,,Cały świat czytał Stiega Larssona, potem Jo Nesbo, a teraz nadszedł czas na Remigiusza Mroza". Tess Gerritsen
Pierwszy polski thriller psychologiczny na miarę największych światowych bestsellerów!
Gdybym oświadczył jej się chwilę wcześniej, nigdy by do tego nie doszło. Nie napadnięto by nas, ja nie trafiłbym do szpitala, a ona nie zniknęłaby na zawsze z mojego życia.
Dziesięć lat po zaginięciu narzeczonej, Damian Werner jest pewien, że nigdy więcej jej nie zobaczy. Pewnego dnia trafia jednak niespodziewanie na ślad ukochanej - ktoś zamieszcza jej zdjęcie na jednym z profili spotted, szukając dziewczyny.
Werner jest gotów przyjąć, że to przypadkowe podobieństwo, spotter wgrywa jednak drugie zdjęcie. Zdjęcie, które zrobił jej sam Werner na kilka dni przed zaginięciem - i którego nikomu od tamtej pory nie pokazał.
Kto szuka dziewczyny? I czy to naprawdę ona pojawiła się po dziesięciu latach?
Damian znał swoją narzeczoną od dziecka, spędzali ze sobą każdą chwilę. Szukając odpowiedzi na kolejne pytania, odkrywa jednak, że nie wiedział o niej wszystkiego...
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2018-01-31
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: polski
,,Najwięcej łez wylewamy nie nad grobami tych, których najlepiej poznaliśmy, ale tych, którzy sprawili, że mogliśmy lepiej poznać samych siebie. Tych, którzy pokazali nam, kim naprawdę jesteśmy"
"W końcu miłość to narkotyk. Ale jeśli tak, to ludzie łączą się w pary, dlatego ze są ćpunami".
Moje pierwsze spotkanie z Remigiuszem Mrozem i jego twórczością. I rozczarowanie. Główny wątek spadł na drugi plan a drugoplanowy stał się pierwszoplanowym, ze szkoda na tego pierwszego czyli zaginięcia Ewy i jej poszukania przez narzeczonego Drastycznie pokazana przemoc na wszystkich poziomach: fizycznym, psychicznym, emocjonalnym i ekonomicznym oraz życie z psychopata. Kilka razy odkładałam tę książkę, myślałam że nie dam rady jej przeczytać. Powieść momentami zamieniała się w reportaż z krwią, napuchnietymi oczami, alkoholizmem i współuzależnieniem w tle.
Piękny zamysł autora i za to brawo. Przemoc jest w prawie każdym w domu w Polsce niestety i taki mamy kod kulturowy, że zamiatamy wszystko pod dywan i jesteśmy zbulwersowani jak żona mogła zabić meza. A zapytał ktoś jaki maz był "grzeczny" i że piekło na ziemi kobiecie urządził? I trzeba głośno mówić że kobieta zawsze ma chronić siebie i dziecko w mojej ocenie bez względu na wszystko.
Wszystko było zbyt dosłowne, mechanizmy psychologiczne bardzo okrojone w analizie albo przynajmniej w domyśle.
Jednakże odważnie pokazany temat przemocy w rodzinie.
Dla mnie zbyt dosłowny jak na powiesc, mimo wszystko mam nadzieję, że zmieni życie wielu kobiet, bo Remigiusz daje nadzieję na uwolnienie się od oprawcy.
A to zdanie niech będzie przestroga: "ostatecznie wszystko sprowadza się do tego, że wierzymy w to, co chcemy wierzyć. Ignorujemy fakty, które stoją z tym w sprzeczności. I uwydatniamy te, które potwierdzają nasze założenia". Ciężko to zrozumieć. Każdemu jednak polecam przeanalizować. Czy świat, który widzimy jest realny czy nie? Zobacz swój świat z emocjami a zaraz po tym je wyłącz, co się stanie? Ja wiem, a ty? Odkryj.....
Jeszcze chwila i stanę się prawdziwą fanką Mroza… niepokojące…
Po cyklu o Sewerynie Zaorskim postanowiłam sięgnąć po dwutomową serię z Damianem Wernerem. I był to zarazem najlepszy i najgłupszy pomysł na jaki wpadłam. Najlepszy - bo książka okazała się więcej niż dobra, najgłupszy - bo przepadłam w fabułę tak bardzo, że z trudem mogłam się skoncentrować na czymkolwiek innym. Na szczęście wakacyjny zastój ułatwił mi lawirowanie między pracą a przyjemnością.
Damian Werner oświadczył się Ewie na opolskiej Loży Szyderców. Zaraz potem zostali napadnięci, a następnie dziewczyna znikła. Po dziesięciu latach bezowocnych poszukiwań Werner wreszcie trafia na jej ślad. Znajduje w sieci dwa zdjęcia narzeczonej, w tym jedno, którego nie miał prawa widzieć i znać nikt poza nim. Od tej chwili życie Damiana znowu nabiera rozpędu i jest ukierunkowane na odnalezienie Ewy. Jednak nic nie jest takie jak się wydaje, a Werner niezamierzenie wkracza do mrocznego i bezwzględnego świata. Z pomocą agencji detektywistycznej i Kasandry Reimann próbuje dociec prawdy.
