Jedną z podstawowych zasad etyki dziennikarskiej jest rzetelność. Nie powinno się podawać niesprawdzonych informacji, nie wolno dać się ponieść wyobraźni czy upiększać rzeczywistość. Wie o tym Weronika. Ale kiedy nakłada się na siebie kilka poważnych problemów, kiedy złośliwa koleżanka na każdym kroku okazuje jej swoją wyższość, kiedy apodyktyczny szef wymaga rzeczy niemożliwych, a mąż wyjeżdża nieoczekiwanie w podróż służbową, słowem: kiedy wszystko sprzysięga się przeciwko dziennikarce – kobieta rezygnuje ze wzorowego wykonywania obowiązków służbowych. Nie podjęła tematu, gdy podczas rozmowy telefonicznej ktoś powiadomił ją o zbliżającym się wypadku. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na wydarzenia w „strefie zero”, obok której przecież przechodziła. Zajęta swoim prywatnym życiem całkowicie zaniedbała pracę. Zabrakło jej jednak odwagi na konfrontację z szefem-despotą. Stchórzyła. Do napisania artykułu użyła przede wszystkim własnej wyobraźni. Stworzyła opowiadanie oparte na rzeczywistych wydarzeniach, zamieściła je w internecie, a z komentarzy odwiedzających wysnuła nowe wątki, które zgrabnie wplotła do swego artykułu. Weronika wymyśliła postać swojej informatorki. Podświadomie do wykreowania jej wizerunku użyła rysopisu kobiety z perłą – tajemniczej damy, której zaledwie dzień wcześniej uratowała życie. W pełni przekonana, że popełnia wykroczenie przeciw kodeksowi dziennikarskiemu, brnęła w kłamstwo. Tym większe było jej zdziwienie, gdy okazało się, że kobieta z perłą chce udzielić jej prawdziwych informacji na temat wypadku. Nagle wątki podjęte w opowiadaniu zaczynają się sprawdzać. Okazuje się, że Weronika czystym przypadkiem trafiła w sedno: wyobraźnia podsuwała jej obrazy, które były odzwierciedleniem rzeczywistości. W dodatku jedyną znającą prawdę osobą okazała się… kobieta z perłą. Teraz już nikt nie uwierzy w przypadkowość całego zajścia. Weronika przyczynia się przez swoją fantazję do śmierci informatorki – traci też zaufanie redakcji. Ale zanim kobieta z perłą zginie, przedstawi Weronice sensacyjną historię. Dziennikarka w katastrofie samochodowej przed kilku laty straciła rodziców i syna. Śledztwo zostało umorzone. Tajemnicza kobieta z perłą, Zofia, zgadza się wyznać Weronice prawdę pod jednym warunkiem: że ta napisze książkę o niej samej. Dla syna tejże damy. Od tej pory Weronika pisze wyłącznie artykuły na temat niewyjaśnionego wypadku. Jednocześnie poznaje historię życia Zofii. Powieść biegnie co najmniej trójtorowo: jeden z planów tworzy wątek obyczajowy – miłość Weroniki do męża, układy między kolegami z pracy, zazdrość, plotki i drobne intrygi. Drugą płaszczyzną jest wątek sensacyjny – prywatne śledztwa dziennikarki, tajemnicze matactwa, śliskie polityczne interesy i… rola mediów w kształtowaniu wizerunku (to także gorzkie oskarżenie rzekomej obiektywności prasy: liczy się ten, kto dobrze płaci. Prawda nie ma żadnego znaczenia, a z największej ofermy można wykreować ideał). Trzecim wątkiem jest sprawa kryminalna – motyw mafijnych porachunków Zofii czy tajemnica wypadku samochodowego. Grażyna Bąkiewicz umiejętnie lawiruje między tymi trzema płaszczyznami – tak, że do końca nie można zaklasyfikować „Opowieści z perłą w tle” jako powieści czysto kryminalnej. Raczej jest to książka obyczajowa z nutą sensacji. Umiejętne serwowanie informacji i dawkowanie tajemnic sprawia, że „Opowieść z perłą w tle” ma w sobie coś z lekkiego kryminału. Rozprawianie się z nierzetelnością dziennikarzy i konsekwencjami wybujałych ambicji polityków przyczynia się do możliwości zaklasyfikowania tej książki jako satyry na współczesność. Autorka zaczynała od pisania książek dla młodzieży i w „Opowieści” daje się zauważyć tego skutki – książka, wbrew poruszanym zagadnieniom, nie jest przesycona brutalnością i niesprawiedliwością. Swoista delikatność fabuły przypomina nieco lektury dla młodych czytelników. Ale nie jest to zarzut. Po prostu sposób pisania autorki bliższy jest powieści obyczajowej niż gatunkom sensacyjnym. Grażyna Bąkiewicz próbuje stworzyć styl przezroczysty, nie chce zatrzymywać uwagi na języku. Konwencja powieści realistycznej umożliwia jej szatkowanie narracji, tworzenie historii bez ubarwiania, upiększania i koloryzowania. Pomysłowość i humor, zwłaszcza w dialogach wewnętrznych, dodają powieści uroku. Minus dla korekty, za nieznajomość pisowni przekleństw. Kilka razy pojawia się w tekście wykropkowany „h…”. Jeśli chodziło o hipokrytę – zwracam honor. Ale „hipokryta złamany” jako wyzwisko? Jeśli nie chodziło o hipokrytę – poprawnie powinno się jednak napisać „ch…”. To jedyny rażący błąd w książce. Powieść dobra na długie zimowe wieczory.
Cześć, jestem Jolka i uwielbiam czytać - strona po stronie, linijka po linijce. Jako jedyna w klasie mam w domu prawdziwe książki. I to aż trzy! Znalazłam...
Mieszkamy w ciasnym domku na przedmieściach, dziadek gra w parku w karty, ciotka po całym dniu spędzonym w sklepie ślęczy nad martwym abecadłem, rodzice...