Dostaliście kasetę magnetofonową. Dostaniecie 50 euro, jeśli nagracie na niej kilka słów dla Amerykanów. Nie musicie mówić długo, wystarczy kilka zdań, nie musi to być podniosły ton, to co powiecie nawet nie musi być szczere. Wystarczy, że po włączeniu kasety będziecie pleść co Wam ślina na język przyniesie. Tak też robią bohaterowie tej książki, gdy kasety wręczył im Wujek, który chciałby zostać pisarzem, ale ponieważ nie czuje się na siłach, liczy na ciekawe opowieści własnej rodziny, z których będzie mógł coś poskładać.
Tak więc w książce wypowiada się jego siostra, czyli Mama dwóch Bliźniaków, pływających jeszcze zresztą w wodach płodowych, którzy to też w międzyczasie zabierają głos. Mówi także Babcia, czyli mama Mamy oraz Babunia czyli głowa rodziny, mama Babci. A swe trzy grosze dokłada i Dziadek, choć może lepiej byłoby gdyby milczał.
I w tym momencie, choć marudziłam, wiem, że cieszę się z tego, że wcześniej poznałam Miłość od ostatniego wejrzenia. To pozwoliło mi podejść do kolejnej książki Rudan o wiele swobodniej i może momentami z przymrużeniem oka, bo gdy na pytanie: co to jest faking bicz? odpowiada się kobieta w amerykańskim filmie, nie umiałam powstrzymać lekkiego uśmiechu. Wiedziałam już, czego mogę się mniej więcej spodziewać, wiedziałam, że książka będzie się roić od wulgaryzmów, poznałam po części styl autorki, więc nie był mnie on już w stanie ani zadziwić ani tym bardziej zniesmaczyć, tak jak stało to się w przypadku poprzedniej lektury. I cieszę się, bo to pozwoliło mi na skupienie się na tym co ważne. A ważnych spraw jest tu mnóstwo. Bo jest opowieść o wojnie i o tym co się z człowiekiem dzieje po jej zakończeniu. Mówi też o zdradzie, która może tak naprawdę wcale zdradą nie jest, bo właściwie co zrobić ma kobieta, która nie czuje się ani trochę kochana i której mąż nie ma ochoty nawet oglądać, że o dotykaniu już nie wspomnę. Jest też o aborcji. I o gwałtach, które człowiek stara się usprawiedliwiać. I o zabójstwach, i… i... i mogłabym wymieniać długo, bo Rudan na kartach swej powieści porusza wiele naprawdę istotnych problemów. I może w tym tkwi też sedno całej powieści, że tylko je porusza, sygnalizuje, nie wdając się przy tym w analizy, nie bawiąc w sędziego, pokazując nam to co warte uwagi, po to tylko, by za chwilę przejść znów do plecenia o niczym, do zwykłego narzekania na swój kraj i ludzi wokół i do wspominania jak dobrze było kiedyś i jak źle jest teraz.
Ujęły mnie przede wszystkim dialogi Bliźniaków. Już dla nich samych warto po książkę sięgnąć, zapewniam. A co z tytułowymi Murzynami we Florencji? No cóż, w książce ich zbyt wielu nie ma, to tylko marzenie jednej z bohaterek. Ale ode mnie nie dowiecie się, której, musicie sami przeczytać i się przekonać.
Vedrana Rudan urodziła się w 1949 roku w Opatji, mieszka w Rijece. Przed ostatnią wojną na Bałkanach przygotowywała audycje satyryczne dla jugosławiańskiego...
W „Oby cię matka urodziła” Vedrana Rudan, zawsze prowokująca i zawsze gotowa swoje intelektualne i pisarskie żądło wbić w najboleśniejsze i...