Powieści Nicholasa Sparksa stały się bardzo modne. Chyba nawet bardziej, niż ekranizacje jego powieści, do popularności książek Sparksa przyczynili się nastoletni czytelnicy. Sparks jest bowiem geniuszem romansu, wirtuozem zwrotów akcji i... autorem lekkich "czytadełek". Niestety, po lekturze większej liczby jego powieści czar Sparksa pryska. Dlaczego? Przekonajmy się o tym.
Na zakręcie to historia (oczywiście) miłosna Milesa i Sary. Mężczyzna ma syna, którego uczy właśnie Sara. Chłopiec potrzebuje indywidualnych lekcji, których prowadzenia podejmuje się wychowawczyni Jonaha. Miles bardzo się cieszy z tego układu, dodatkowo od pierwszego spotkania stopniowo nabiera pewności, że oto znalazł kobietę swojego życia. Zaczyna się od spotkań przy okazji odbierania ze szkoły chłopca, a kończy na... Łatwo się domyślić, na czym może się skończyć. Wszystko byłoby naprawdę wspaniale, gdyby nie to, że Miles jest zastępcą szeryfa, a nierozwiązana dwa lata temu sprawa powraca i bardzo utrudnia mu normalne funkcjonowanie. Sparks nie byłby sobą, gdyby nie postarał się wpleść w miłosną historię tragedii. Tak jest i w tym wypadku. Bo to nieważne, że Jonah akceptuje Sarę, jej wybredna matka - Milesa, a Miles - okropną zieloną kurtkę, za dużą o dwa numery. W obliczu nieszczęścia sympatyczny Miles z odpowiedzialnego, statecznego mężczyzny zmienia się w wyrachowaną bestię, pozbawioną skrupułów i współczucia. Smutne. Oczywiście, zakończenie musi okazać się takie, jak zwykle w twórczości Sparksa. I nagle cały urok powieści, którą czyta się zresztą świetnie, pryska.
Sparks jest bowiem przewidywalny. W każdej książce stosuje prawie identyczny schemat. Jego proza chwyta za serce, to fakt. I wyciska z oczu łzy. Często nawet wciąga, ale jednak stosowane przez autora środki i schematy potrafią na dłuższą metę rozdrażnić. Granie na ludzkich uczuciach nie zawsze jest przepisem na literacki sukces. Sparks do wirtuozów słowa raczej nie należy. W jego języku nie ma polotu, jest raczej chłodny brak wyczucia. Język... Cóż, nie jest zbyt wiarygodny. W zwykłej rozmowie nie używa się raczej słów "lękam", "wyrzekła" itd., a zastosowanie takiego słownictwa nadaje patetyczny charakter nawet dialogowi o sprawach najzwyklejszych. Właściwie jedyną zaletą jest trzymająca w napięciu, pomimo wyraźnych schematów, fabuła. Inaczej po powieści Sparksa nie byłoby warto sięgać.
Komu warto polecić Na zakręcie? Miłośnikom Sparksa na pewno. Ta raczej tania historia miłosna z wątkiem kryminalnym jest idealną receptą na stres, idealnym sposobem na oderwanie się od nużącej rzeczywistości. Powieść gwarantuje sporo relaksu. I, niestety, tylko tyle. Zmartwiony człowiek rozluźni się nieco, odkryje (po raz kolejny), że nie tylko on ma problemy. Krytyka literackiego rozbawi może schemat i nieudolność niektórych zabiegów. Dlatego jeśli w literaturze poszukuje się czegoś więcej, niż tylko łatwego wzruszenia i oderwania się od własnych kłopotów na tym zakręcie po prostu nie warto się zatrzymywać.
32-letni Russell Green ma wszystko: wspaniałą żonę, uroczą 6-letnią córkę, prestiżową posadę dyrektora reklamy w dużej firmie oraz wygodny dom w...
Rodanthe. Nadmorskie miasteczko na południowym krańcu Karoliny Północnej. Miejsce pełne tajemnic, wspomnień, a nade wszystko miłości... Trzy lata...