Recenzja książki: Pani komisarz nie czuje się w klubie jak w raju

Recenzuje: Damian Kopeć

Na wakacjach, w każdym kraju, w Rajskim Klubie jest jak w raju

Pewien podoficer policji składa wyjaśnienia w swojej sprawie. O tym, jak rozochocony dobrym włoskim winem w czasie turystycznych wojaży na wyspie Rhodos brał udział w obijaniu zwłok wisielca i dionizyjskich w duchu tańcach wokół niego. Podobno atmosfera imprezy była bardzo szałowa, a na pewno za takową uważali ją solidnie podpici turyści, hucznie świętujący czternastego lipca. Prawdziwi patrioci, żadni tam nacjonaliści, dobrzy ludzie, dla których bodźcem do najszczerszych wzruszeń są mniej lub bardziej czyste procenty. Wydawało się im początkowo, że wisielec tylko udaje trupa, a potem... potem zabawa się rozkręciła i nikt już nad niczym się nie zastanawiał. Ot, po prostu dobra wakacyjna impreza, żywcem wzięta z telewizyjnych reklam.

W klubie ludzie nie bawili się, nie śmiali, tylko mieli ubaw.

Komisarz Viviane Lancier, członek komisji przesłuchującej podoficera-szczerego-zabawowicza, ma okazję wysłuchać tej pikantnej i w sumie dość niesamowitej historii. Co więcej, dostaje propozycję nie do odrzucenia: śledztwo zapowiadające się na skomplikowane, prowadzone na owej feralnej greckiej wyspie Rhodos. Z porucznikiem Monotem, incognito, udając parę. Okoliczności, w jakich dostaje ową propozycję, nie są idealne: Nie zaproponowano jej miejsca do siedzenia, czółenka ją uwierały, okruszki krakersów drapały ją w gardle, po szampanie miała lekką czkawkę, gęsie wątróbki odbijały się kwaśno. W oczach pani komisarz L. to wszystko jednak nic nie znaczyło. Był to dla niej naprawdę piękny wieczór. Wszak miała znaleźć się w pokoju sam na sam z porucznikiem Monotem. Obiektem jej śmiałych fantazji i równie śmiałych, czasami nawet romantycznych, westchnień. Nawet okoliczności wysłania ją na wyspę nie były w stanie popsuć jej humoru. Rajski Klub, znaczące plany inwestycyjne, poważne zagrożenie owych planów w wypadku zakłócenia porządku publicznego - pani komisarz ma pomóc uratować interesy byłego ministra i jego brata. Jej szef chce, by rozwiązując tę sprawę, jednocześnie zrehabilitowała się po poprzedniej. No to klops! Morderstwo udające samobójstwo, tajne śledztwo, unikanie mediów - czyli zdecydowanie paskudna afera na karku. A, co gorsza, szybko okazuje się, że miejsce ponętnego obiektu westchnień pani komisarz, porucznika Monota, zajmuje dużo mniej ponętny porucznik Willy Cruyft, pan Osiłek. Monot musi zostać w kraju, bo nagle zaczął robić furorę w telewizji.
 
Lądujemy na wyspie Rhodos w wakacyjnym Rajskim Klubie. Niewyrafinowane zabawy ludyczne, wszechobecny alkohol, niezobowiązujący seks, agresywna golizna, puszyste panie, spoceni, brzuchaci panowie - po prostu raj na ziemi. A do tego zabójstwa układające się w łańcuszek zagadek.

Jest to z pozoru powieść kryminalna, ale sposób prowadzenia śledztwa, nagromadzenie absurdów i atmosfera klimat sprawiają, że trudno ją uznać za klasyczną przedstawicielkę tego gatunku. To lekka - nawet liczne śmierci nie wpływają na ową wyjątkową lekkość - opowieść, pełna specyficznego humoru. Poczucie humoru jest rzeczą względną jak pewna teoria Einsteina i trudno je oceniać. Część czytelnikow może ono zmęczyć, wielu jednak winno się podobać - i dla nich ta powieść będzie prawdziwą gratką.

Puściła porucznika przodem, by cieszyć oko jego idealną sylwetką, a zarazem zaoszczędzić mu widoku swojego cellulitu. Szedł jak tancerz, posuwiście, lecz nie kołysząc biodrami.

Siłą powieści są postaci, jedna bardziej malownicza od drugiej. Siłą jest warstwa językowa. Georges Flipo, autor Pani komisarz nie czuje się w klubie jak w raju, mruga do nas nieustannie. Formą żartu są ksywki postaci, dialogi, rozmyślania tytułowej pani komisarz. Humor jest ciepły, choć zaprawiony ironią i momentami lekko złośliwy. Flipo żartobliwie opisuje funkcjonowanie klubu wakacyjnego. Język, jakiego używa, jest często potoczny, soczysty i barwny. Pracownicy klubu to kokosie, kiki, hejtytamy i hejtytamki, urlopowicze to kochasie. Galerię handlowo-usługową wioski klubowej tworzą postaci bez imion, za to z jednoznacznymi przydomkami: Rondel, Strzykawka, Klaun, Śrubokręt, Anim, Trunkowy, Pląsająca, Plusk, Muskularna czy Szkwał. Reine czy Kerim, występujący pod swoimi prawdziwymi imionami, to wyjątki.

Główna bohaterka, komisarz Vivianne jest zakochana w sposób raczej platoniczny. Ma słabość do jedzenia i do snucia rozważań na temat Monota. Aż dziw bierze, że w tym wszystkim potrafi czasami wyciągać logiczne wnioski i sprawnie posługiwać się dedukcją.

Starał się sprawiać wrażenie przejrzystego, a ona nie ufała przejrzystym podejrzanym; każdy normalny człowiek ma coś do ukrycia.

Fabuła jest zagmatwana, mylne tropy skutecznie prowadzą na manowce, ale czytelnik nie jest w stanie w pełni uczestniczyć w prowadzonym śledztwie. Nie ma dostępu do tych danych, które posiadają policjanci. Georges Flipo stosuje metodę Agathy Christie: stawia na namiętności, animozje, wykorzystanie zbiegów okoliczności. Śledztwo ślimaczy się, brak konkretów, a przy tym mamy mnóstwo bardzo dobrych podejrzanych. Trup ściele się gęsto: King, kot Syksyz, pewna kika, Turek.

Zawsze jest tak samo: wskazówki zbyt szybko znikają. Giną gdzieś w mrocznych strefach mózgu, skąd wydobywają się wtedy, gdy się je skojarzy z innymi.

Czasami padają autoironiczne - a może tylko zdroworozsądkowe - stwierdzenia, jak opinia komisarz Lancier o policji: Nie jesteśmy siłami dobra  walczącymi z siłami zła, nie jesteśmy nawet ludźmi zacnymi walczącymi z niegodziwcami. Jesteśmy drapieżnymi ptakami wypatrującymi ofiary w krajobrazie. Jeśli chcemy ją znaleźć, nie możemy zważać na krajobraz.

Książkę w trafny sposób podsumowuje sama komisarz Lancier: to historia bardzo kobieca. Trudno mi się z nią nie zgodzić.

Kup książkę Pani komisarz nie czuje się w klubie jak w raju

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Pani komisarz nie czuje się w klubie jak w raju
Inne książki autora
Pani komisarz nie znosi poezji
Georges Flipo0
Okładka ksiązki - Pani komisarz nie znosi poezji

Viviane Lancier, 37-letnia singielka, nie znosi nie tylko poezji. Nie znosi przede wszystkim własnego odbicia w lustrze, zwłaszcza gdy nie może się wcisnąć...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy