Nowy porządek świata
David Stone jest dziennikarzem New York Timesa. I to nie byle jakim. Został nagrodzony tytułem Dziennikarza Roku. Musi tylko odebrać nagrodę i wygłosić odpowiednie podziękowania, trochę lizusowskie w charakterze, zabawne - choć bez przesady, pełne niezmiernej wdzięczności wobec szacownej Komisji, wspaniałego szefostwa, idealnych współpracowników i budzącego same miłe uczucia świata mediów. Wsparciem dla Davida jest aktualna partnerka życiowa, Veronica Marconi. Jedyne dziecko bogatego hotelarza, kobieta-demolka, "kochanie" Davida od trzech lat. To, jak wyglądała, liczyło się dla niej tak bardzo, jak nic na świecie. Wygląd, jej jedyne hobby i efekt ciężkiej pracy, stanowił dla Veronici jednocześnie powód do chluby i głębokich kompleksów.
Esther żyje na mocno zadłużonej farmie. Tworzy piękne, pracochłonne witraże. Problem w tym, że większość jej klientów nie należy do ludzi bogatych, a Esther nie potrafi traktować pieniędzy odpowiednio poważnie. Razem z nią, samotną, ale pogodną kobietą, na farmie znalazło schronienie parę zagubionych w życiu osób, którym pomogła: Eddie - były narkoman, Simmonsowie - ofiary bankructwa własnej niewielkiej firmy, Helena, ojciec Bernard Staniewski - miejscowy proboszcz, któremu ludzie z natury niezwykle tolerancyjni spalili mieszkanie. Mieszka tam również młodszy brat Esther, maniak komputerowy.
David nie ma ochoty na uczestniczenie w gali. Im bliżej godziny rozpoczęcia uroczystości, tym jest gorzej. Veronica - wprost przeciwnie. Gale, przyjęcia, kolacje w drogich restauracjach i oczywiście pokazy mody wyznaczały przestrzeń, w której Veronica czuła się jak ryba w wodzie. Poza tą strefą czuła się niepewnie. Kiedy zjawiają się na gali, w Davidzie coś pęka. Kiedy patrzy na zgromadzonych gości, musi uśmiechać się do gratulujących mu sukcesu ważnych osobistości, słyszy plotki o kulisach jego wyboru - działa pod wpływem impulsu. Dochodzi do skandalu, kiedy publicznie mówi o niemiłych sprawach, o kulisach przyznania nagrody Dziennikarza Roku i o skrywanym obliczu świata mediów. O swoim szefie, który blokuje publikację materiałów niekorzystnych dla znanych polityków. Rozczarowało go środowisko, w którym się obracał. Mierziło go wszechobecne zakłamanie, dysonans między tym, co ludzie myślą, a tym, co mówią. I robią. Powiązania towarzyskie były po stokroć ważniejsze niż kodeks etyki dziennikarskiej. Odpowiedni wizerunek i poprawność polityczna stały się absolutnymi priorytetami, prawdomówność - niewybaczalną wadą. Korupcja, choć wszechobecna, bywała trudna do udowodnienia.
David ma świadomość, że tym gestem zerwał ze swoim dotychczasowym życiem, zrujnował sobie obiecującą karierę i związek. Nie wie tylko, że naraził się śmiertelnie wpływowym i pozbawionym skrupułów politykom i biznesmenom. Nie wie też, że spotka na swej drodze Esther, zakocha się w niej i weźmie aktywny udział w rozwikłaniu niezwykłej sprawy.
I to była istota tego systemu. Każda ze znanych mu osób nosiła na twarzy jakąś maskę. Prawdziwa twarz jest zbędna, przeszkadza w karierze i w ogóle w życiu. Maska odpowiadająca aktualnej modzie wszystko ułatwiała.
Powieść Ostatni papież Dariusza Hryciuka przenosi nas w nieodległą przyszłość, do 2025 roku. Świat, jak to się zwykło mówić, poszedł naprzód. Nie, ludzie się nie zmienili, nadal hołubią swoje złe cechy, przedstawiając je w świetle jupiterów jako cnoty. Technika poszła do przodu. W Stanach Zjednoczonych wprowadzono obowiązkowy system chipów wszczepianych pod skórę. Chipów, które umożliwiają płacenie w sklepach, dostęp do informacji o koncie, stanie zdrowia, historii życia danej osoby. Osoba bez chipa nie ma prawa żyć w tym nowoczesnym i oddanym idei postępu, wolności osobistej i gospodarczej kraju. Za tą technologią stoi jeden człowiek i jego firma, Konsorcjum Babel. Multimilioner, którego celem jest “obdarzenie” chipami wszystkich ludzi na Ziemi i stworzenie nowego porządku, nowego wspaniałego świata. Świata, w którym to on będzie dyktował, co jest dobre, a co złe, kto ma prawo żyć, a kto nie.
