Życie to sztuka wyboru
Jak to jest, gdy żyje się w oszustwie? Każdy gest, duży czy mały, każde słowo, ważne bądź nie, każda myśl, każdy oddech jest efektem manipulacji. Przez dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu trzeba zachować czujność. Nic nie może umknąć twojej uwadze. Te słowa Pauliny Simons można przypisać niemal każdej osobie, która zdecydowała się nie tyle na zdradę, co na prowadzenie podwójnego życia, nie na jednorazową przygodę, ale na świadome oszukiwanie partnera bądź partnerki. I choć osoby te zawsze znajdą wytłumaczenie dla swoich czynów, choć – paradoksalnie – często padają deklaracje, że nie chcą nikogo skrzywdzić, rozstając się, to tak naprawdę uporczywe tkwienie w trójkącie rani wszystkich.
Zdradzają nie tylko mężczyźni, ale i kobiety – miłość, a niekiedy wyłącznie popęd, nie wybiera swoich ofiar. O tym, jakie są konsekwencje zdrawy i czy warto je ponosić, pisze Paullina Simons w swojej najnowszej książce Pieśń o poranku. Opublikowana nakładem wydawnictwa Świat Książki powieść jest określona jako studium miłości i zdrady. Słusznie, bowiem na naszych oczach następuje powolne zapadanie się bohaterki w uczucie, zacieśnia się irracjonalny związek z młodym mężczyzną, by w końcu doprowadzić do spektakularnego upadku. Szkoda tylko, że wielka miłość i potężna namiętność pozostawia za sobą same zgliszcza – opuszczony dom, a w nim trójkę dzieci i zdezorientowanego męża.
Nie mnie oceniać główną bohaterkę, Larissę Stark. Zresztą, nie czyni tego nawet autorka. Pierwsze strony książki sprawiają nawet, że czuje coś w rodzaju litości, współczucia wobec tej niezrealizowanej zawodowo gospodyni domowej, która dusi się w swojej "złotej klatce". Pozornie ma wszystko: piękny dom, wiernego choć zapracowanego męża, który zarabia na luksusowe i bezstresowe życie, a dla pieniędzy poświęcił swoje ideały i marzenia. Larissa ma również trójkę wspaniałych dzieci oraz niezwykłe hobby. Wszystko to jednak nie zaspokaja jej apetytu na…
No właśnie - na co? Na życie? Tyle tylko, że Larissa tak naprawdę nie wie, czego chce, bowiem nawet romans z Kaiem, dwudziestoletnim sprzedawcą samochodów nie wypełnia pustki. Bo ta pustka jest w niej, podobnie jak egoistyczne pragnienie, aby zachować status quo, nie tracąc niczego, nie dokonując wyborów. Ryzykuje dużo, ale dużo może też zyskać. Magnetyzm chłopaka, jego determinacja i głowa pełna marzeń mogą pociągać, podobnie jak cudowny seks oraz uczucie bycia pożądaną. Jednak brak decyzji i nieustanne wahania Larissy irytują.
Dopiero spektakularna ucieczka, a raczej zniknięcie, budzi nas z letargu, zabiera do świata spełnienia, ale i rozczarowań. Proza życia dopada bowiem każdego - kwestią jest tylko to, jak na nią reagujemy. Kai to typ wolnego ducha, rumaka, który nie da się oswoić, którego wciąż pcha przed siebie potrzeba poznania nowych terenów, spróbowania nowych rzeczy. Nigdy nie krył się ze swoimi potrzebami, nigdy też nie obiecywał Larissie, że jego miłość przetrwa wieki. Pewnie kochał ją „tu i teraz” najmocniej jak potrafił, pewnie że nie potrafił też w pełni docenić poświęcenia swojej partnerki. Nie można jednak nikogo zmusić do miłości, a ta przychodzi i odchodzi niczym przypływ.
Lektura Pieśni o poranku jest niezwykle emocjonalną, choć akcja toczy się niespiesznie, a autorce nie udało się uniknąć dłużyzn. Poruszany problem i zachowanie głównych bohaterów jest jednak na tyle kontrowersyjne, że mogłoby podzielić czytelników, wywołać falę agresji i/lub zrozumienia. Ostatecznie liczy się jednak to, że powieść Paulliny Simons jest boleśnie prawdziwa, zaś język, jakim operuje autorka, jak zwykle ma w sobie potężny ładunek uczuć. Ujawnia się też kolejna jego cecha – plastyczność, bowiem przestrzenie opisywane przez Simons nabierają kształtu, żyją w nas, a rozedrgane cząsteczki powietrza układają się w obraz tragicznych kochanków, którzy za swój związek zapłacili ogromną cenę, podobnie jak ich bliscy.
Pieśń o poranku to jednak nie tylko powieść o miłości i zdradzie, ale również o przyjaźni. Mieszkająca w Manili Che, jej desperackie pragnienie zajścia w ciążę, próba rozliczenia się z błędami z przeszłości – to wszystko jest obecne nie tylko na kartach książki, ale i w czytelnikach. I choć wskazując najlepszą powieść w dorobku autorki, bez wątpienia wybrałabym Jeźdźca Miedzianego, to najnowsza pozycja również zasługuje na uwagę z uwagi na prawdę o życiu, jaką niesie. Życiu, które wymaga od nas dokonywania wyborów i ponoszenia ich konsekwencji.
Dokąd to nas zaprowadzi? Gdzie się skończy? Trzecia część znakomitej trylogii Kres wieczności Paulliny Simons zamyka poruszającą opowieść o miłości, która...
Pełna napięcia, klaustrofobiczna i wciągająca bez reszty. Kontynuacja serii sprzedanej w blisko milionie egzemplarzy. Na terenie uniwersyteckiego kampusu...