George Orwell znany jest większości czytelników ze swoich dwóch książek opowiadających o totalitaryzmach – z „Roku 1982” i „Folwarku zwierzęcego”, będących istną symfonią spostrzegawczości i zdolności zgrabnego ujmowania trudno opisywalnych zjawisk. Podobną przenikliwość i zaangażowanie społeczne pisarz zawarł już jednak w swojej pierwszej wydanej książce „Na dnie w Paryżu i w Londynie”, autobiograficznym opisie nędzy i bezdomności lat międzywojennych w tych dwóch miastach.
Ksiażka ta to zbiór wspomnień z około dwóch lat (1929-1931) życia autora, który w tym czasie nie zajmował się jeszcze pracą stricte literacką (co najwyżej pisywaniem artykułów do gazet) i próbował jakoś przetrwać bez stałego dochodu i bez pomocy osób trzecich w przeżeranej bezrobociem Europie okresu Wielkiego Kryzysu. Czasem jako wagabunda, czasem - pracując jako plongeur w paryskich restauracjach, Orwell stara się przetrwać z dnia na dzień z minimalną (żeby nie powiedzieć – żadną) ilością środków na życie… i zdaje z tego czytelnikowi dokładną relację. Opisuje i analizuje zarówno własne przeżycia z tej tułaczki, jak i - na przykładzie poznawanych ludzi w podobnym położeniu - próbuje generalizować i ukazać jak najpełniejszy obraz całego zjawiska, ze wszystkimi jego przejawami. Dlatego też poznajemy dosłownie "od kuchni" pracę w wykwintnej restauracji, przytułki i schroniska dla bezdomnych czy chociażby sposoby oszczędzania, jakie uskuteczniają ci, którzy nie mają z czego oszczędzać.
Jak już wspomniałam, główną i niepodważalną zaletą tej książki jest przenikliwość, z jaką została ona napisana, śmiałość autora w formułowaniu wniosków i trafność jego spostrzeżeń. To nie jest zwykły opis zjawiska, ale próba rozrachunku – z nędzą, z bezdomnością, a w końcu z samym sobą. Bystry i miejscami ironiczny tekst odsłania czytelnikowi więcej, niż ten mógłby podejrzewać i niż to, czego mógłby się spodziewać po dosyć cienkiej (objętościowo, oczywiście) książce. Pomimo, że czasy, o jakich Orwell pisze w swojej opowieści o dwóch miastach, dawno już przeminęły, to większość przemyśleń, jakimi dzieli się autor, jest wciąż aktualna, a książka dalej skłania do refleksji i pochylania się nad losem ludzi, których mijamy czasem na ulicach, usiłując ze wszystkich sił ich nie zauważyć – czasem z litością, czasem z niesmakiem.
Przyznać jednak trzeba, że o ile jest to książka wybinie interesująca, daleko jej do statusu arcydzieła, jakim jest „Rok 1982” czy „Folwark zwierzęcy” (nawet, jeśli rzesze uczniów chętnie by z tym stwierdzeniem polemizowały). Brakuje tu jakiegoś uporządkowania myśli, wszystko jest wrzucane do jednego worka, tyle że w sposób chronologiczny. Orwell skacze od tematu do tematu, tu pokazując uliczkę, na której mieszkał, tu hotel, by wrócić do hotelu, a potem znów do uliczki, by w międzyczasie ponarzekać trochę na rosyjskich imigrantów w Paryżu… No i dzięki temu wytraca się mocno rytm tych wspomnień. Ani nie jest to spokojna i dobra na długie, zimowe wieczory lektura, ani nie szybka, agresywna w wymowie i zmuszająca przemocą do zastanowienia się opowieść; zamiast tego skaczemy z tematu na temat, z kwiatka na kwiatek.
Ale jednak subtelna (no, nie zawsze) ironia, dystans do siebie i do opisywanej problematyki, no i owa przenikliwość, jaką już w swoim pierwszym dziele przejawia Orwell, sprawiają, że jest to książka warta przeczytania - zarówno dla tych, którzy kochają klasykę, jak i dla miłośników literatury faktu, poszukujących dogłębnych informacji o otaczającym świecie; bo nawet pomimo bardzo subiektywnego opisywania wszystkich tych zjawisk i stosowania licentia poetica, Orwell potrafi pokazać w sposób odarty z romantyzmu i aż boleśnie realistyczny ów społeczny dołek, w jakim się znalazł. „Na dnie w Paryżu i w Londynie” to historia, po którą sięgnąć powinien każdy miłośnik, nawet przelotny, twórczości George’a Orwella.
You have talked so often of going to the dogs and well, here are the dogs, and you have reached them. George Orwells vivid memoir of his time among...
It is the history of a revolution that went wrong - and of the excellent excuses that were forthcoming at every step for the perversion of the original...