Wmawiano ludziom, że system chipów jest największym w historii ludzkości dobrodziejstwem, ponieważ ułatwi wszelkie transakcje, wyeliminuje oszustwa i korupcję, a trudności, które przeżywa społeczeństwo są przejściowe.
To właśnie Patrick Bohr, szef Konsorcjum, zaczyna działania na dużą skalę, manipulując opinią publiczną, korumpując przywódców państw, a nawet większość watykańskich kardynałów. Chce utworzenia Nowej Europy, a potem zjednoczonego świata i nikt nie powinien stanąć mu na drodze. Wszak ma wizję, ma środki, ma cel. Przeciwników przeciąga na swoją stronę lub niszczy, przekupuje bądź zabija. Cel usprawiedliwia środki.
Powieść jest dobrze napisana, dynamiczna, wielowątkowa. Śledzimy losy Davida, które od pewnego czasu zaczynają się splatać z losami Esther. Z drugiej strony - obserwujemy poczynania Patricka Bohra, kreowanie przez niego światowych kryzysów i wojen, których celem jest władza absolutna. Ważnym wątkiem w książce jest sprawa średniowiecznej przepowiedni ojca Malachiasza. Dotyczy ona kryzysu papiestwa, ostatniego papieża i nadejścia czasów ostatecznych. W przypadku tego wątku dużą rolę odgrywa ojciec Bernard, wieloletni pracownik Tajnych Archiwów Watykańskich.
Siła książki leży nie tylko w sensacyjnej, dobrze przemyślanej fabule i dynamicznej, nieprzewidywalnej akcji. Są nią również niebanalne postaci, ukazane ciekawie, często jako ludzie z krwi i kości. Jest w tej książce coś z conspiracy thrillera, jest futurystyczna wizja przyszłości. Jest dramaturgia wydarzeń. Przyszłości nie znamy, zatem jej wyobrażanie sobie nie fałszuje obrazu świata, który znamy - wszak nie tak, jak w przypadku fantazjowania o przeszłości, niczego nie zmieniamy. Są w tej powieści: wielka polityka i brudne interesy, jest uwypuklenie problemów, które już teraz dotykają współczesny świat: korupcji, kryzysów finansowych, szybkiego zbrojenia się niektórych krajów, manipulowania opinią publiczną, pozorów demokracji, braku niezależności prasy, technicznej permanentnej inwigilacji społeczeństw. Są nakreślone mocną kreską postaci niemal demoniczne, opętane żądzą władzy, pieniędzy, korzystania z życia. Są ludzie, którzy świadomie, z wyboru żyją w cieniu, ale którzy w sytuacjach wyjątkowych potrafią stanąć do walki o wartości, godność, wolność i oddawać za to życie.
To nie jest proza powierzchowna, tylko rozrywkowa, co niestety dotyczy znakomitej większości powieści sensacyjnych. Rzeczy prawdopodobne mieszane są z mniej realnymi, choć któż wie, czy naprawdę. Postaci są dość jednoznaczne, co nie znaczy, że mało skomplikowane. Podejście do opisywania ludzi wynika głównie z nagromadzenia tematów i chęci utrzymania wysokiej dynamiki opowieści. Forma książki jest odpowiednio złożona, interesująca dla osób oczytanych, a język nie jest uproszczony, skierowany tylko do odbiorców prasy popularnej czy widzów telenowel.
Książkę czyta się szybko, z narastającą ciekawością. Jest nasycona ironicznym, gorzkim humorem i pesymistyczną oceną przyszłości świata, choć nie pozbawioną na szczęście nadziei. Wciąga i trzyma w napięciu do ostatniej strony.
Kiedy Bóg chce przemówić do człowieka, przemawia takim językiem, który jest dla słuchacza najłatwiejszy do zrozumienia. Do ludzi wykształconych, takich jak teolodzy czy filozofowie, przemawia za pomocą ksiąg, pełnych mądrości słów. Do mechanika przemówił za pomocą akumulatora.