Jak to jest z tym Pilipiukiem? Czy jest współczesnym następcą Władysława Reymonta (sam nie ma aż takich aspiracji, określając się skromnie mianem „największego piewcy wsi” od czasów tego właśnie pisarza), czy też Wielkim Grafomanem (to również określenie autorstwa samego Pilipiuka)? Niezależnie od tego, czy zaśmiewacie się do łez, czytając opowieści o Jakubie Wędrowyczu, czy lektura ta przyprawia Was raczej o łzy rozpaczy, powinniście sięgnąć po wywiad-rzekę z Andrzejem Pilipiukiem, zatytułowany Po drugiej stronie książki, bowiem pozwala on zgłębić jeden z największych współczesnych fenomenów literackich ostatnich lat i ukazuje popularnego pisarza z mniej znanej strony.
Na początek prywata: moja przygoda z twórczością twórcy Wędrowycza rozpoczęła się od „apokryfów” serii o Panu Samochodziku. Powieści te Andrzej Pilipiuk pisał pod pseudonimem i dla głodnego kolejnych opowieści o przygodach muzealnika-detektywa nastolatka stanowiły one lekturę pasjonującą bez reszty. Podobnie było z historiami o Jakubie Wędrowyczu, które ukazywały polską wieś w stanie czystym – cudownie przerysowaną, absurdalną, skąpaną w oparach bimbru. Nie wracałem do tych historii po latach, już jako dorosły, nie wiem, czy przetrwałyby próbę czasu. Ale z przyjemnością sięgnąłem po opowieść o ich twórcy. Twórcy, z którym – ku memu zaskoczeniu – łączy mnie sporo podobnych doświadczeń i fascynacji.
Jacek Skrzypacz na stronach tego liczącego ponad 400 stron wywiadu-rzeki wyciągnął z Pilipiuka naprawdę sporo. Pisarz opowiada o swoim dzieciństwie i młodości. Mówi o szarości PRL-u, od której uciekał w fantastyczne światy, utrwalone do dziś w jego twórczości. Wyjaśnia, jak niektóre pomysły rodziły się i jak ewoluowały. Wreszcie – uprzedzając znienawidzone przez pisarzy pytanie: „co było dla Pana inspiracją do stworzenia…” – sam udziela na nie odpowiedzi. Jest tu i o wykopaliskach archeologicznych w Wojsławicach, i o kapliczce znanej z Operacji Dzień Wskrzeszania. Są Szmulki i Warszawa. Jest książka, której nie ma i zmyślony dom nad dalekim fiordem. Są znani z kart książek Robert Storm, Jakub Wędrowycz czy doktor Skórzewski. Są kuzynki i wampiry. Właściwie: czegóż tu nie ma?
Choć Po drugiej stronie książki nie jest autobiografią, to po wydaniu tej książki Pilipiuk autobiografii już właściwie nie potrzebuje. Znajdziemy w niej bowiem mnóstwo wspomnień, wydarzeń, przepuszczonych przez filtr pamięci jednego z najbardziej barwnych współczesnych polskich pisarzy. Choć Pilipiuk nie jest bowiem twórcą tak płodnym, jak Remigiusz Mróz, okazuje się postacią dużo bardziej interesującą. Podobnie Po drugiej stronie książki to lektura dużo bardziej udana niż O pisaniu na chłodno. Pisarz z Opola bowiem unika ujawniania swojej prywatności, uciekając w udzielanie czytelnikom porad, skądinąd dobrze już znanych z innych książek o pisaniu. Pilipiuk wpuszcza czytelników do swojego świata, jednak nie przekracza granic ekshibicjonizmu. Po drugiej stronie książki to opowieść osobista, może nawet nieco intymna, ale autor nie mówi rzeczy, których jego czytelnicy woleliby raczej nie wiedzieć. Pilipiuk nie waha się także wyrażać swoich poglądów – także tych niepopularnych czy kontrowersyjnych.
Po drugiej stronie książki to opowieść o historii i archeologii, o podróżach, o czasach PRL-u, o życiu w szemranych dzielnicach miasta i o wiejskiej codzienności. Przede wszystkim to jednak opowieść o samym Pilipiuku, potwierdzająca, jak silne mogą być związki między biografią a twórczością pisarza. Także – co może być zaskakujące – autora fantastyki.
Łatwo dać się zwieść i potraktować Pilipiuka jako wiejskiego gawędziarza. Nic bardziej mylnego. Wspaniały język i wciągająca akcja opowiadań to tylko sztafarz...
To już czwarte spotkanie z Jakubem Wędrowyczem... W tej części przygód Wędrowycz mierzy się z Terminatorem, przenosi się w czasie, walczy z głową indiańskiego...