Fabuła wciąga od pierwszego zdania i utrzymuje stałą dynamikę akcji. Sam pomysł na fabułę nie jest znowu taki sztampowy jak mogłoby się wydawać, chociaż ci bardziej wnikliwi pewnie doszukają się tu podobieństw do innych dzieł, zwłaszcza z kręgu literatury skandynawskiej. Jakkolwiek by nie było, uważam go za ciekawie zagmatwany, interesująco rozpracowany, z zakończeniem będącym jak uderzenie w splot słoneczny.
Każdy rozdział kończy swoistym zawieszeniem wątku, a to tylko podsyca ciekawość i chęć dalszego podążania za bohaterami. Narracja w pierwszej osobie prowadzona jest dwutorowo, w postaci przeplatających się i zazębiających fabularnie rozdziałów, z perspektywy Damiana Wernera oraz Kasandry Reimann – właścicielki agencji detektywistycznej. Mimo oczywistego postępu wydarzeń oraz elementów napięcia i zaskoczenia, odnosi się wrażenie, że historia opowiadana jest z pewnym dystansem, na chłodno. Emocje są wyważone, dawkowane w trybie ciągłym, jednak nie atakują ekspresją. Wydarzenia, mimo że są opisane plastycznie i obrazowo, przeżywamy tak, jak bohaterowie – jakbyśmy byli w pełni pogodzeni z tym, co się rozgrywa.
Tłem do wątku sensacyjno-kryminalnego jest rozbudowana warstwa obyczajowa. Dzięki niej poznajemy historię Dawida i Ewy oraz wchodzimy w pełne pozorów i iluzorycznego szczęścia prywatne życie Kasandry.
W powieści jest też wyrazisty wątek przemocy. Autorowi udało się uchwycić mechanizmy postępowania oprawców, racjonalizowanie ich postępowania przez ofiary i lawirowanie na granicy życia i śmierci w przemocowym związku. Ukazał atmosferę napięcia, niepewności i wyczekiwania, ukrytą pod grubą warstwą lekkich słów i gry pozorów. Sceny samej przemocy są bardzo drastyczne i realistyczne. Bolesne nawet dla średnio empatycznego czytelnika. Nijako stajemy się niemymi uczestnikami tego brutalnego, latami eskalującego spektaklu. Jedno, co w tym wątku wydaje mi się mocno naciągane i niewiarygodne to fakt, że ofiara przemocy, poddawana codziennym, wielogodzinnym torturom jest wstanie każdego dnia normalnie funkcjonować. Sceny przemocy opisane w powieści nie pozostawiają cienia wątpliwości co do rozmiaru i rodzaju obrażeń. Albo Remigiusz trochę się zapędził, albo poprzez tę przerysowaną dosadność scen chciał podkreślić i uwypuklić rangę problemu przemocy domowej. Cokolwiek to było, bolało jak diabli… Posłowie rozwiało wszystkie moje wątpliwości co do intencji autora.
To co bez wątpienia wyróżnia powieści Mroza spośród innych to pewna stylistyczna gładkość. Język bez kantów i udziwnień, prosty, niemalże codzienny, bez zbędnych zabiegów stylistycznych mających nadawać mu jakąś ponadczasową literackość, przystępny, charakteryzujący się lekkością czytania. Jeśli zmiksować to z interesującą fabułą, okrasić odrobiną dramaturgii i dodać bohaterów z krwi i kości, obdarzonych cechami zwykłych ludzi, którzy na dobrą sprawę mogą kimś z naszego sąsiedztwa, otrzymujemy powieść idealnie zbalansowaną.
Przeczytałam o tej powieści wiele opinii, również tych niepochlebnych, które wprost mówią, że fabuła jest pełną absurdów kalką. A która powieść nie jest? Przy zastraszającej ilości ukazujących w ostatnich latach powieści mało która nie będzie kalką czy jakimkolwiek powieleniem wielokrotnie wałkowanych już schematów. Zresztą to, co całkowicie nowatorskie też nie zawsze jest dobre, a chodzenie wydeptanymi ścieżkami wielokrotnie pokazuje, że ryzyko upadku jest mniejsze. Wolę myśleć, że „Nieodnaleziona” jest właśnie taką powieścią powstałą na kanwie utartych ścieżek, ale za to interesującą i nieodkładalną.
Amatorom audiobooków powiem, że ponieważ potrzebowałam wolnych rąk, a jednocześnie nie chciałam rozstawać się z fabułą, kilkanaście stron powieści przesłuchałam i tu popełniłam zasadniczy błąd. Dawid Ogrodnik czytający rozdziały należące do Damiana Wernera to porażka. Przedziwne akcentowanie słów, zaznaczanie interpunkcji czy wręcz śmieszne modulowanie głosu czyni te fragmenty kompletnie nieprzystępnymi w odbiorze. Do części czytanej przez Agnieszkę Dygant nie dotarłam więc nie wiem, jak jej poszło, ale Dawid Ogrodnik o ile jest dobrym aktorem, o tyle fatalnym lektorem. Jego głosowa interpretacja tekstu to zbrodnia na książce.
