Recenzja książki: Nasze piękne dni i kochane psy w Andaluzji

Recenzuje: Damian Kopeć

Poszukując swojego miejsca na Ziemi

Pod wieloma względami ocena książek takich jak ta nie jest łatwa. W końcu są to czyjeś wspomnienia i refleksje, a same w sobie trudno je oceniać, pomijając to, że nie znamy kogoś osobiście. Jak odróżnić fakty od fikcji, zmyślenia od prawdy? Czy w ogóle warto je rozróżniać? Czy spojrzeć uważniej na styl opowieści, na umiejętności pisarskie autora, czy na jej wartość emocjonalną - na to, co zwykły czytelnik może wynieść z takiej lektury?

Książka nie jest napisana w perfekcyjny, wyrafinowany sposób. Pisze ją amatorka, nie zawodowiec. Porównując Nasze piękne psy z czytanym ostatnio Barem dobrych ludzi Moehringera, wyraźnie widać różnicę klasy w umiejętności samego opowiadania i sposobie przelewania tego na papier. Nie zostaniemy tu zaskoczeni niezwykle plastycznymi opisami, finezją języka, głębią przemyśleń i obserwacji świata. A jednak nie odejdziemy z pustymi rękami. Głód piękna zaspokoić bowiem mogą doznania estetyczne, płynące zarówno z wyrafinowanych dzieł malarskich, jak i z prostych widoków zwykłej łąki czy widoku z okna. Swoje miejsce w sercu czytelnika mogą mieć zarówno książki literacko złożone, jak i utwory proste, szczere, pulsujące autentycznymi emocjami.

Ten zbiór historii z życia dwójki architektów ma swój niezaprzeczalny urok. Wybrali oni Hiszpanię początkowo jako chwilowe miejsce odpoczynku od zgiełku londyńskiej metropolii i obłędnego rytmu nieustannej pracy, pożerającego ich życie pracoholizmu. Po pewnym czasie zdecydowali się osiąść tam na stałe. Na andaluzyjskiej prowincji, w spokojnej, niczym specjalnym nie wyróżniającej się okolicy. Tam znaleźli coś, czego nie dały im światła, hałas i blichtr wielkiego miasta. Spokój, ciszę, radość, przeżywanie każdego dnia jako czegoś unikalnego i wartego uwagi. Choć z niektórych osiągnięć cywilizacji, basenu czy kilku sypialni w domu zrezygnować nie potrafili. Każdy jednak ma w końcu jakieś słabości, choć nie każdy może sobie na nie po prostu pozwolić. Rozterki związane z ilością koniecznych sypialni w domu czy z potrzebą posiadania basenu są dla większości z nas czystą abstrakcją.

Jackie Todd opowiada o tym, w jaki sposób tworzyli swoje miejsce na Ziemi - tak, jak potrafi. Z pewną naturalną przejrzystością, której nie zaciemniają eleganckie, wyrafinowane konstrukcje słowne, tyleż piękne, co niekoniecznie wyrażające prawdę. Jest w tej opowieści bezpośredniość, jest próba podzielenia się prostymi, szczerymi emocjami, które stały się udziałem dwójki ludzi. Jest radość życia, której uczyli się od otaczających ich prostych, pracowitych mieszkańców okolicznych wiosek. Ludzi fascynujących w swoim podejściu do niełatwej egzystencji na dość ubogiej ziemi: uczciwie żyć, ciężko i rzetelnie pracować, bawić się z całego serca. Na wszystko znaleźć czas, nie dać się porwać zniechęceniu, cieszyć się każdą chwilą, uśmiechać się, kiedy tylko można. Szanować wartości - dziś dość pejoratywnie określane jako tradycyjne - które pozwoliły przetrwać pokoleniom zamieszkującym tę ziemię różnorakie zawieruchy zmiennej historii. Ta książka wyraża zauroczenie kulturą, przyrodą i prostymi ludźmi pełnej uroku Andaluzji.

Opowieść jest napisana ze zdrowym dystansem, autorka unika tak dziś modnego napuszonego ekshibicjonizmu. Mówi nie tyle o swoim związku i jego meandrach, co o życiu w społeczności. Nie wyszukuje na siłę jej wad, nie dokonuje negatywnej wiwisekcji, stara się pokazać to, co budujące i warte słów. Rzadko formułuje ogólne przemyślenia dotyczące świata, w którym przyszło im żyć, raczej stara się pokazać różne jego odcienie poprzez anegdoty, wydarzenia, historie, które wydobywa z pamięci i do których wraca na podstawie własnych zapisków. Opowieści dość luźno poukładane, niespecjalnie nawet ze sobą chronologicznie powiązane.

Nauka języka, poznawanie miejscowych zwyczajów, gafy związane z powolnym dostosowywaniem się do rytmu i sposobu życia okolicy - to jedna warstwa opowieści. Druga to zwierzęta, które są tu cały czas obecne, najczęściej na pierwszym planie. Historie psów i kotów, które trafiają pod dach bohaterów na stałe lub tylko na jakiś czas. Przez ich dom przeszło sporo zwierzaków, całe setki: porzuconych, chorych, zagubionych. Dla większości z nich nasi bohaterowie znaleźli prawdziwy dom, w którym zwierzęta mogły rozkwitnąć, czując się chcianymi i kochanymi. To właśnie zwierzęta stały się dla pary wziętych architektów czymś obok ich pracy najważniejszym, swoistą misją. Imiona, które otrzymywały, często mogą wywoływać zdziwienie: Pavarotti, Picasso, Pantoja, Charly. Często imiona i nazwiska znanych ludzi. Mówiąc szczerze, nie lubię tego zwyczaju - nazywania psa nazwiskiem człowieka tej klasy co Chopin czy Beethoven, ale, cóż, to kwestia wrażliwości i gustu. To nie musi się podobać każdemu. Jednego wszakże nie można odmówić bohaterom tej książki: szczerej miłości do czworonogów. Wyrażanej w poświęcanej im uwadze i ogromie czasu, wydatkach i staraniach. Miłości do tych stworzeń, które za nią nie mogą podziękować słowami, lecz czynią to zawsze całymi sobą.

To lekka książka złożona z wielu krótkich rozdziałów, które można czytać w miarę wolnego czasu. Tętniąca opisami życia w andaluzyjskiej wiosce. Pełna ludzi, ciepła i zadowolenia z tego, jak się żyje i po co. Pełna pozytywnego myślenia i otwartości na świat w różnych jego obliczach. Przyjemna, miejscami wzruszająca, nagrzana słońcem opowieść o spełnianiu marzeń.

Kup książkę Nasze piękne dni i kochane psy w Andaluzji

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Nasze piękne dni i kochane psy w Andaluzji
Autor
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy