Nieodnaleziona Remigiusza Mroza to polska odpowiedź na wciąż rosnącą popularność gatunku domestic noir, na powieści Gillian Flynn czy Pauli Hawkins. Choć pewnie gdyby nie rynkowy kontekst, określalibyśmy tę książkę po prostu mianem thrillera. Thrillera w zachodnim stylu - napisanego z rozmachem, choć osadzonego w polskich realiach, bez wątpienia wciągającego, natomiast miejscami (podkreślmy to: miejscami) nie grzeszącego nadmiarem prawdopodobieństwa i raczej płytkiego.
To miał być najlepszy dzień w jego życiu. Damian oświadczał się Ewie z przekonaniem, że jego oświadczyny zostaną przyjęte. Miał rację, jednak nie wiedział, że kilka chwil później rozpocznie się koszmar, jaki trudno sobie wyobrazić. Napadło ich kilku mężczyzn, on został dotkliwie pobity, ona - zgwałcona. Gdy Damian odzyskał przytomność, Ewy już nie było. On jednak nie ustawał w poszukiwaniach przez 10 kolejnych lat. I gdy już niemal stracił nadzieję, gdy rutyna, w jakiej żył, zaczęła wydawać mu się całkiem znośna, jego przyjaciel nagle natrafił w sieci na zdjęcie z koncertu, które zburzyło spokój Damiana. Nasz bohater był pewien, że w kobiecie na fotografii rozpoznaje Ewę. Zgłoszenie tego faktu na policję zapoczątkowało ciąg dramatycznych zdarzeń o skali, której mężczyzna nie mógłby nawet przewidzieć.
Niewątpliwie w Nieodnalezionej udaje się Mrozowi bardzo szybko zbudować, a potem utrzymywać napięcie niemal do ostatnich stron książki. Całość jest nienagannie skonstruowana - zgodnie z wszelkimi regułami gatunku. Mróz wie, czym są cliffhangery, wprowadza też w pewnym momencie dwoje narratorów, by grając miejscem akcji i stopniowo dozując kolejne informacje, podtrzymywać uwagę czytelnika. Polski pisarz potrafi też niejednokrotnie zaskoczyć, tu jednak pojawia się pierwsze zastrzeżenie: odnieść można wrażenie, że tym razem Mróz posunął się o jeden fabularny twist za daleko. Zbudował piramidalną intrygę z jednym „poziomem” za dużo. Dzięki temu ostatecznego rozwiązania nie sposób przewidzieć, ale też przez to całość nieco traci - moim zdaniem - na prawdopodobieństwie. Zapewne czytelnicy podzielą się tu na tych, którzy będą zachwyceni złożonością intrygi i tych, którym całość wyda się tak zaskakująca, że wręcz niewiarygodna. Tu wiedza na temat literatury nie pomoże - to już kwestia do subiektywnej oceny każdego z czytelników. W każdym razie koncept autora nie przeszkadza w trakcie lektury - skłania za to do głębszego zastanowienia się nad zawiłościami fabuły po odłożeniu książki.
Bohaterowie okazują się całkiem interesujący, choć Mróz zbyt często o nich pisze, a zbyt rzadko pokazuje ich charaktery czy motywacje w konkretnych sytuacjach. Inaczej mówiąc: za dużo tu bezpośredniości. Trzeba natomiast docenić niezłe dialogi, które skądinąd są siłą książek Mroza, oraz fakt, że autor stara się dotknąć problemu przemocy domowej. W dodatku nie ma się wrażenia, że ten wątek został tu dopisany „na siłę”, by wykorzystać popularność tego typu historii. Nie, Mróz w swą intrygę wpisuje modelowy wręcz przykład (może nawet zbyt modelowy) przemocy męża wobec żony, całkiem sprawnie pokazując rozmaite mechanizmy przemocy domowej, schemat, sposób myślenia i zachowania oprawcy oraz ofiary. Równocześnie wyjaśnia, że jest to problem zakrojony na bardzo szeroką skalę i uświadamia, że nie można pozostawać nań obojętnym ani będąc świadkiem przemocy domowej, ani ofiarą - skutki bowiem mogą być opłakane. Przypomina też, gdzie w razie potrzeby można szukać pomocy.
W kontekście Nieodnalezionej powtórzyć poza tym wszystko, co budzi największe kontrowersje wśród czytelników i krytyków. Bardzo mało jest w powieści opisów, cała historia ogranicza się właściwie do akcji i dialogów (czasem - monologów). Dzięki temu książkę czyta się błyskawicznie, treść okazuje się bardzo skondensowana. Niestety, przywodzi też trochę na myśl dania instant. To literatura pisana „na szybko” i przeznaczona do „konsumowania” na szybko. Nie ma tu miejsca na naprawdę wnikliwy research, całość tylko sprawia wrażenie głębi, jest zaś w gruncie rzeczy mocno pobieżna. Tu warto przytoczyć kilka przykładów. Często zarzuca się Mrozowi, że w treść swoich powieści wplata notki niemal żywcem wyjęte z Wikipedii. Podaje więc pisarz definicję wybranej techniki kryminalistycznej, ale nie ma w powieści miejsca na wnikliwy opis tego, jak przeprowadza się konkretne badania. Podobnie jest, gdy odwiedzamy w powieści Biskupin. Próżno tu szukać szczegółowego opisu tego niezwykłego przecież miejsca, nie odczujemy raczej atmosfery niezwykłego muzeum, a autor uzasadnia to faktem, że bohatera, pełniącego na tym etapie funkcję narratora, po prostu nigdy archeologia nie interesowała. Podczas lektury często odnosi się wrażenie, że zamiast zanurkować w powieściowy świat, wciąż unosimy się na powierzchni. Mróz pływakiem jest dobrym, fragmenty opisowe są sprawnie wplecione w fabułę i nie wydają się tak oderwane od całości, jak chociażby w przypadku Dana Browna, ale jeśli ktoś lubuje się w rozbudowanych opisach, jeśli ktoś lubi poczuć atmosferę danego miejsca, raczej będzie lekturą rozczarowany.
Nieodnaleziona, podobnie jak inne książki Remigiusza Mroza, budzić będzie emocje skrajne. Problem przemocy domowej, zmyślna intryga i sprawnie budowane napięcie - to bez wątpienia największe atuty powieści. Przeniesienie konwencji domestic noir na grunt polski również zasługuje na uznanie. Poza tym jednak Nieodnaleziona to literacka zupka w proszku, książkowy fast food - całkiem przyjemny podczas konsumpcji, ale raczej nie pozostający z czytelnikiem na dłużej.
Czy kaseta magnetofonowa, o której wszyscy zapomnieli może coś zmienić? Perfidny los zaskakuje Aspen Wakefield. Dziewczyna wierzyła, że dobrze nastawiła...
ISS Kennedy powrócił na Ziemię, która w niczym nie przypomina planety sprzed kilkuset lat. Po globalnym kataklizmie stała się jałowym pustkowiem...
"W końcu miłość to narkotyk. Ale jeśli tak, to ludzie łączą się w pary, dlatego ze są ćpunami".
,,Najwięcej łez wylewamy nie nad grobami tych, których najlepiej poznaliśmy, ale tych, którzy sprawili, że mogliśmy lepiej poznać samych siebie. Tych, którzy pokazali nam, kim naprawdę jesteśmy"
Więcej