Zaznaczmy od razu: Mitologia nordycka nie jest najwybitniejszym dziełem Neima Gaimana, który swoje umiłowanie mitów i baśni pokazał już niejednokrotnie w dużo ciekawszy sposób, choćby w Amerykańskich bogach. Nie znaczy to jednak, że najnowsza książka Gaimana nie może się podobać czy że jej lektura miałaby być stratą czasu.
Już we wstępie Gaiman wyznaje, że nordycka mitologia jest jego ulubioną - i to już od czasów dzieciństwa: Mity nordyckie to mity mroźnych krajów, niemiłosiernie długich zimowych nocy i niekończących się letnich dni. Mity ludy, który nie do końca ufał swoim bogom, a nawet ich nie lubił, choć żywił do nich szacunek i lęk.
Nic dziwnego, że po latach wplatania wątków mitologicznych w powieści, opowiadania czy też wiersze, pisarz zdecydował się na dokonanie własnej reinterpretacji mitologii nordyckiej. Jak sam zaznacza, starał się przygotować ją z szacunkiem i miłością wobec oryginału, ale tak, by osadzić go we współczesności i dzięki temu pozyskać dlań nowych odbiorców. Zatem jak wypada retelling tych historii w ujęciu Gaimanowskim? Czy pisarzowi udało się być zarówno wiernym pierwowzorowi, jak i przenieść te historie do XXI wieku?
Większość opowiadanych historii koncentruje się wokół postaci Odyna, Thora i Lokiego - trójkąt ten dostarcza materiału do opowieści aż nadto. Mity z ich udziałem mają różny ciężar: od ponurych i mrocznych, przez nieco weselsze, aż do takich, które trudno nazwać inaczej, jak komedią slapstickową w mitologicznych szatach. Część z tych opowieści zawłaszczyła popkultura i są nam doskonale znane, część Gaiman opowie większości czytelników po raz pierwszy.
Prowadzeni od powstania wszechświata aż po Ragnarök, przyglądamy się swarliwym bogom, ich spiskom i gierkom, lecz cała historia zaprezentowana jest w tradycyjny sposób, dosyć daleki od stylu, do jakiego przyzwyczaił czytelników autor Koraliny. Podczas lektury skojarzenia z Parandowskim i jego mitologią, znaną każdemu uczniowi, nasuwają się same. Do pełni czytelniczego szczęścia zatem trochę brakuje - przede wszystkim brakuje humoru i błyskotliwych dialogów, z których słynie Gaiman. To w pewnym stopniu zrozumiałe - twórca ograniczony był materiałem źródłowym, a także własnym założeniem podejścia doń z pełnym szacunkiem , co w tym przypadku oznacza minimum zmian i doprawiania historii „po swojemu”.
Warto tę książkę przeczytać, bo jednak mitologia nordycka nie jest raczej wykładana w szkołach, a kilka sezonów „Wikingów” nie uczyni z nikogo specjalisty w tej dziedzinie. Pisarzowi należy się uznanie także za „odkurzenie" kobiecych postaci i nadanie nordyckim boginiom pewnego rysu drapieżności. Wiernym miłośnikom twórczości Gaimana zaś pozostaje czekać na kontynuację Amerykańskich bogów, by w pełni rozkoszować się niepowtarzalnym talentem Gaimana do opowiadania baśni.
Kolejny tom bestsellerowej sagi fantastyczno-obyczajowej o Władcy Snów Sandmanie. Album składa się z kilku krótkich historii, opowiadanych przez ludzi...
Młody Tristan Thorn zrobi wszystko, byle tylko zdobyć lodowate serce pięknej Victorii - przyniesie jej nawet gwiazdę, której upadek z nieba oglądali razem...