„ Mrozomania „ z tego, co mi wiadomo jak na razie ma się bardzo dobrze. Gdzie nie spojrzę to Pan Mróz i nieustająca promocja jego twórczości. Czy jest jeszcze ktoś, kto nie słyszał o tym autorze, albo nie czytał jego książek? Mnie akurat Mrozomania ominęła i jak dotąd nie przeczytałam ani jednej jego książki, bo z natury jestem osobą przekorną, więc dość długo omijałam jego powieści szerokim łukiem.
Ostatnio jednak moja ciekawość wzięła górę nad postanowieniem, by nie czytać czegoś, co jest szeroko promowane i podparte stwierdzeniami,że jest to dzieło na światowym poziomie. Za lekturę " Nieodnalezionej „,zabrałam się pewnie dlatego , że chciałam się w końcu przekonać, na czym polega fenomen Mroza, tym bardziej,że ta powieść wywołała tyle skrajnych opinii wśród czytelników.
Od samego początku prześladowało mnie wrażenie dejavu, że już gdzieś to widziałam. Dziewczyna, która znika w tragicznych okolicznościach i wszelki ślad po niej ginie. Chłopak, który szuka jej bezskutecznie od lat nie mogąc o niej zapomnieć, nie potrafi nawiązać bliższych relacji z żadną kobietą. Pewnego dnia niespodziewanie trafia na jej ślad znajdując zdjęcie na jednym z profili.
Czy umysł płata mu figle, czy ukochana faktycznie szuka z nim kontaktu, czy może ktoś sprytnie nim manipuluje dostarczając wskazówek by szukać informacji w darknecie?
Zaczynają się piętrzyć tajemnice, podrzucane tropy, w których gubi się bohater jak i sam czytelnik. Jak dla mnie brzmi znajomo i pewnie także dla tych, którzy czytali „ Zajdź mnie „ J.S.Monroe. Nie mogłam o tym nie wspomnieć, bo niestety skojarzenia nasunęły mi się same podczas czytania książki.
„ Nieodnaleziona „ jest w sumie niesamowicie dynamiczną powieścią sensacyjną, która zaskakuje mnóstwem zwrotów akcji, co powoduje, że czyta się ją błyskawicznie, ale niestety jest parę niedociągnięć, które zepsuły mi satysfakcję z lektury. Autor za wszelką cenę chciał zaskoczyć czytelnika, ale nie zadbał, aby ta historia miała faktycznie ręce i nogi, gdyż jest mnóstwo nieścisłości i dziur fabularnych. Ten pewien brak logiki, który momentami, aż zgrzyta umknąłby pewnie w filmie sensacyjnym, gdzie akcja toczy się w zawrotnym tempie, ale w książce, gdy czytelnik ma czas na przemyślenia i analizy, niestety nie. Autor prawdopodobnie sam się pogubił i stąd brak dokończenia niektórych wątków oraz pojawianie się sprzecznych faktów. Odniosłam wrażenie, że Mróz pisze w tak zawrotnym tempie, iż zapewne nie ma czasu, aby przeczytać to, co sam napisał, bo inaczej nie przepuściłby takich niedociągnięć, tym bardziej, że tą książką mamy promować polską literaturę na świecie.
Pomysł na powieść bardzo dobry, ale realizacja niestety nie wyszła, ponieważ historia jest mocno przekombinowana i niedopracowana. Być może Mróz inspirował się amerykańskimi powieściami typu „ zabili go i uciekł „, które są aktualnie na topie, ale to tak do końca nie jest wadą. Natomiast temat przemocy wobec kobiet to już inna historia. Pisanie na ten temat chwalebne, bo trzeba o tym problemie mówić i mówić głośno. Jest to szalenie szlachetne ze strony autora, że postanowił poruszyć wątek przemocy domowej, ale moim zdaniem otarł się o granice dobrego smaku, a momentami ją nawet przekroczył. Zastanawia mnie, bowiem fakt, jaką kobietą trzeba być, aby wytrzymać takie katowanie, myśleć logicznie i knuć intrygi, zalewając się przy tym nieustannie mnóstwem prosecco?
Rozumiem teraz te sprzeczne opinie czytelników. Większości wielbiciele twórczości Mroza nadal są nią zachwyceni, chociaż coraz częściej i wśród nich pojawiają się głosy, że ich ulubiony autor zaczyna pisać na ilość, co nie przekłada się na jakość.
Nie spodziewałam się jakiś wyżyn literackich, ale nie mniej jednak pewne oczekiwania wobec tej książki miałam. I z przykrością muszę stwierdzić, że jest przereklamowana i z thrillerem psychologicznym ma niewiele wspólnego. Takie stwierdzenie nie spodoba się zapewne fanom, a szczególnie fankom Mroza, ale niestety muszę wypowiedzieć się zgodnie z moim sumieniem i odczuciami, jakie miałam podczas lektury „ Nieodnalezionej „. Nie mogę wychwalać po niebiosa czegoś, co wybitnym dziełem nie jest, a raczej produktem czysto komercyjnym i tylko, gdy podejdzie się do czytania bezrefleksyjnie i nie będzie zbytnio analizować, to nawet w jakimś stopniu może się ta powieść podobać i w efekcie pozwoli miło spędzić czas na lekturze.
