Pisanie o języku, odkrywanie tajemnic lingwistyki i propagowanie idei językoznawczych nie należą do najbardziej medialnych dziedzin. Tak mi się przynajmniej wydawało, do czasu, kiedy przeczytałam „Mój język prywatny” Jerzego Bralczyka. Przy wywodach profesora Bralczyka można pękać ze śmiechu a jednocześnie – chłonąć wiedzę. Przyznaję, nie spodziewałam się po tej książce aż tak dobrej zabawy.
„Mój język prywatny” to zbiór felietonów o języku. Część z nich publikowana była w „Charakterach” i „Przekroju”. W 2004 roku zostały przejrzane, uzupełnione i – połączone w „słownik autobiograficzny” (bo taki podtytuł nosi książka Bralczyka). Każdy felieton budowany jest wokół jednego słowa – motywu przewodniego. Te bywają różne – archaiczne i współczesne, potoczne i oficjalne, powszechnie używane i rzadkie. Od partykuł i spójników po konstrukcje analityczne i składniowe. Od „absolutnie” po „seks” i od „słowo daję” po „żeby”. Imponujący zestaw krótkich (przeważnie półtorastronicowych) tekstów, poprzedzonych akapitowymi, wesołymi wprowadzeniami. Felietony Bralczyka są zwięzłe i niezwykle dowcipne. Autor „Mojego języka prywatnego” przyznaje: „żarty słowne, dowcipy, kalambury, pegazy dęba – to coś, czego nigdy nie przestanę lubić. Chętnie przyjmuję etykietkę prześmiewcy, zbytnika językowego”.
Zamiłowanie do zabaw językowych daje się zauważyć w książce niemal na każdej stronie. Bralczyk w skondensowanej formie felietonu mieści mnóstwo przykładów użycia danego słowa, łącznie z wyjaśnieniami jego znaczeń, przestawia najczęściej stosowane konstrukcje, czasem wyjaśnia etymologię. Żongluje słowem, odwraca je, ukazując różne punkty widzenia. Wykorzystuje homonimiczność pojęć, gry słów i zabawy brzmieniowe: „pewnie, że tak! Inaczej „pewnie” jest niepewne. I takie właśnie niepewne „pewnie” jest pewnie o wiele częściej spotykane. Czy tak właśnie jest? Pewnie tak jest. Powiem więcej: no pewnie, że tak jest!”. Popisy lingwistyczne i ćwiczenia w słownym fechtunku, to oczywiście nie wszystko. Bralczyk wykorzystuje również znane cytaty z arcydzieł polskiej literatury, parafrazuje charakterystyczne i rozpoznawalne fragmenty słynnych powiedzeń czy tekstów. Cały czas ma na uwadze dobrą zabawę – zarówno swoją, jak i czytelników. Stosuje retoryczne chwyty, naśladuje niestaranny styl języka mówionego – wszystko dla śmiechu i relaksu. Dowcip, refleks, znakomite puenty sprawiają, że nie zauważa się nawet naukowego wydźwięku felietonów.
Bralczyk jest w tej książce gawędziarzem oraz świetnym obserwatorem językowej rzeczywistości. Te dwie cechy sprawiają, że „Mój język prywatny” jest publikacją wyjątkową w dziedzinie propagowania językoznawstwa. Do wielu felietonów Bralczyk dokłada swoje wspomnienia, refleksje, anegdoty. Dzięki temu ożywia lingwistyczną krainę i doprowadza do – wydawałoby się – niemożliwego. Sprawia, że jego „słownik” staje się najciekawszym z możliwych słowników – słownikiem-żartem.
„Język jest dla świata, ale jest ponad niego. Najwyraźniej to widać wtedy, gdy jego użycie wiąże się z żartem, dowcipem, zwłaszcza językowym – w każdym razie z dystansem do świata. A także z dystansem do samego językowego opisywania świata” – pisze Bralczyk we wprowadzeniu do zbioru felietonów. Ów dystans i humor autora potwierdza się podczas lektury. Z pewnością „Mój język prywatny” nie znudzi nikogo, a językoznawstwo – dziedzinę często (niesłusznie) traktowaną po macoszemu, przedstawi jako wspaniałą zabawę, kryjącą w sobie wiele możliwości twórczych.
Dalszy ciąg znakomicie przyjętego "Leksykonu zdań polskich". Zawiera cytaty (początki piosenek i filmowe dialogi) od lat 70. do czasów dzisiejszych....
150 najsłynniejszych zdań polskich komentuje znany językoznawca Każde ze zdań stanowi punkt wyjścia niezwykle ciekawych i mądrych a także często zabawnych...