Klasztorne mury, kamienne i rozświetlane jedynie przez skąpe światło łuków okien i przejść, nie zdający się mieć końca korytarz i samotna postać. Kim jest osoba, przyciągająca wzrok na okładce powieści, chociaż widoczny jest tylko zarys jej sylwetki? Budowla, mająca kształt twierdzy, ukazana w blasku księżyca. Jakie powiązania łączą te dwa obrazy, rozdzielone tytułem książki? Każde z tych pytań ma swą odpowiedź w treści, zaskakującej i nie biegnącej utartymi ścieżkami suspensu.
Oxford - świątynia nauki, zawsze zapełniona wiernymi, którzy od stuleci kultywują zwyczaj zdobywania wiedzy pośród szacownych budowli, będących świadkami wielu niezwykłych wydarzeń. Zarazem ostoja tradycji i budowla idąca z postępem, ale w swoim tempie i zgodnie ze swymi tradycjami. Kolegia stanowią jej kaplice i równocześnie skupiają wyznawców, jednak czasem codzienna rutyna i spokój zostają brutalnie przerwane. Nagle w swych podstawach trzęsie się wiara, a podejrzenia i wątpliwości wkradają się pomiędzy szacowne mury... Komu można przypisać zbrodnię, jeśli nie osobie, która pierwsza zetknęła się z ofiarą, a na rękach miała krew? Intuicja podpowiada, że to zbyt proste, ale czy właśnie takie rozwiązanie nie bywa najlepsze? Jednak pomiędzy tym, co wydaje się prawdą, a intuicją istnieje luka. By ją wypełnić, trzeba podjąć śledztwo, nieoficjalne oczywiście, bo policja złapała już trop i nie zamierza na razie sprawdzać innych. Kto stoi za śmiercią powszechnie szanowanego i lubianego zakonnika? Czyżby morderca krył się pomiędzy duchownymi? Nie wolno odrzucić żadnej hipotezy, nawet tej, wydającej się zbyt nieprawdopodobną, chociaż wewnętrzny głos jakby pogubił się w natłoku kolejnych wydarzeń... Komu zaufać, a kogo mieć "na oku"? Wiele znaków zapytania stoi na drodze Felicity, a końca tej drogi nie widać, gdy kolejne wątpliwości pojawiają się co i rusz.
Dwie perspektywy czasowe przeplatają się w Morderstwie w klasztorze. Pierwsza jest jak najbardziej współczesna, druga - sprzed tysiąca lat, wydająca się początkowo jedynie uzupełnieniem motywu głównego. Jednakże w miarę lektury czytelnik dostrzega i w niej ukryte nawiązania do dnia dzisiejszego. Przeszłość i teraźniejszość łączą się nie tylko z powodu ludzi, lecz również - tajemnicy, która budzi w ludziach mało pobożne pragnienia. Autorka przedstawia w swej książce wiele szczegółów historycznych, także związanych z życiem świętych. Umiejętne wplecenie w fabułę różnorodnych wątków nie pozwala na nudę, daje też impuls do tworzenia własnych teorii. W liczbie mnogiej, oczywiście, bo za sprawą bohaterów będzie tu miało miejsce wiele niespodziewanych zwrotów akcji.
Czy do końca nie wiadomo, kto stoi za zbrodniami? Tak, pomimo wielu podejrzeń, które co i rusz nasuwają się czytelnikom, zakończenie zaskakuje. Pomiędzy tym, co wygląda na prawdziwe, a faktami istnieje cienka granica, widoczna dopiero w najmniej spodziewanym momencie.
Jednak powieść Donny Fletcher Crow nie opiera się wyłącznie na wątku kryminalnym. Pod warstwą sensacji kryje się tu opowieść o ludziach postawionych nagle w sytuacji całkowicie różnej od ich codziennych dróg. W obliczu zagrożenia, w atmosferze intrygi i w obliczu śmierci bohaterowie zyskują szansę, by nie tylko się sprawdzić, lecz również by spojrzeć na siebie i swoje decyzje życiowe z całkiem nowej perspektywy. To, co uważane było za słabość, staje się początkiem poszukiwania odpowiedzi dotyczącej celu, do jakiego powinno się zdążać w swej egzystencji.