażliwości i - co gorsza - wcale ich nie zabezpieczyło na trudne chwile kryzysu. Pewni siebie, jesteśmy zahartowani na czasy, które hartu nie wymagają. Gdy nadchodzi kryzys, boimy się tak samo jak inni. A może nawet bardziej, bo mamy świadomość tego, że gdy runie nasz świat, nie będziemy mieli nic, poza kilkoma hasłami marketingowymi, zupełnie nieprzydatnymi w czasach, gdy portfele świecą pustką.
Pocałunki składane na chlebie to nie hiszpańska telenowela z kolorowego Madrytu. Grandes wyciąga na światło dzienne kurz i zimne wieczory, nieprzystające do kolorowych folderów agencji podróżniczych. To boleśnie prawdziwa opowieść, zbliżona do reportażu, o tym, że nawet pełni swojej indywidualności, zawsze jesteśmy częścią świata, częścią społeczności, która nas potrzebuje tym bardziej, im mniej iluzji jest w naszym życiu. Warto o tym pamiętać. Gorąco polecam.
,,Matka Frankensteina to powieść fikcyjna oparta na faktach. Moją inspiracją były losy Aurory Rodríguez Carballeiry, tak niewiarygodne, że wydają się czysto...