„Nieodnaleziona” Remgiusza Mroza to kolejna w jego literackim dorobku powieść. Wszystkich nie czytałam, ale uwielbiam serię prawniczych kryminałów jego autorstwa. W międzyczasie próbowałam przeczytać inną jego serię z komisarzem Forstem – jednak po trzech tomach odpadłam, nie wspominając o „Czarnej Madonnie”, która w zeszłym roku wkroczyła na rynek wydawniczy z wielką pompą owianą tajemnicą, a którą to porzuciłam niestety po dwóch rozdziałach. Widocznie sięgnęłam po nią w nieodpowiednim dla siebie momencie.
Jednak wydana w tym roku „Nieodnaleziona” zwróciła moją uwagę.
Czy trafiła w mój gust i czy nie poległam podczas jej czytania, dowiecie się w dalszej części recenzji.
Gdybym oświadczył jej się chwilę wcześniej, nigdy by do tego nie doszło. Nie napadnięto by nas, ja nie trafiłbym do szpitala, a ona nie zniknęłaby na zawsze z mojego życia.
Dziesięć lat po zaginięciu narzeczonej, Damian Werner jest pewien, że nigdy więcej jej nie zobaczy. Pewnego dnia trafia jednak niespodziewanie na ślad ukochanej – ktoś zamieszcza jej zdjęcie na jednym z profili spotted, szukając dziewczyny.
Werner jest gotów przyjąć, że to przypadkowe podobieństwo, spotter wgrywa jednak drugie zdjęcie. Zdjęcie, które zrobił jej sam Werner na kilka dni przed zaginięciem – i którego nikomu od tamtej pory nie pokazał.
Kto szuka dziewczyny? I czy to naprawdę ona pojawiła się po dziesięciu latach?
Damian znał swoją narzeczoną od dziecka, spędzali ze sobą każdą chwilę. Szukając odpowiedzi na kolejne pytania, odkrywa jednak, że nie wiedział o niej wszystkiego...
„Nieodnaleziona” to thriller psychologiczny, który moim zdaniem napisany jest bardzo dobrze, rzekłabym, że wyśmienicie, który zafascynował mnie od pierwszych stron i wciągnął bezapelacyjnie w szalony wir zdarzeń.
Ten jeden dzień spędzony z Mrozem przyniósł mi ogromną dawkę adrenaliny.
Czy może być coś lepszego?
Czy książka, która w upalny dzień powoduje gęsią skórkę na rękach może być zła?
Moim zdaniem „Nieodnaleziona” to poza prawniczą serią Remigiusza – jest jego jedną z lepszych powieści. Z pewnością warto zwrócić na nią uwagę i poświęcić czas na jej czytanie.
„Nieodnaleziona” porusza społeczny problem przemocy wobec kobiet. Mróz obrazowo przedstawia okrucieństwo fizyczne jakiego doświadczają setki kobiet w naszym kraju. Nie zapomina jednak, że przemoc to również psychiczne znęcanie się nad słabszym, zastraszanie, uzależnianie od siebie, odcinanie kontaktów, tak by ofiara skazana była tylko i wyłącznie na swojego kata.
Mróz świetnie sobie poradził z tym tematem – aczkolwiek (w moim odczuciu bohaterka jego powieści, próbująca wyzwolić się spod jarzma przemocy, została przedstawiona nie do końca autentycznie). Jest to oczywiście tylko i wyłącznie moje subiektywne odczucie – możecie się z tym nie zgodzić i macie do tego prawo.
Z moich prywatnych obserwacji wiem, że znaczny procent kobiet, które każdego dnia doświadczają przemocy fizycznej i psychicznego nękania, nie posiada tak szerokiej wiedzy informatycznej jaką ma Kasandra. Owszem – są wyjątki – i mam nadzieję, że dzięki temu łatwiej mogą się wyplątać z patowej sytuacji, Jednakże biorąc pod uwagę, że akcja rozgrywa się w Polsce i realia są również typowe dla naszego kraju, to niestety z żalem muszę stwierdzić, że w moim odczuciu mało jest takich kobiet, które aż tak byłyby w stanie operować wiedzą i doświadczeniem informatycznym, a jeśli już potrafiłby to zrobić, to uważam, że mogłyby wyplątać się z toksycznego związku w o wiele łatwiejszy i prostszy sposób aniżeli bohaterka wykreowana przez autora.
Niemniej jednak – powieść jako całość – wywarła na mnie pozytywne wrażenie, w przeciwnym wypadku nie pochłonęłabym jej w jeden dzień.
„Nieodnaleziona” trzyma w napięciu, gwarantuje sporo emocji i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Fabuła jest skomplikowana i kluczy po bezdrożach kolejnych stron, by w którymś momencie się zacieśnić. Plastyczny styl autora i sposób kreowania poszczególnych sytuacji, daje bardzo do myślenia. Zakończenie również jest mocno zaskakujące – powiem szczerze, że tego się nie spodziewałam.
Muszę pochwalić autora również za obrazowe i odważne opisy przemocy domowej. W naszej rodzimej literaturze mało jest tych odważnych – mogłabym policzyć na palcach jednej ręki.
A szkoda! Bo akurat to zjawisko pretenduje to grupy tych najbardziej powszechnych, ale i do tych najbardziej niszowych, upychanych nadal wśród czterech ścian, gdzie rozgrywa się dramat.
