Są takie książki, które na pierwszy rzut oka wydają się być dla maluchów idealne i powinny błyskawicznie zostać włączone do kanonu literatury dziecięcej. Do nich bez chwili wahania zaliczam „Opowieści straszne i niestraszne” Cornelii Funke. Cornelia Funke do tej pory dała się polskim odbiorcom poznać jako autorka mało skomplikowanych opowieści o stworach z innego świata, ohydnych, odrażających potworkach, groźnych duchach i ich nieustraszonych pogromcach, jednym słowem – o przerażających wytworach wyobraźni chłopięcej.
U Cornelii Funke bez trudu przenikają się dwa światy, irracjonalny i realny, bohaterowie spotykają się ze sobą i nie dziwią się niczemu. Cechą charakterystyczną bajek tej autorki była ich prostota, jednowątkowa fabuła, zredukowane do minimum opisy. Pojawiały się tu i gwałtowne rozwiązania punktów kulminacyjnych i zabawne wykorzystywanie sprzętów – zwłaszcza kuchennych – jako broni. Ale nawet jeśli dzieciom bądź ich rodzicom tendencyjne historie Cornelii Funke do tej pory się nie podobały, po „Opowieści straszne i niestraszne” sięgnąć powinni – ta książka całkowicie zmienia dotychczasowe odczytania bajek autorki, nie dość, że zawiera krótkie opowiadania, nierozciągane na całą książkę, to jeszcze stworzone w innym stylu (przy czym nie chodzi tu o język a o rozwiązania warsztatowe).
Opowiadania zamieszczone w tym tomie można podzielić na dwie grupy, dychotomię tę akcentuje zresztą autorka i w tytule: są tu bowiem historie dla Funke pod względem tematu charakterystyczne – to znaczy opowieści z duchami i stworami fantastycznymi w rolach głównych, lekko groźne i lekko straszne – są też historyjki obyczajowe, zwyczajne, dotyczące nie tylko międzyludzkich relacji, niebudzące przerażenia. Cornelia Funke potrafi korzystać z wyobraźni. W jej opowiadaniach pełen dzieci szkolny autobus może zostać połknięty przez ohydnego potwora, olbrzymkę łapiącą rycerzy pokona dzielna Zefiryna Beztrwogi, wynalazca – Pafnucy Pechrączka konstruuje dziwne budyniowe monstrum, Hannes odbywa przejażdżkę na smoku, nauczyciel przemienia się podczas deszczu w olbrzymiego gada, w pułapkę na myszy łapią się duchy, a lodówkowa paskuda robi nocą bałagan w jedzeniu. Wiele tu odwołań do sympatycznych stworów z wyobraźni, na przykład świnki-pożeraczki książek. Ale w „Opowieściach strasznych i niestrasznych” Funke udowadnia, że nieobce są jej i wątki codzienne – uczucia pozostawionego w schronisku psa, przyjaźń bez względu na barierę językową, miłość do żywych stworzeń, na przykład myszy, wykluwanie się kurczątek, zabawy na plaży – wszystko może stać się wspaniałą przygodą, a od małych dzielnych bohaterów zależą losy wielu stworzeń. Sprytne dzieciaki w roli herosów pokonują wszelkie zagrożenia.
Poza czystą zabawą przemyca też Cornelia Funke elementy dla maluchów przykre: śmierć dziadka, rozbicie rodziny, obecność surowego ojczyma. Ukrywa te codzienne nieszczęścia w tle opowieści, na marginesie właściwej historii, próbuje też zbudować warstwę pocieszającą: dziadek w pozostawionym wnuczkowi liście obiecuje spotkanie w przyszłym życiu, córka okrutnego ojczyma może być całkiem miłą towarzyszką zabaw, a rozwód rodziców nie wyklucza fantastycznych przygód i porozumienia z dorosłymi. Opowiadania zebrane w tym tomie spodobają się maluchom ze względu na ich nieprzewidywalność, lekko baśniową konwencję i połączenie zwyczajności z fantazją. Cornelia Funke daje się w nich poznać jako autorka klasycyzująca. Choć nie wyrzeka się własnego stylu, tworzy obrazki, które zachwycą najmłodszych.
Do zamku Ponure Wzgórze wprowadza się Teodor Robakiewicz. Niestety, już pierwszej nocy ze snu wyrywają go niesamowite krzyki i tajemnicze zjawiska. Tylko...
Lunga, odważnego młodego smoka, jego oddaną przyjaciółkę, Siarczynkę i samotnego chłopca o imieniu Ben złączyło przeznaczenie. Wyruszają wspólnie...