Zima nad morzem w małym Skarbowie zapowiadała się jak zawsze. Ponuro, smętnie i nudno. Wczasowicze odwiedzali miejscowość jedynie latem, zatem Boże Narodzenie nie przypominało bajkowej krainy. Nic zatem dziwnego, że gdy do jednego z pensjonatów zamierza przyjechać kilkanaście młodych kobiet, planujących połączenie zabawy z planami biznesowymi, właścicielka ośrodka nie posiada się z radości. Gorliwie zapędza do pracy córkę, kucharkę i gosposię.
Tymczasem z Warszawy do Skarbowa rusza Julita, która ma plany względem szalonej ciotki, właścicielki domu nad morzem, a także kilku kotów, które nie przypadły kobiecie do gustu. Co innego dom ciotki. A wiadomo, że kiedyś cioteczka opuści ten padół łez, zatem z okazji Świąt warto się pokazać z eleganckimi potrawami pod pachą pod ciotczynymi drzwiami.
Wszystko miało iść zgodnie z planem. Pensjonat miał zarabiać, a Julita – powoli przejmować posiadłość ciotki. Nieoczekiwanie jednak rzeczywistość fiknęła koziołka i na scenę wkroczył tajemniczy umarnik, pociągając za sobą ofiary. Ze spokojnych świąt nad Bałtykiem wyszły przysłowiowe nici i rozpoczęła się afera kryminalna.
Iwona Banach nawiązuje do popularnej konwencji makabreski, czarny humor łagodzi w jej powieści upiorną rzeczywistość. Śmierć zostaje obłaskawiona zarówno komiczną scenerią i ciągiem komicznych zdarzeń, jak również specyficznym językiem, balansującym na granicy wzniosłości i kiczu.
W tej książce dostaje się wszystkim. Miastowym turystom, którzy przyjeżdżają latem na dwa miesiące do Skarbowa, przywożą swoje dziwaczne obyczaje, psują rynek, przepłacając za wszystko i są wiecznie uśmiechnięci, co od razu wydaje się podejrzane. Dostaje się sześćdziesięcioletnim samotnym kobietom, które mają swoje dziwactwa, samotnym mężczyznom, młodym policjantom i grupom społecznościowym, skrzykującym się za pomocą znanych portali. Wszyscy są tak odmienni od tradycyjnej rzeczywistości Skarbowa, że lokalni mieszkańcy najchętniej by ich wymordowali... Ale cóż, żyją dzięki fanaberiom „miastowych”, więc muszą ich znosić. Na szczęście jedynie przez dwa miesiące w roku tolerują tę odmienność. Czy jednak na pewno jest to odmienność? Czy w obliczu zagrożenia wszyscy nie jesteśmy jednakowi, a przysłowiowego kaca po alkoholu mamy tak samo, bez względu na to, gdzie jesteśmy zameldowani? Czy wspominane miastowe dziwactwa nie są jedynie sposobem ucieczki od męczącej rzeczywistości, którą sami sobie narzuciliśmy?
Iwona Banach trafnie ukazuje miasto i prowincję, z olbrzymim poczuciem humoru rysuje czarną, grubą kreską ludzkie wady, śmiejąc się z nich – nie z ludzi. Pikanterii dodaje fakt, że wszystkie te słabości wyciąga na światło dzienne w okolicach Bożego Narodzenia, gdy ludzie po raz kolejny przysięgają, że teraz będą już lepsi – na zawsze. Jak widać, „zawsze” zwykle trwa bardzo krótko.
Do makabreski w polskim kryminale sięgała Joanna Chmielewska, sięgają dziś do niej między innymi Olga Rudnicka i Alek Rogoziński. Ten ostatni wraz z Iwoną Mejzą są twórczymi patronami powieści Pewnej zimy nad morzem. Jak widać, bardzo dobrymi. Iwona Banach zapewniła czytelnikom świetną rozrywkę na nadchodzące Święta i Sylwestra. Polecam – szczególnie tym, którzy wybierają się nad Bałtyk. Bądźcie czujni!
Zabawna historia o tym, że wiek nie zna granic... W małym miasteczku emerytowani pracownicy policji nie mogą znaleźć sobie miejsca, nudząc się i wysłuchując...
Marlena Opierska, znana i zamożna pisarka, postanawia spędzić Boże Narodzenie w luksusowym ośrodku wypoczynkowym. Zabiera ze sobą najbliższych - męża,...