Pantałyk Mariana Pilota to niemalże mityczna podróż do wiejskiej krainy, gdzie świat toczy się własnym rytmem, zgodnie z odwiecznymi prawami natury. Wioska Dudy zamieszkana jest przez licznych Dudów. Każdy czymś się wyróżnia, zyskuje więc odrębny przydomek. W miejscu tym czas ma charakter cykliczny, toczy się niczym koło, a choć jedni bohaterowie odchodzą, ich miejsce zajmują inni. Wszyscy też porozumiewają się specyficznym językiem. Niby gwarą, opartą na najprostszych zwrotach i niedomówieniach, zrozumiałych przez najbliższych, przyzwyczajonych do tego sposobu wysławiania się. A jednak jest to język uniwersalny, nie mówiący nic, a zarazem mówiący wszystko.
W pierwszej historii do domu Dudy i jego żony schodzą się mieszkańcy wioski. Jest ich coraz więcej, tłoczą się w ciasnej izbie, a mimo tego nie przestają przychodzić. Schodzą się, by „coś powiedzieć” - cokolwiek, byle było. Fakt, że historia ta pisana była na długo przed powstaniem Facebooka, a mieszkańcy wioski raczej nie podejrzewają istnienia Internetu. A jednak tłoczą się w ciasnej izbie ludzie tak różni jak ksiądz i dzieciarnia wójta, by coś od siebie dodać, coś dorzucić do ogólnej historii. Fakt, że nie mają nic do powiedzenia, tak naprawdę nie ma znaczenia. Ważne, by być i zaznaczyć swoją obecność. Mówi jeden z gości: To choć powiedzmy coś. Jak się dobrze powie, to też głos nielicho niesie! A o nas, Dudach, powiedzieć da się niejedno. To fakt, o Dudach można bez końca, bo to nie są zwykli ludzie. Niby prości, niby tacy sobie, a jednak niezwykli.
Są tu też wzruszające życiowe historie, jak choćby opowieść o młodych zakochanych, którzy maleńkimi kroczkami budują swoją chatę. Jest im ciężko, ale dzielnie stawiają czoła biedzie i przeciwnościom losu. Do czasu, gdy poróżni ich nieporozumienie. Tragicznie kończy się ta historia, a dom zbudowany na miłości staje się lokalnym postrachem. Pięknie jest to opowiedziane, niedzisiejszym, można by rzec: reymontowskim językiem.
Opowieści Mariana Pilota są powrotem do ziemi, do wiejskości, prostoty życia i prawdziwych problemów, z którymi stykają się jego bohaterowie. Niewątpliwą zaletą jest język, pełen zwrotów, które wyszły już z użycia, które nie należą do tak zwanego języka literackiego czy nawet oficjalnego, a mimo to są zrozumiałe, oddają specyficzny klimat wsi i sposobu myślenia jej mieszkańców.
Pantałyk to dla bohaterów cel ich mitycznej podróży, a dla nas, czytelników, coś nieuchwytnego, utraconego, za czym być może nie tęsknimy, ale co pozostaje ukryte gdzieś głęboko w nas.
Terytoria Mariana Pilota Miłośnicy twórczości Gombrowicza z pewnością znają opozycję ojczyzna-synczyzna zarysowaną w Trans-Atlantyku. Marian Pilot, laureat...
Powieść Mariana Pilota to wciągający wir zdarzeń, obrazów, smaków i zapachów, oniriada pełną gębą - z elementami Kafkowskiego koszmaru i nawiązaniami do...