Może dzięki właśnie takiemu obrazowemu przedstawieniu sprawy (chociaż włos się od tego na głowie jeży) – ktoś kiedyś podniesie słuchawkę, kiedy za ścianą usłyszy odgłosy domowej przemocy. I nie pozostanie obojętny.
Każdy z nas ma swojego ulubionego pisarza, takiego po którego książki sięgamy z wielką przyjemnością i do którego ciężko nas zrazić, bo samo nazwisko zachęca nas do sięgnięcia po dany tytuł. Ja tak mam z Remigiuszem Mrozem. Z jego twórczością zapoznałam się w zeszłym roku i muszę przyznać, że to był strzał w dziesiątkę. Okazuje się, że wielu ludzi poleca rozpoczęcie przygody od "Behawiorysty", ja również tak zaczęłam, chociaż nie miałam pojęcia, jeszcze wtedy kto to dokładnie jest i czy warto go czytać. Powieść trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo.
Nie żałuję. Wręcz przeciwnie - bardzo się cieszę, że trafiłam na Remigiusza Mroza. ;-)
Ostatnio oglądałam kilka wywiadów z nim i dowiedziałam się, że powieść "Nieodnaleziona" ma zostać przetłumaczona na język angielski. Po jej przeczytaniu stwierdzam, że to bardzo dobry wybór. Nie wiadomo czy Chyłka by się tak sprzedała, wiadomo dialogi w języku angielskim mogą nie być tak samo odbierane jak w języku polskim. A jednak w serii z Chyłką to głównie dialogi grają główną rolę. ;-)
"Nieodnaleziona"
Damian Werner miał kiedyś narzeczoną, przez parę minut. Chwilę po zaręczynach, Damian i Ewa zostali brutalnie napadnięci przez grupę nieznanych im mężczyzn. Gdy Damian się ocknął, po jego narzeczonej nie było nawet śladu.
Werner rozważał różne opcje, początkowo myślał, że ci mężczyźni porwali Ewę lub że kobieta uciekła, nie mogąc spojrzeć mu w oczy. Kolejną myślą było, że policja mieszała w tym palce. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że przez dziesięć lat nikt nie trafił na ślad Ewy? Nikt jej nie odnalazł, a policja po prostu się poddała?
Wydawać by się mogło, że przez dziesięć lat, Damian powinien już wziąć się w garść i o niej zapomnieć. Podobno czas leczy rany, ale czy w takiej sytuacji jest to w ogóle możliwe? Jak można zapomnieć o ukochanej osobie, nie wiedząc co się z nią stało?
Nawet jeśli w jakimś malutkim ułamku rany Wernera się zagoiły, wszystko wróciło ze zdwojoną siłą, kiedy jego przyjaciel Blitz trafia na profilu Spotted na jej zdjęcie. Okazuje się, że oboje byli na tym samym koncercie, a Ewy poszukuje brytyjski mężczyzna.
Czy to możliwe? Wszystko wskazuje na to, że to naprawdę ona. Tylko, że... wygląda to tak, jakby nic jej nie było, jakby świetnie się bawiła i jakby po prostu zostawiła Damiana po tym wszystkim co się stało.
Świat Damiana runął po raz kolejny, tym razem nie zamierza odpuścić. Po dziesięciu latach w końcu trafia na jakikolwiek trop swojej narzeczonej. ONA ŻYJE!! Tylko gdzie jest, czy ktoś ją więzi? Kim jest tajemniczy Brytyjczyk, który jej szuka? O co w tym wszystkim chodzi?
Kiedy policja ignoruje jego zgłoszenie, a post zostaje usunięty, chłopakom pozostaje skorzystać z pomocy kogoś o większym doświadczeniu. Postanawiają zatrudnić detektywów i to nie z byle jakiej agencji. Choć Damiana nie stać na to, jego przyjaciel postanawia mu dać pieniądze, aby sprawa ruszyła w końcu do przodu.
Szefowa agencji detektywistycznej - Kassandra, w dialogach przypomina mi nieco Chyłkę, a raczej jej delikatniejszą wersję. Jak wiadomo nie każdy jest taki jakim go widzimy. Każdy z nas ma problemy i nie wszyscy chcą lub mogą dzielić się nimi z innymi ludźmi. Tak jest w przypadku Kas. Wydawać by się mogło, że skoro jest bogata, piękna i szczęśliwie zakochana - to ma wszystko. Nic bardziej mylnego. Czasami nawet w takiej sytuacji można czuć się bardzo nieszczęśliwym, zwłaszcza gdy poza tą otoczką, kryję się coś zupełnie innego.
MOIM ZDANIEM:
Nie chciałam Wam zbyt wiele zdradzać i chociaż zarys fabuły wyszedł mi nieco długi, to uwierzcie na słowo - naprawdę zdradziłam Wam tylko ułamek tej historii. Tak naprawdę, większości z tego dowiecie się, gdy tylko sięgnięcie po książkę. Oprócz tego czeka Was prawdziwy rollercoaster. Gdybym mogła, przeczytałabym ją za jednym zamachem, ale z racji, że dobrałam się do niej wyjątkowo późno, musiałam czytać na raty. I tak zajęło mi to tylko dwa wieczory, choć musiałam momentami ją odłożyć na chwilę, aby poukładać sobie w głowie, co się właściwie wydarzyło.
