Książka Zsuzsy Bánk "Najgorętsze lato" to zestaw krótkich opowiadań o losach różnych kobiet. Łączy je wspólny mianownik- są to mianowicie opowieści o przemijaniu, pożegnaniach i podróży. Niektóre bohaterki przywołane przez tęskne wspomnienia wracają po latach w rodzinne strony. I co się okazuje? Jest podobnie jak w ""Pannach z Wilka" Iwaszkiewicza- nie da się drugi raz wstąpić do tej samej rzeki. Po latach nic nie jest tak samo. Płynący czas zmienił ludzi, otoczenie. W niby znanej okolicy człowiek czuje się nagle samotny. Motyw samotności i przemijania przewija się zresztą przez wszystkie opowiadania i nie zawsze jest związany z powrotem po latach.
Czasem któraś z kobiet wyjeżdża nagle i zamyka za sobą drzwi do przeszłości. Tak jest z tytułową bohaterką "Lydii". Po niezbyt długim czasie przyjaciółce, z którą spędziła dziecięce lata, udało się z nią skontaktować. Kiedyś obie snuły plany, że ich przyjaźń przetrwa do starości. Jak wspomina owa przyjaciółka: "Do mnie Lydia powiedziała: jak będziemy stare, ty i ja, bardzo stare, to będziemy miały siebie, wciąż jeszcze, albo znowu, i wtedy nic nam nie będzie przeszkadzało, ani jesień, ani zima, ani nasze siwe włosy. Będziemy miały siebie, powtórzyła dwa miesiące przed tym, jak znikła, zostawiając mnie z pytaniem: kiedy?" Minęło kilka? kilkanaście? kilkadziesiąt? miesięcy (nie ma określonego czasu, ale autorka zdaje się sugerować, że nie jest to spotkanie po wielu latach- najwyżej po kilku). Obie kobiety się spotykają. Niby wszystko jest jak dawniej. A jednak przyjaciółka Lydii zdaje sobie sprawę, że jest zupełnie inaczej, mówiąc: "Kiedy siedzi rano naprzeciwko mnie, przy podzielonym białymi szprosami oknie, które podnosi po każdym trzecim, czwartym papierosie, wciąż przychodzi mi na myśl, że nie będzie dla nas wspólnej starości, w każdym razie nie takiej, jaką sobie wymyśliła wtedy, na krótko przed swoim odejściem: ona i ja, pochylone, zgarbione, wzajemnie się podtrzymujące. To zdanie wraca do mnie także później, w ciągu dnia: Nie będzie dla nas starości. (...) Myślę, że nie będzie dla nas starości, może dlatego, że sądzę, iż Lydia nie jest człowiekiem, który się zestarzeje, który kiedykolwiek będzie wyglądać staro, który pozwoli sobie na jedną zmarszczkę na twarzy" Czasem w końcu przemijanie polega na tym, że ktoś wybiera się w ostatnią podróż, czyli umiera. Wszystkie opowiadania są przesycone nostalgią, smutkiem, samotnością. Są przy tym po prostu piękne. Mimo letniego tytułu przywodzą zdecydowanie na myśl jesień.
Gdzieniegdzie widać jeszcze na drzewach czarujące kolorami liści, ale szara mgła coraz częściej zasnuwa niebo, na którym słońce coraz słabiej grzeje i wiemy, że w końcu wszystkie listki opadną, i nadejdzie aż do wiosny czas martwoty w przyrodzie. O tej porze roku nasze myśli kierują się często ku przemijaniu- tak jak to się dzieje w tej smutnej, ale pełnej dziwnego czaru lekturze.
Kalina Beluch
W małym południowoniemieckim miasteczku wschodzą i zachodzą jasne dni dzieciństwa. Seri spędza je z Karlem i Ają, córką węgierskich artystów, która wraz...
Węgry, 1956 rok: na ulice Budapesztu wjeżdżają czołgi, rewolucja kończy się klęską. Katalin opuszcza swoją rodzinę i ucieka przez zieloną granicę na Zachód...