Kiedy czytałam jedną z powieści autorstwa Grażyny Bąkiewicz, byłam lekko zawiedziona. Wróciłam do tej pisarki za sprawą Naszej Księgarni, która w jednej z lepszych młodzieżowych serii – w serii „skoroszytowej” – wydała właśnie książkę „Muchy w butelce”. Przyznaję, ta powieść, kierowana do młodych ludzi, zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie – napisana z pomysłem, bez stylistycznych potknięć, do końca trzymająca w napięciu i ciekawa.
Marcelina ma dwanaście lat. Od dwóch lat wychowują ją wspólnie ciotka i dziadek – rodzice dziewczynki przebywają na stypendium we Włoszech, a Filip – najlepszy i jedyny przyjaciel – musi się przeprowadzić. Marcelina jest znakomitym matematykiem – opanowała tajniki tego przedmiotu na poziomie akademickim. Nic dziwnego: jej rodzice, doktorzy w dziedzinie fizyki, pracują razem z noblistą, profesorem Carlo Giattonim. Tak przynajmniej myśli Marcelina, dopóki nie odkrywa w czasie wakacyjnego wyjazdu, że jej mama jest zwyczajną pokojówką, a tata ogrodnikiem. Marcelina sama w obcym kraju musi stawić czoła przeciwnościom losu, nieprzychylnym dorosłym, złośliwej rówieśniczce i… teoriom dotyczącym fotonów. Jak wypadnie sprawdzian z samodzielności, przekonają się czytelnicy, którzy zdecydują się sięgnąć po „Muchy w butelce”.
Autorka umiejętnie kreuje tu atmosferę kryminalną (choć nie ustrzega się błędu, a właściwie wykorzystuje w pewnym momencie tak oklepany i zbanalizowany motyw, że nietrudno domyślić się, co się wkrótce wydarzy). Doskonale oddaje sferę emocji bohaterki i wyzyskuje drobne gesty czy półsłówka do wzmagania napięcia. W całej tej wciągającej książce dostrzegam jeden mankament – przyznaję, dostrzegam na siłę, bo nie jest on zbytnią przeszkodą w lekturze.
Bohaterka posiada dziwny dar: umie myślami przenieść się w miejsce, w którym chciałaby się znaleźć. Ta zdolność pozwala jej dokonywać rzeczy niemożliwych: Marcelina sama trafia do włoskiego miasteczka, w którym mieszkają jej rodzice – bez telefonu, adresu czy choćby nazwy miejscowości (którą sobie wymyśla), odnajduje słynnego profesora, kiedy wszystkie logiczne sposoby dotarcia do niego już wyczerpała. Nie wiem, czy zabrakło tu Grażynie Bąkiewicz pomysłu na rozwiązania akcji bez wyjścia, czy po prostu zlekceważyła egzamin z samodzielności bohaterki. Bo samodzielność jest tu bardzo akcentowana. Poczynając od lotu samolotem bez asysty dorosłych, przez kolejne wyzwania czekające na dwunastolatkę we Włoszech aż po sukcesy naukowe i rozwiązanie najważniejszej zagadki. Gdzieś między wierszami przemyca Bąkiewicz myśl, że w każdym młodym człowieku tkwi potencjał siły i pomysłowości – uaktywni się, gdy nie straci się zimnej krwi w najbardziej stresujących sytuacjach.
Czytelniczkom spodoba się pewnie subtelnie zarysowany motyw miłości, czytelnikom (choć patronuje tu witryna „tylko dla dziewczyn”) – wyzwania, jakich podejmuje się bohaterka. Niby Grażyna Bąkiewicz nie wprowadza do powieści nic odkrywczego – wątek dziecka mądrzejszego niż wszyscy dorośli (nawet noblista) to przecież w beletrystycznej literaturze młodzieżowej ostatnich dekad żadna nowość, a wręcz wymóg. Łatwo byłoby udowodnić wszelkie sytuacje naciągane czy nierealne – ale przecież nie o prawdopodobieństwo wydarzeń chodzi. Dziś książka ta ma jeszcze inny wymiar: zręcznie wykorzystała Bąkiewicz temat emigracji zarobkowej, gdy wiele młodych małżeństw wyjeżdża za granicę i pracuje poniżej swoich kwalifikacji, nikt nie zastanawia się, co w takiej sytuacji czują ich dzieci. Nie ma w „Muchach w butelce” tanich wzruszeń, banalnych stwierdzeń czy ckliwości. Autorka połączyła znakomitą powieść o dojrzewaniu z książką przygodową i kryminałem dla młodych odbiorców.
Cześć, jestem Ilcia. Mam dwanaście lat i boję się wszystkiego - much, ciemności, zamkniętych przestrzeni, ryb z zębami i wielu innych rzeczy. Chyba tylko...
Historia dwóch małych chłopców, których połączył tytułowy trakt. Lisyniusz jest Rzymianinem. Razem z ojcem, kupcem, wędruje przez...