Odmienne stany świadomości to druga – po Domu czystych myśli – książka poetycka w dorobku Arkadiusza Aulicha. Na początku trzeba zwrócić uwagę na samą konstrukcję – tu bowiem kryje się już pierwsza wskazówka interpretacyjna. Tytuły rozdziałów podpowiadają, że będziemy mieć do czynienia z wnikliwym poszukiwaczem… samego siebie.
Podmiot rozpoczyna od stanu poszukiwania własnego „Ja”. Oczywiście, mężczyzna pragnie odkryć siebie samego, w sensie swojej pierwotności, odnaleźć swoje nieskażone „ja". Dlatego odrzuca wszelkie warstwy, którymi od lat obrastał (upokarzający uniform) – te przyjmowane mimowolnie (tradycja, obyczaje, religia, normy społeczne) oraz te, którymi się samodzielnie oblekał w różnych okresach życia (fascynacje, eksperymenty). Jednak podmiot idzie dalej – próbuje odnaleźć również świat i jego naturalność, sens życia, sens istnienia w ogóle.
Tkwi w tym jednak pewna pułapka, bo im więcej podmiot z siebie zrzuca, tym wyraźniej jawią mu się pewne sprawy. Zyskuje świadomość – pojęcie bardzo istotne w kontekście tego zbioru. A ona nie zawsze jest łaską, a może nawet nigdy nią nie jest. Jest za to brzemieniem, które uniemożliwia osiągnięcie szczęścia, radości czy choćby spokoju.
czasami
czas okazuje nam dobroć
niespodziewanie
wstrzymując wskazówki świadomości
Podmiot szuka też tego swoistego ognia, który rozpali jego wnętrze, czegoś, co nadałoby sensu jego istnieniu. Co zamieni egzystencję w życie. Wiara w Boga jest dla wielu taką substancją, mężczyzna jest sceptyczny, ale podejmuje wysiłek – poszukuje Stwórcy, choć jednak jego sposób jest dość specyficzny. Wadzi się z Bogiem – czy raczej go prowokuje. Nie ma to na celu obrazy, to swoisty „test” obecności. Odpowiedź jednak nie nadchodzi. Podmiot patrzy na świat bez filtra, dlatego też trudno mu podążać za tłumem, wszak on więcej widzi, dociera głębiej. I bez skrępowania o tym opowiada, piętnując m. in. hipokryzję, głupotę czy bierność. Mierzi go golizna intelektualna, brak ambicji, życie bez głębi, bez refleksji. Uwierają też ziemskie sprawy.
Podmiot „odmiennych…” poszukuje wspomnianego bodźca w sztuce i kulturze (stąd liczne odniesienia, aluzje), zwraca się ku pisaniu. Próbuje przekuć swoje spostrzeżenia, pragnienia i wątpliwości w akt twórczy. Ale i to nie do końca przynosi satysfakcję (nie może w pełni zaspokoić swojej potrzeby zaistnienia, pozostawienia śladu, np. choruję / na „Odrę”). Być może stąd biorą się też próby odnalezienia harmonii czy swoistego oczyszczenia w spełnieniu seksualnym.
Aulich tworzy nieoczywiste metafory, nie zawsze możemy nadążyć za tokiem myślenia podmiotu i wtopić się w jego poetyckie wizje. Między wierszami wyczuwamy duży dystans i poczucie humoru autora, który nie stroni także od zabawy słowami (szczególnie lubi zestawiać wyrazy podobnie brzmiące oraz igrać ze znaczeniami). Trzeba jednak zaznaczyć, że i w tych „lżejszych” utworach też skrywa się głęboka (i już całkiem poważna) refleksja nad kondycją człowieka czy współczesnego świata. W „odmiennych...” poeta nie boi się podejmować trudnych tematów, dla podkreślenia poszczególnych zagadnień sięga po poetykę szoku, najczęściej opierającą się na łączeniu sacrum i profanum.
Arkadiusz Aulich jest prowokatorem, lirycznym dręczycielem – komponuje serię niepokojących obrazów, zadaje (choć nie wprost) niewygodne pytania, obnaża to, co sami chętnie ukrywamy za grubymi zasłonami, szokuje, zaprasza do polemiki.