PzPR czyli pandemonium, prawdziwe pandemonium
PzPR - czyli Penny z Piekła Rodem - powraca w nowym zbiorze przygód, zatytułowanym optymistycznie Prawdziwe pandemonium. A wraz z nią sytuacja, którą rzeczywiście można nazwać pandemonium, a do której nasza bohaterka jest wyjątkowo uzdolniona. Penny powraca w kolejnych trzech historiach, przyciągając nieszczęścia jak magnes - tak, jak tylko ona potrafi. Wraz z nią powraca denerwująca Stokrota (starsza siostra), irytująca Babunia (wielbicielka telewizji śniadaniowej i kolacyjnej), Mama uparcie odbierająca telefony w gabinecie doktora Cementa (Wytrzeszcz to jego drugie imię), pełen teoretycznych możliwości Tata, od rana rozwiązujący kryzysy w radzie miejskiej, przyjaciel Kosmo Łebski Webster, jego mama Gerbera - zagorzała zwolenniczka wolności i samorealizacji, wąsata pani Baba zza Lady i cała reszta ferajny bliskich, przyjaciół i znajomych Penny.
Penelopa ma niejeden dar, ale ten, o którym myślę, jest szczególny. To dar opowiadania o tym, co przeżyła, w którym wielką rolę odgrywają różne ważne i poważne słowa lub zwroty takie, jak: nieprzewidziane, katastrofalne, kocie chrupki (sorki, to nie jest bardzo ważne określenie), świetnie, szalony, genialny, przygnębienie, przyjaciel zwierząt.
Zwariowane przygody mocno szalonej Penny potrafią roz.....bawić - zwłaszcza wtedy, kiedy się o nich czyta, a nie doświadcza ich na własnej skórze. Kiedy nie trzeba sprzątać, ogarniać, czyścić, naprawiać, ponosić skutków twórczego uniesienia dziewczynki. Kiedy jej różne genialne pomysły nie wpływają bezpośrednio na nasze życie.
W czym tkwi tajemnica magnetyzmu przygód Penelopy? Może w pewnej ich powtarzalności, która staje się przez to zabawna? Może w towarzyszącym im szaleństwie, które zdaje się nie mieć żadnych granic? A może w opacznym rozumieniu słów lub w ukazywaniu konsekwencji realizacji całkiem nieźle brzmiących haseł, stykających się z nieograniczoną dziecięcą wyobraźnią. Na pewno zaś w rewelacyjnych ilustracjach, które jak pies-przewodnik towarzyszą nam w kolejnych przygodach nieutrudzonej oswajaniem rzeczywistości Penny.
Książki tego typu - jak PzPR, Koszmarny Karolek, historie o Mikołajku - zdają się być swoistym wentylem bezpieczeństwa dla... grzecznych dzieciaków, które chciałyby przeżywać całkiem szalone przygody (bez ponoszenia ich konsekwencji). Tu jest to możliwe. Te niegrzeczne bowiem nie czytają bowiem książek, lecz w praktyce broją, ile tylko mogą. Surrealizm przygód Penny miesza się z realizmem, niesamowite zdarzenia nie powodują realnych szkód, wszystko zawsze kończy się dobrze. A jednak... Penny z Piekła Rodem uczy, że wszystko ma określone skutki, o których łatwiej czytać, niż sobie czasami z nimi poradzić. Pokazuje, że świat dorosłych nie jest taki poukładany, jakim mógłby się pozornie wydawać, a język, którym się posługujemy, służy czasami „zaczarowaniu” rzeczywistości, a nie jej lepszemu opisowi.
Kolejny zbiór historii z życia PzPR przyniesie jej wielbicielom upragnioną dawkę niezłej rozrywki. Jest ona jak dobry serial: powtarzalna, w wielu aspektach schematyczna, ale pełna swoistego uroku i siły przyciągania. Raz bardziej zabawna, raz mniej, ale zawsze sprawiająca, że uśmiech gości na twarzach nie tylko małych czytelników.
P.S. Według internetowego słownika języka polskiego pandemonium to
1. «królestwo szatana i demonów»
2. «przerażające sytuacje, wydarzenia lub miejsca»
Naprawdę, nie nazywam się Penny z Piekła Rodem. Nazywam się Penelopa Jones, zdrobniale Penny. Kawałek "z Piekła Rodem" to żart taty. I nie mam w sobie...
Billy Grimshaw nie posiada się z radości – już niedługo ma się przenieść do pięknego, ogromnego domu! Wszystko za sprawą nowego członka rodziny,...