Marek Gaszyński – podobnie jak Dariusz Michalski – znalazł swój sposób na prezentowanie muzycznych gwiazd Polski lat 60. Dowodem na to może być kolejna publikacja, podwójny album, w którym dziennikarz przypomina dwa „kolorowe” bigbitowe zespoły – „Czerwono-Czarnych” i „Niebiesko-Czarnych”. Olbrzymia księga zawiera nie tylko – jak zwykle w tomach Gaszyńskiego – dyskografię, spisy płyt i piosenek, masę zdjęć ze zbiorów prywatnych oraz z profesjonalnych sesji fotograficznych, teksty piosenek (które kiedyś pracowicie spisywałoby się z płyt winylowych), ale i całą wielogłosową historię zespołów.
Mówię, że znalazł Gaszyński swój własny styl, ale jest to styl polifoniczny, bo autor przede wszystkim gromadzi fragmenty rozmaitych publikacji, przytacza wypowiedzi z wywiadów (także przeprowadzanych na potrzeby książki), sięga do wspomnień członków zespołów, do ich książek i prywatnych zapisków. Bardzo często oddaje głos kontrowersyjnej postaci, Franciszkowi Walickiemu, który, jak się wydaje, najwięcej ma do powiedzenia w szczególności o ciemniejszych stronach polskiej muzyki rozrywkowej minionego czasu. Konfrontuje rewelacje Walickiego z komentarzami muzyków i na dobrą sprawę tworzy w ten sposób wspomnieniową mozaikę. Sam Gaszyński przejmuje raczej rolę dokumentalisty, nadaje tym wypowiedziom rytm, pilnuje porządku i zajmuje się przytaczaniem jednoznacznych faktów. Pisze na przykład o konkretnych koncertach, które ważne były dla historii zespołów, przywołuje daty, liczby i to wszystko, co jest pewne. Jeśli natomiast chodzi o nie do końca wyjaśnione kwestie – na przykład motywy rozwiązania zespołu czy odejścia jakiegoś muzyka – nie podejmuje się rozstrzygać, raczej stara się poznać zdanie wszystkich zainteresowanych, pozwala reszcie twórców wypowiedzieć swoje sądy, zestawia ze sobą kolejne opinie artystów, często sprzeczne lub pełne domysłów. W ten sposób oprócz standardowych informacji encyklopedycznych otrzymujemy też wiele wiadomości pozakulisowych, na temat atmosfery w zespole, trudów koncertowania i wzajemnych sympatii czy antypatii.
Cytaty wprowadza Gaszyński podobnie jak Michalski w najprostszym stylu: podaje imię i nazwisko mówiącego i po dwukropku przytacza bezpośrednio jego słowa. Rzadko decyduje się na własne komentarze, woli być obserwatorem niż angażować się w kłótnie po latach. Marek Gaszyński w „Mocnym uderzeniu” przypomina najważniejsze koncerty, charakteryzuje poszczególnych wykonawców, odczytując ich postawy w szerszym kontekście, analizując też dokonania młodzieżowych grup spoza składów „Czerwono-Czarnych” i „Niebiesko-Czarnych”. Pisze nawet o wysokości wynagrodzeń, zamieszcza autorecenzje z występów, ale i prawdziwe recenzje – obszerne fragmenty wypowiedzi, czasem mocno zideologizowane, innym razem bardzo subiektywne, podporządkowane modzie lub pełne błędów w ocenach.
Gaszyński nie buduje zespołom pomników, pokazuje, że mimo kolorowych nazw nie zawsze było różowo, przytacza także wzajemne zgryźliwości muzyków i ironiczne komentarze. Zatrzymuje się nad ustalaniem składu i repertuaru, przywołuje kawały i żarciki, jakie robili sobie muzycy. Pusze bez wątpienia historię polskiej muzyki rozrywkowej – w części o „Czerwono-Czarnych” zatrzymuje się między innymi nad koncertem Rolling Stonesów, który musieli grać na sprzęcie „Czerwono-Czarnych” – to ciekawa karta w historii naszej bigbitowej grupy. Także w „Niebiesko-Czarnych” nie brakuje artystów światowej sławy – pojawia się tu Marlena Dietrich. Zajmuje się Gaszyński słabościami i mocnymi stronami grup, naświetla ich fascynacje muzyczne czy estradowe przyjaźnie. Podczas lektury podwójnej monografii wręcz słychać brzmienie żywych niegdyś piosenek. Dla wielbicieli bigbitu, dla fanów muzyki rozrywkowej lat 60., ta książka będzie nie lada atrakcją. Cieszę się, że Gaszyński przybliża formacje dziś już zapomniane, a kiedyś – uwielbiane przez młodych odbiorców. To ciężka (ze względu na jej rozmiary) książka o lekkiej twórczości.
"Od powstania Czerwonych Gitar minęło już ponad 40 lat, a mimo to nazwa zespołu ciągle elektryzuje. Gdy słyszymy radiową zapowiedź: "Grają i śpiewają Czerwone...
Najpierw pisał piosenki, które wzruszały, potem utwory trudniejsze, skomplikowane, rozbudowane, czasem dość eklektyczne, które jednak nikogo nie pozostawiały...