Książka jest bardzo wciągająca i naprawdę wierzę, że na rynku zagranicznym sprzeda się równie dobrze co na polskim. Ta powieść nadaję się na przetłumaczenie na wiele innych języków, nie tylko angielski i bardzo się cieszę, że nazwisko Mróz, będzie znane na całym świecie. Autor na to zasługuje, zwłaszcza po "Nieodnalezionej".
Oprócz dobrego pomysłu na fabułę, autor porusza w książce bardzo ważny temat, a mianowicie przemoc domowa. Nie czyta się tego na pewno łatwo, nie mówiąc już o pisaniu. Temat jest ciężki, ale ważne, by o tym mówić, aby ofiary przemocy wiedziały, że mają wsparcie, że jest wyjście z takiej sytuacji, że warto o siebie walczyć, o swoje szczęście. Nigdy nie powinnyśmy pozwalać sobie na takie traktowanie, zawsze należy szukać pomocy.
Ciężko mi powiedzieć czyją stronę ostatecznie trzymałam, zmieniało się to co chwilę, tak naprawdę. W gruncie rzeczy większość bohaterów stała się mi bliska i z niecierpliwością czekałam by się dowiedzieć co ich spotka, jak potoczą się ich losy.
Mogłabym dużo pisać o tej książce, bo była naprawdę dobra. Nie dość, że co chwilę zaskakiwała, to od dawna nie czułam takiego napięcia podczas czytania. Aby nie rozpisywać się tutaj zbyt długo, powiem tylko, że koniecznie musicie ją przeczytać. Oczywiście jeśli lubicie thrillery.
Remigiusz Mróz pisze książki już od kilku lat i jest bardzo płodnym pisarzem, dlatego niektórzy z was zdziwią się, że jest to moje pierwsze spotkanie z jego twórczością. Większość czytelników ma już ugruntowane zdanie w sprawie książek Mroza – ja nie. I może dobrze, bo nic nie zakłócało mi odbioru tej powieści, pierwszego thrillera psychologicznego polskiego pisarza.
Mija dziesięć lat od zaginięcia Ewy, narzeczonej Damiana Wernera. Mężczyzna jest pewny, że już nigdy jej nie zobaczy. Jednak w pewnym momencie pojawia się na portalu Spotted zdjęcie zaginionej kobiety. Co ciekawe, jest to zdjęcie wykonane przez Damiana kilka dni przed jej zniknięciem. Czy to faktycznie Ewa? Jak to możliwe, że po tylu latach ktoś jej szuka?
Kilka lat temu miałam okazję i przyjemność czytać książkę Harlana Cobena Nie mów nikomu i podczas lektury Nieodnalezionej (no, może przez jakąś część książki) miałam gdzieś z tyłu głowy wrażenie, że te dwie powieści naprawdę dużo łączy. Nie jest to kalka na całe szczęście, ale podobieństwo jest widoczne. Dodatkowo u Mroza pojawia się temat przemocy w rodzinie. Wyżej wymieniona książka okazała się przełomowa w karierze Cobena. Mróz ma ustabilizowaną pozycję na polskim rynku, więc może ta powieść otworzy mu drzwi na świat. Czas pokaże.
Ponieważ to moje pierwsze spotkanie z polskim pisarzem, postanowiłam zajrzeć w odmęty Internetu i wyłowić tytuły wcześniejszych jego powieści. I tutaj czekało mnie potężne zaskoczenie. W pierwszym zdaniu napisałam wprawdzie, że Remigiusz Mróz jest płodnym pisarzem, ale nie byłam przygotowana na taki szok. Od 2013 roku, czyli od wydania pierwszej książki Wieża milczenia Mróz napisał i wydał dwadzieścia sześć powieści, co daje nam ponad pięć książek rocznie. Powiem szczerze – to niesamowite i nieprawdopodobne. I w tym momencie muszę napisać coś, czym narażę się wszystkim wielbicielom jego talentu – czy w takim przerobie mogą powstawać dobre książki? Czy da się napisać jedną świetną książkę na dwa miesiące? Według mnie nie za bardzo, ale zdaję sobie sprawę, że jestem w zdecydowanej mniejszości osób, które tak uważają.
Tymczasem odeszłam od głównego tematu. Najnowsza książka Remigiusza Mroza nie powaliła mnie na kolana. Owszem jest do przeczytania, ale jednokrotnego. Na pewno nie jest to historia, do której jeszcze kiedyś wrócę. Tess Gerristen na okładce zachęca do lektury Mroza: Cały świat czytał Stiega Larssona. Potem Jo Nesbø. A teraz nadszedł czas na Remigiusza Mroza.Ciekawa jestem czy przed tą laurką Gerritsen przeczytała Nieodnalezioną? Jakoś mi się nie wydaje.
