Sięgając po kolejne książki Jamesa Rollinsa, czytelnik ma nadzieję, że wraz z nabywanym doświadczeniem i „literackim obyciem”, autor zaserwuje wreszcie ciekawą i trzymającą w napięciu powieść z pogranicza thrillera i książki przygodowej. Prośby te nie są jak się okazuje tylko czczymi życzeniami, co zresztą Rollins w swojej najnowszej powieści „Ostatnia Wyrocznia” z łatwością udowadnia. Książka ta, w odróżnieniu od miernego „Wirusa Judasza” i raczej słabego „Klucza Zagłady”, trzyma w napięciu. Zaprezentowana zostaje ciekawa fabuła, w której autor roztrząsa mroczny i makabryczny spisek, okrasza go raczej nieznanymi wcześniej czytelnikowi mitami, a miejscami nie stroni także od żartu i obecnego zwłaszcza w dialogach bohaterów dobrego humoru.
Znani czytelnikowi z wcześniejszych powieści Jamesa Rollinsa tajni agenci także i w „Ostatniej Wyroczni” mają pełne ręce roboty. Do siedziby Sigmy zmierza dość obskurnie wyglądający, przypominający włóczęgę czy też kloszarda mężczyzna. Nie osiąga jednak celu swojej podróży, gdyż ginie od snajperskiej kuli. Tragedia rozgrywa się na oczach jednego z agentów, Graya, który stara się, niestety bezowocnie, ocalić życie starca. Jak się wkrótce okazuje, mężczyzna był profesorem neurologii, zajmującym się badaniami nad niezwykłymi uzdolnieniami autystycznych dzieci. W ręku zamordowanego, agenci znajdują starą monetę, która prowadzi śledztwo w kierunku starożytnej Wyroczni Delfickiej. Córka zamordowanego profesora, naukowiec zajmujący się starożytnymi artefaktami, decyduje się pomóc agentom Sigmy i razem z nimi wyrusza na pełną niebezpieczeństw wyprawę. Agenci przemierzają ogromne odległości, znajdują się w indyjskich slumsach, na Uralu, w Ukrainie i Rosji oraz umieszczonych na ich terenach podziemnych miastach. Agenci będą musieli zmierzyć się z ogromnym zagrożeniem czyhającym na nich nie tylko ze strony spiskujących, ale także ze względu na niechlubną przeszłość Czarnobyla i innych skażonych promieniowaniem miast.
„Ostatnia Wyrocznia” to dynamiczna i niezwykle wciągająca powieść przygodowa. Zadania agentów Sigmy miejscami przypominają fascynujące wyprawy i przygody Indiany Jonesa. Agenci odwiedzają piękne, ale i niebezpieczne tereny – zachwycają się urokliwym Tadż Mahal, a kilka dni później przychodzi im zmierzyć się z niebezpieczeństwem wciąż stwarzającej zagrożenie elektrowni atomowej w Czarnobylu.
Powieść Jamesa Rollinsa to jednak nie tylko odkrywanie tajemnic świata. W „Ostatniej Wyroczni” autor zwraca szczególną uwagę na bezwzględność człowieka, który by osiągnąć wyznaczone przez siebie cele, gotowy jest poświęcić zdrowie i życie innych ludzkich istnień. Ten brak empatii, wygórowane ambicje, wybujałe ego oraz dość duży iloraz inteligencji stają się mieszanką wybuchową, zagrożeniem przewyższającym naturalne, dotykające mieszkańców ziemi katastrofy. W tym przypadku autor wziął na celownik dotknięte autyzmem dzieci, których wybitne i unikalne zdolności zostają w bestialski sposób wykorzystane przez bezwzględnego, ogarniętego manią przywództwa polityka.
„Ostatnia Wyrocznia” to powieść, która plasuje się zdecydowanie wyżej aniżeli poprzednie publikacje autora. Mimo że nie jest to jeszcze majstersztyk w swoim gatunku, to dość zawiła fabuła, ciekawe połączenie odległych od siebie dziedzin – historii starożytnej, medycyny i fizyki, sprawiają, że książkę Jamesa Rollinsa czyta się z przyjemnością. Należy podkreślić także fakt, iż autor skupia uwagę czytelnika na istotnych w powieści wydarzeniach, nie tworzy niepotrzebnych, jak w przypadku „Wirusa Judasza”, wątków oraz wyjaśnia wszystkie rozpoczęte w powieści kwestie. „Ostatnia Wyrocznia” to książka dla wszystkich miłośników teorii spiskowych, nurtujących ludzkość zagadek oraz powiązań często odległych od siebie, a mimo to uzupełniających się dziedzin nauki.
Wrak trawlera osiadł w czasie sztormu na brzegu bezludnej wysepki w Zatoce Meksykańskiej. W ładowni statku odkryto dziwny ładunek. Przestrzeń bagażową...
Jaskinia w Górach Skalistych. Setki zmumifikowanych zwłok. Prawo do nich rości sobie indiańska społeczność. Ale w jaskini jest coś jeszcze – tabliczki...