Mróz nie przekonał mnie do siebie po lekturze Nieodnalezionej. Być może jest to moje ostatnie spotkanie z tym autorem. Nie zauważyłam podobieństwa ani do Nesbø, ani tym bardziej do Larssona, który uwiódł mnie swoją trylogią. Książkę oceniam jako znośną i osobiście nie wróżę jej wielkiej popularności na świecie. Ale co ja tam wiem. A panu Remigiuszowi życzę spełnienia marzeń, tym bardziej jeśli chce sławą dogonić wyżej wymienionych pisarzy skandynawskich.
Przyznam szczerze, że sięgając po tę książkę trochę się obawiałam, czy nie będzie to jedna z tych napisanych na ilość (bo na kilka takich w twórczości Remigiusza Mroza trafiłam), ale niepotrzebnie się wahałam – książka jest naprawdę dopracowana, sensowna, fabuła dobrze skonstruowana, akcja wciągająca (i to bardzo!!), a całość poruszająca do głębi.
Damian i Ewa znają się od podstawówki, więc kiedy dorastają i dalej są nierozłączni, znajomi wróżą im szybkie znudzenie się sobą. Tak się jednak nie dzieje – stanowią zgodną parę, kochają się, planują wspólną przyszłość. Jednak wieczór, który w zamyśle Damiana miał stać się początkiem ich nowej drogi – zamiast szczęścia przyniósł potworną tragedię, po której jego ukochana zniknęła bez śladu. Policja poszukiwała jej przez kilka miesięcy – bezowocnie, a Damian nigdy nie pogodził się ze stratą. Mija dziesięć lat i przyjaciel Damiana pokazuje mu na Facebooku zdjęcie kobiety, która do złudzenia przypomina jego ukochaną…
Więcej treści nie zdradzę, żeby nikomu nie zepsuć świetnej lektury; dodam tylko, że jeśli kogoś zainteresował początek, to dalej jest jeszcze ciekawiej! Śledztwo, które rozpoczyna Damian Werner z pomocą agencji detektywistycznej przynosi niezwykłe rezultaty i prowadzi do odkryć dziwnych i nieoczekiwanych. Im dalej Werner sięga, tym więcej rodzi się pytań i tym bardziej zacieśnia się wokół niego poczucie zagrożenia. Nie wie, komu może ufać, jego spokój zostaje definitywnie zniszczony, a on sam przemierza kolejne miejsca, szukając prawdy. Autorowi do końca udaje się trzymać czytelników w napięciu i niepewności, a zakończenie jest zaskakujące i niebanalne. Chwilami miałam wrażenie, że już wiem, co się stanie o co chodzi, a wtedy działo się coś, co wywracało moje teorie do góry nogami.
Mróz porusza w swojej książce nie tylko problem zaginięcia dziewczyny – jest też bardzo trudny wątek przemocy domowej, napisany z tak dużą wnikliwością i znajomością psychologii ofiary, że nie da się go czytać z dystansem. Opisy myśli ofiary, jej reakcje i odczucia są poruszające i trudno się z nich otrząsnąć.
Książkę dobrze się czyta, zwłaszcza w drugiej połowie pochłonęła mnie tak, że nie mogłam się oderwać. Remigiusz Mróz zaimponował mi pomysłem i odwagą – a jego posłowie to bardzo ważny głos odnośnie sytuacji kobiet w Polsce i na świecie.
Ostatnio rzadko zdarzało mi się użyć komplementów dla oceny twórczości pana Mroza ale to jest naprawdę niezła książka. Przepełniona szybką akcją, zagadkami, sensacyjnym niespodziankami gdy czytamy opowieść Damiana. Kompletnie zaskakująca, oszałamiająca, wbijająca w fotel i odbierająca dech w relacji Kasandry. A w obu okraszona tak głębokimi, tak dosłownie opisanymi, tak zaraźliwymi i niemożliwymi do obojętnego odebrania emocjami, że w ten psychologiczny obraz wpada się jak w bagno, z którego ani sposób wyjść, ani sposób zmienić pozycję, ani nawet sposób złapać wystarczająco dużo powietrza by zawołać o pomoc.
Remigiusz Mróz to, bez urazy, maszyna do tworzenia powieści. Zdobył mnie serią z komisarzem Forstem, zaciekawił niepokorną Chyłką (choć tu mam niejaki problem z przesytem i zafundowałam sobie chwilową dietę), zaskoczył tytułami niepowiązanymi z innymi jak "Behawiorysta", którego nastrój, nieco podobny do skandynawskich thrillerów, zdecydowanie mnie uwiódł. Z pewną troską i lekkim zniesmaczeniem przyglądałam się ostatnim dwóm tytułom, które zupełnie nie trafiły w moje dotychczasowe wyobrażenie o klasie Pana Mroza. "Czarna Madonna" wydała mi się bardzo nieudaną próbą zmierzenia się z horrorem, zaś "Większość bezwzględną" odebrałam jak pospiesznie, na kolanie spisaną kontynuacją niewątpliwie udanego thrillera politycznego. Jakby obie powieści powstały na zamówienie, w pospiesznym gonieniu terminów.
Ale jest nowy rok i jest "Nieodnaleziona". Thriller, który trudno nazwać po prostu dobrym. On boli, fizycznie szarpie brutalnymi opisami, miażdży emocjonalnie bezwzględnością, całkowicie przestawia wartości moralne i etyczne, które, mogło nam się wydawać, mieliśmy idealnie poukładane na półkach własnych przemyśleń czy, co gorsza, doświadczeń. Inaczej tę powieść odbierze osoba, która problem przemocy czy zaginięcia zna z autopsji lub opowieści bliskich, inaczej empatyczna osoba po przejściach, inaczej jeszcze ktoś, kto z tymi problemami spotyka się jedynie na łamach prasy czy na ekranie laptopa i ma szczęście nie zgłębiać ich z potrzeby, a może jedynie z ciekawości.
Za mało w nas na co dzień pochylenia nad obydwoma podjętymi problemami. Z problemem Damiana, którego życie cały czas wisi na pajęczynie nadziei, nawet dziesięć lat po tym, jak pobity do nieprzytomności stracił z oczu i życia wielokrotnie zgwałconą, sponiewieraną fizycznie i moralnie narzeczoną. Z problemem Kasandry, która w swej zgodzie na okrucieństwo okazuje jedynie miłość do syna, nie zaś zgodę, która mogłaby nas złościć i niecierpliwić.
Jak daleko można posunąć się w szukaniu winnych i chęci ich ukarania? Jak bardzo naiwnym można się okazać w swojej nadziei na odnalezienie zgubionego życia? Wreszcie jak daleko można się posunąć w ratowaniu bliskich? Ile norm moralnych można złamać? I czy można z tym później żyć? Tyle pytań po przeczytaniu tej książki. Tyle niezgody i świadomości, że to wszystko dzieje się tuż obok nas. A wszystko w tej formie, w tej prozie najwyższej klasy, do której Remigiusz Mróz niezwykle efektownie powrócił. Dodatkowo fundując nam nie jedno ale dwa zaskakujące zakończenia. Są głosy, że owe zakończenia odbierają Mrozowi najwyższe noty. Moim zdaniem taka ocena to kpina. Te zakończenia są najlepsze, najbardziej spinające klamrą niezwykłość wydarzeń, najbardziej dramatyczne i zgodne z przesłaniem powieści. Jestem pod wrażeniem.
Dobra książka, trzymająca w napięciu, dużo się dzieje i choć miejscami wydaje się dość poplątana, to jednak Autor wie do czego dąży i nie poplątał się :)
Jednak przez pierwsze kilka rozdziałów miałam wrażenie, że już to czytałam. Dostrzegam dużo podobieństwa do pewnej książki Cobena.
Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Początkowo nawet mnie wciągnęła, ale potem zaczęła nudzić, a koniec calkowicie rozczarował. To moja pierwsza przeczytana książka Mrożą. Zobaczę, może dam mu kiedyś jeszcze jedną szansę.
Długo broniłem się przed Mrozem, słysząc bardzo różne opinie. W końcu dałem się przekonać żonie i nie zawiodłem się. Nie męczyłem się ani trochę, a od powieści odzywałem się z rozsądku. Kiedyś trzeba spać...
Na pewno z ciekawością sięgnę po coś innego, ale tu dałem się wkręcić na całego. Stary kaiążkowy wyjadacz, ba nawet pisarz znany 15 lat temu jako zaskakujący zakończeniami dałem sobie zrobić wodę z mózgu. Pierwszy raz od dawna nie przewidziałem zakończenia. Czasem znam je w połowie książki, czasem bliżej końca, ale nie pamiętam, bym nawet nie zbliżył się do właściwego rozwiązania. Tu tak było i za to chwała autorowi.
Autor "Nieodnalezionej" porusza trudne tematy przemocy domowej oraz osób zaginionych. Tworzy przy tym ciekawą historię, która faktycznie mogłaby się wydarzyć.
Główny bohater traci sens życia wraz z zaginięciem narzeczonej tuż po tym, jak przyjęła jego oświadczyny. Obraz ostatnich wspólnych dni prześladuje Wernera przez długie lata. Tymczasem w mediach pojawia się zdjęcie zaginionej i to w sytuacji, którą trudno uznać za "przetrzymywanie wbrew jej woli". Damian rozpoczyna na nowo poszukiwania Ewy, a im więcej odkrywa, tym bardziej gmatwa się cała sprawa. Jedynym sojusznikiem mężczyzny okazuje się maltretowana przez męża kobieta, która prowadzi firmę detektywistyczną.
Mróz opisuje historię w sposób ciekawy i wciągający. Dozuje czytelnikowi fakty, pobudza wyobraźnię. I to tylko po to, aby zaskoczyć finałem.
Mój pierwszy kontakt z literaturą Pana Mroza. Długo odkladalem az przyszedł czas na przeczytanie. I wiecie co? Żałuję, że tyle zwlekałem :-) Ciekawa, intrygujaca historia. Momentami zagmatwana ale po chwilowej refleksji, do której nas zmusza pasjonaci kryminałów bez problemu złożą sobie wszystko w calosc. Nie wyobrażam sobie nie sięgnąć po kontynuacje. Polecam!
Nadciąga największy koszmar behawiorysty! Małgorzata Rosa od swoich przełożonych otrzymuje polecenie powrotu do rodzinnego miasta. Jej zadaniem będzie...
Rok po ucieczce od męża Kasandra Reimann prowadzi spokojne, ustatkowane życie za granicą. Jest przekonana, że udało jej się zostawić wszystko za sobą -...